Nim porozmawiamy z politykami, pozwolę sobie przypomnieć kilka kluczowych zdarzeń z życia i twórczości Radosława Sikorskiego.
W latach osiemdziesiątych był naocznym świadkiem wojny w Afganistanie i napisał o tym zadziwiająco monotonną książkę ?Prochy świętych. Afganistan czas wojny?. To opowieść o 102 dniach spędzonych przez Sikorskiego w Afganistanie podczas okupacji tego kraju przez Sowietów. Sikorski będzie wracał do tego epizodu w swoim życiu, ilekroć będzie chciał podkreślić swój antykomunizm i bohaterstwo.
Na początku swojej kariery politycznej w Polsce będzie chciał swój antykomunizm akcentować wyraźnie i dobitnie. Zostanie członkiem Ruchu Odbudowy Polski. I w rządzie Jana Olszewskiego zostanie wiceministrem obrony narodowej. Postawi w tym czasie w ogrodzie swojej posiadłości w Chobielinie tabliczkę z napisem ?Strefa zdekomunizowana?.
Potem trochę mu się odmieni i będzie podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w rządzie AWS-u i UW. Przypadnie mu rola przybocznego ministra Bronisława Geremka. Przy kolejnym zawirowaniu politycznym odnajdzie się w rządzie PiS. Znów zajmie się obroną narodową. Kiedy jednak ponownie odmieni się polityczna pogoda Radek Sikorski stanie ramie w ramię z Platformą. Ogłosi, że trzeba dorżnąć pisowskie watahy i zostanie ministrem spraw zagranicznych.
Podczas jego ministrowania zaniknie Polska polityka wschodnia, tak troskliwie dopieszczana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W głośnym przemówieniu nasz minister spraw zagranicznych będzie też zachęcał Niemcy i Angelę Merkel do przejęcia w pełni sterów spraw europejskich. Zasłynie też tym, że podczas negocjacji polityków UE, prezydenta Ukrainy Janukowycza i buntowników z Majdanu grozić będzie tym ostatnim śmiercią, która miałaby nastąpić w przypadku nieprzyjęcia przez buntowników warunków porozumienia dyktowanych przez Janukowycza. Następnego dnia Janukowycz prysnął z Kijowa i Ukrainy. Polski i jej ministra spraw zagranicznych po tym “sukcesie” już nigdy więcej nie zaproszono do stołu negocjacyjnego w sprawach Ukrainy.
Lata ministrowania Sikorskiego zaowocowały marginalizacją Polski na arenie międzynarodowej. Polska, na przykład, zupełnie przespała swoją prezydencję w UE. Gigantyczne natomiast były aspiracje samego Sikorskiego. Zdały się rosnąć z prędkością światła. Marzyło mu się szefowanie w NATO, bycie ministrem spraw zagranicznych UE.
I oto rok temu minister spraw zagranicznych stał się bohaterem afery taśmowej. Polacy dowiedzieli się, że robiliśmy laskę Amerykanom, że polskość to murzyńskość i Sikorski jak z rękawa i jak wyjątkowy prostak sypał podczas owej pamiętnej rozmowy z ministrem Rostowskim, dowcipami o prostytutkach, anorektyczkach itd. Garniturek, koszulka, maniery na pokaz okazały się blichtrem, a sam Sikorski zwykłym, pospolitym – chamem.
Platforma postanowiła jednak bronić swego księcia dyplomacji i przesunęła Sikorskiego na stanowisko marszałka sejmu. Tu nagle Sikorski udzielił wywiadu portalowi Politico, w którym twierdził, że Putin proponował Tuskowi rozbiór Ukrainy. Potem się z tego gadania próbował wycofywać. Słowem, kolejna kompromitacja. Mijały jednak kolejne miesiące, a poseł ziemi bydgoskiej trwał na stanowisku marszałka.
Sytuacja zmieniła się, kiedy Bronisław Komorowski przegrał wybory prezydenckie. Spece od wizerunku w PO, a pewnie i premier Kopacz, a z tylnego siedzenia i Tusk, doszli do wniosku, że właśnie wizerunek takich ludzi jak Sikorski jest obciążeniem dla Platformy i stanowi jedną z przyczyn porażki Komorowskiego. I Sikorski został zmuszony do dymisji. Zapowiedział wówczas, że odda się pracy na rzecz Platformy Obywatelskiej i swego okręgu wyborczego, gdzie będzie w wyborach ?jedynką?, bo tak życzy sobie pani premier i przewodnicząca PO w jednej osobie ? Ewa Kopacz. W partii odezwały się głosy, że ta ?jedynka? to wcale nic pewnego i że Ewa Kopacz jednoznacznie ?jedynki? Sikorskiemu nie zagwarantowała. Prawicowi dziennikarze zaczęli w tym czasie sugerować, że Sikorski jest bohaterem jednej z następnych taśm prawdy, które są w zasobach ludzi, którzy nimi aktualnie dysponują. I że ta taśma lada moment może się pojawić w przestrzeni publicznej.
To, że Sikorski może być bohaterem jednej z następnych przeznaczonych do ujawnienia taśm wynika też z zeznań kelnerów z ?Sowy i Przyjaciół?, z których to zeznań wynikało, że nagrali oni rozmowę marszałka Sikorskiego ze znanym oligarchą Janem Kulczykiem. I to była bomba tykająca w okolicach Sikorskiego.
Partyjni funkcjonariusze PO, tacy jak Michał Kamiński (tak jak Sikorski niegdyś w PiS) bronią marszałka sejmu i twierdzą, że jego rezygnacja z kandydowania do parlamentu jest stratą dla Polski. Oddajmy zresztą głos samemu Kamińskiemu: – To niedobrze świadczy o polskiej polityce, że tacy ludzie muszą z niej odchodzić (?) Sikorski był superfacet i został zaszczuty ? powiedział Kamiński portalowi wp.pl.
A co o sprawie sądzą bydgoscy politycy?
Anna Bańkowska, posłanka SLD: ? Spodziewałam się takiej decyzji, zwłaszcza po tym, kiedy Jacek Rostowski podjął podobną decyzję. Sikorski sam sobie spowodował to, co się stało. Stracił zaufanie. Nie wiem, co będzie teraz robił, ale pewnie poradzi sobie w życiu. Dla Platformy to jest strata, bo on, co by się nie mówiło, zdobywał wiele głosów.
Łukasz Krupa, poseł niezrzeszony: ? Na pewno to była trudna decyzja pana Sikorskiego. On przez lata pełnił ważne funkcje publiczne. Nigdy nie był zwyczajnym posłem. W jego wieku trudno się rezygnuje z polityki? To były prywatne rozmowy. Każdy z nas prywatnie mówi różne rzeczy. Ja tego nie pochwalam, ale nie podoba mi się, że państwo w tej sprawie nie zdało egzaminu. Mamy tyle służb i one nie są w stanie obronić prywatności ważnych polityków? Nie ma koordynacji służb. Myślę też, że Sikorski spełnił oczekiwania społeczne. Ludzie chcą oczyszczenia się Platformy.
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL: – On sobie zdał sprawę, że nie będzie w Bydgoszczy ?jedynką?. A inne miejsca go pewnie nie interesowały. Senat go też nie interesował. Myślę, że Platforma na tym straci, bo Sikorski miał zawsze dobre wyniki wyborcze. Zbierał, co by się nie mówiło 100 tysięcy głosów.
Iwona Kozłowska, posłanka PO: – Przyznam szczerze, że informacja, że pan marszałek nie będzie startował to zła wiadomość dla Bydgoszczy. To była na pewno trudna decyzja. To była przecież twarz Platformy, światowa, międzynarodowa. Rozmawiałam z nim dwa tygodnie temu; wówczas jednak nie podjął jeszcze decyzji. Musiał sobie jakoś poradzić z tym, co się działo. A osiągał wyniki wyborcze, których możemy mu tylko pozazdrościć. Nikt z nas nie chciałby być prywatnie nagrywany. To była duża presja mediów.
Tomasz Latos, poseł PiS: – To jest zaskakujący upadek i koniec kariery politycznej. Kto by przypuszczał rok temu, że zrealizuje się taki scenariusz? Według mnie nie jest to wyłącznie rezultat owych rozmów i nagrań. W Platformie trwa walka frakcji, a Sikorski był singlem politycznym. Padł ofiarą wewnątrzpartyjnych walk frakcyjnych. Jednocześnie Sikorskiego nie interesuje bycie szeregowym posłem.