- Jeśli mieszkacie w Bydgoszczy, wiecie o mnie wszystko lub prawie wszystko – zaczął Tomasz Gollob. – Jak byłem dzieckiem, to chciałem być mistrzem świata. Nie wiedziałem tylko w jakiej dyscyplinie, bo grałem w piłkę, pływałem, grałem w hokeja. Marzyłem, by być wielkim sportowcem. Dzisiaj mam 40 lat i wciąż chcę zwyciężać. Takie mam zresztą plany na następnych parę lat. Czuję się młodo. Za chwilę jadę na tor crossowy i będę jeździł do wieczora. Nie wybieram się na emeryturę, przynajmniej nie teraz – mówił.
Mistrz świata dużo mówił o codziennym życiu żużlowca. – Mam treningi dwa razy dziennie. Ściśle współpracuję z moim zespołem. Ci ludzie dbają o to, żeby wszystko było na czas. Teraz właśnie mój sprzęt powinien być w Dubaju, bo stamtąd w niedzielę lecimy do Auckland. Cała ekipa to obecnie dwanaście osób, choć bywały czasy, kiedy pracowałem z piętnastoma osobami – mówił Tomasz Gollob.
Sportowiec próbował analizować fenomen żużla w Polsce. – W naszym kraju to sport narodowy. To sport kochany przez całe rodziny. Coraz więcej widać na trybunach kibicek. To żony wyciągają mężów na żużel: bo nikt się nie bije, jest widowiskowo, ładnie pachnie – mówił.
Ktoś zapytał o rytuały, z których słyną niektórzy sportowcy. – Stoję na ziemi, nie uzależniam się od rytuałów, choć… Znalazłem kilkanaście lat temu na ulicy papieża, zresztą na pewno mam go w kieszeni (pokazuje mały breloczek). Jeździ ze mną zawsze. Jestem wierzącym człowiekiem – deklarował.
Kibiców interesowało, czy Tomasz Gollob wróci kiedyś do Bydgoszczy i czy żałuje odejścia z Polonii. – Jestem jeszcze młodym człowiekiem. Układ przez ostatnie lata mi nie towarzyszył. Przez 16 lat dużo zrobiłem dla tego miasta, ale musiałem odejść. Gdybym nie odszedł, może bym nie został mistrzem świata? Potrzebowałem tlenu. W Tarnowie i Gorzowie bardzo dużo ode mnie wymagano. Miło wspominam Bydgoszcz. Po zakończeniu kariery będę mieszkał w Bydgoszczy. Pracować można gdziekolwiek, ale ja jestem z Bydgoszczy. Tu mam rodzinę, znajomych – mówił.
Tomasz Gollob zdradził, co należy zrobić, żeby zostać mistrzem świata. – Trzeba o tym marzyć. Jeżdżę na motocyklach od szóstego roku życia. Pięć lat później ojciec mnie zapytał, kim chcę być. Powiedziałem, że sportowcem. Idolami byli dla mnie Boniek, Fibak. Jak miałem 12-13 lat ojciec zabrał mnie na żużel i zapytał, czy chciałbym jeździć jak ci zawodnicy. Odpowiedziałem, że tylko wówczas, kiedy będę lepszy od nich. Ojciec powiedział mi wtedy, że 15 lat harówki pozwoli mi być nieprzeciętnym zawodnikiem. To się sprawdziło. Nie żałuję tych dni. Fajnie jest mieć w sercu tytuł mistrza świata. Talent w początkowej fazie przeszkadza, bo wypiera pracę. Ktoś kto chce być mistrzem świata, musi temu poświęcić życie. Odciski na dłoniach w trzech rzędach, zero alkoholu, dyskotek, używek. Wytrzymałem wypadki na torze, samochodowe i samolotowe. Jeśli ktoś wszystko poświęci jednemu celowi, ma szanse zostać mistrzem świata. Nie ma żadnej drogi na skróty – mówił Tomasz Gollob.