Poprzednie spotkanie, które odbyło się w drugi czwartek maja, poświecone zostało świadectwu. Dlaczego ważne jest dawanie świadectwa, gdzie są jego źródła? Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania należy – zdaniem Aleksandry Poeplau – zacząć od próby zrozumienia, jak ważne jest dla człowieka poczucie tożsamości, to, kim on jest dla siebie samego.

- Ludzie się nad tym na ogół nie zastanawiają. Główną troską jest to, co inni o nas myślą czy mówią. Tymczasem to nie jest wystarczające źródło, bowiem ludzie nie są w stanie przeniknąć niepowtarzalnej prawdy o nas, bo to jest taka rzeczywistość, do której my sami zbliżamy się przez całe życie – powiedziała Aleksandra Poeplau i dodała: – Rzadko się zdarza, by ktoś wiedział o nas więcej niż my sami.

Podstawowym zadaniem każdego jest odkrycie własnego powołania, tej roli społecznej, w której jest się w stanie ofiarować innemu człowiekowi najwięcej. Bóg nie narzuca nam swojego projektu, ale zaprasza, żebyśmy go odkryli. Na przeszkodzie stoi grzeszna natura człowieka. Grzech pierworodny wyjaśnia naszą słabość. Dla niektórych staje się też swoistą wymówką, by nie podejmować żadnego trudu pokonywania słabości, no bo tak to już jest. Prowadzi to do tłumaczenia własnych upadków prawami natury. Tymczasem życie po chrześcijańsku to realizacja pragnienia powrotu do stanu sprzed grzechu pierwszych rodziców, to akceptacja stanu pierwotnego.

- To nie jest proste. Bywają takie w nas pęknięcia, które buntują się przez całe życie przed taką akceptacją – stwierdziła autorka cyklu ?W poszukiwaniu portu przeznaczenia?. – Być może jedyna rozsądna odpowiedź na to pęknięcie sprowadza się do tego, co Chrystus powiedział: Kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż i mnie naśladuje.

Wygłosiwszy to stwierdzenie, Aleksandra Poeplau przyznała, że zarysowana perspektywa wygląda przerażająco, bo oznacza w niektórych przypadkach żyć przez całe życie wbrew sobie, a to jest równoznaczne z męczeństwem. Dzisiejszy świat nie pozwala tak o życiu człowiekowi myśleć. Nawet w Kościele obecne są takie trendy, pojawiają się specjaliści od osobowości, którzy głoszą, iż tak długo trzeba prowadzić psychoterapię, aż człowiek osiągnie spokój, aż pogodzi się ze sobą.

Sztuczki psychologiczne nie zmienią jednak faktu, iż człowiek jest istotą rozdartą. Wewnętrzne napięcia niweluje zaś przy pomocy różnych środków. Może to być drugi człowiek, alkohol, swoistym neutralizatorem mogą też być pasje, nawet źle pojęta religijność daje czasem ukojenie.

Na tym etapie rozważań Aleksandra Poeplau wróciła do roli świadectwa, która, jej zdaniem, polega na inspirowaniu innych do odwagi. – Po to składamy świadectwo, żeby się wzmocnić, zbudować. Także po to, żeby pokazać komuś, że nie jest w swoim zranieniu odosobniony. A po trzecie, żeby uświadomić różnym zadowolonym z siebie mędrcom, chwalących się swoją zintegrowaną psychiką, że to jest być może pozór.

Prawdziwym życiem jest zmaganie z sobą, jest także cierpienie i śmierć, twierdzi Aleksandra Poeplau, różniąc się zasadniczo od osób przedstawiających życie jako beztroską drogę od jednej przyjemności do kolejnej.

Przedstawiliśmy tylko mały fragment rozważań, w jakich można było uczestniczyć w kaplicy ss. klarysek w zeszłym miesiącu. Nie sposób bowiem w kilku zdaniach oddać całości wywodu, dotyczącego tak poważnej materii. Jutro Aleksandra Poeplau, zachęcając do refleksji, omówi kolejny temat w ramach cyklu ?W poszukiwaniu portu przeznaczenia?.

Spotkania odbywają się w każdy drugi czwartek miesiąca, a poprzedza je Msza św., która rozpoczyna się o godz. 18.00.