Radni Prawa i Sprawiedliwości i przedstawiciele rad osiedli protestują przeciw planowanej budowie spalarni niebezpiecznych odpadów na terenie byłego "Zachemu" w niedalekiej odległości od bloków mieszkalnych na Kapuściskach. Zorganizowali konferencję prasową i nie wykluczają zwołania nadzwyczajnej sesji rady miasta poświęconej tej sprawie. Na wydźwięk konferencji prasowej zareagowała firma ENERIS, planująca budowę spalarni, wydając specjalne oświadczenie.

Na deptaku przy rynku na Kapuściskach radni PiS i przedstawiciele rad osiedli Łęgnowo stwierdzili, że sprawa planowanej lokalizacji spalarni  budzi liczne  niepokoje, kontrowersje i zapytania mieszkańców, rad osiedli oraz radnych.

- Nie ma społecznej zgody na powstanie kolejnej inwestycji, która będzie, przy takich swoich gabarytach, przy takiej bliskiej odległości, siłą rzeczy oddziaływać na środowisko, na zdrowie mieszkańców. Tego się tutaj wszyscy boimy - powiedziała Grażyna Szabelska. Radna PiS powiedziała, że lokalizacja spalarni wyznaczona została na około 1000 m od bloków mieszkalnych i będzie trzykrotnie większa od tej już istniejącej na terenie Zachemu. Przepustowość spalarni szacowana jest na 28 tys. ton rocznie, a odpady kierowane do spalarni mogą pochodzić z całego kraju, a nawet Europy. Mogą to być opony, pochodne olejów, smarów, nasączone lakierami drewno i odpady ze szpitali.

Szabelska stwierdziła, że lokalizacja spalarni jest niezgodna z Krajowym Planem Gospodarki Odpadami. Podkreśliła, że w naszym województwie funkcjonują już trzy spalarnie niebezpiecznych odpadów, podczas  gdy w niektórych innych województwach nie ma ani jednej.

Radnego Jerzego Mickusia dziwi, dlaczego proces planowania inwestycji został wyciszony, a o zamierzeniu inwestycyjnym nie zostały powiadomione rady osiedli. - Stąd nasze pospolite ruszenie - podkreślił powody spontanicznego protestu.

Przedstawiciele rad osiedli Łęgnowo Wieś, Glinki-Rupienica, Kapuściska i Wyżyny wskazywali, że "nie ma żadnej informacji" na temat inwestycji. Przedstawiciele RO Łęgnowo Wieś przyznali, że dzisiaj rano zostali zaproszeni do działającej na terenie Zachemu spalarni odpadów niebezpiecznych, ale nie mieli możliwości weryfikacji, na ile spalanie odpadów jest bezpieczne.

- Bydgoszcz nie powinna być zagłębiem spalarni - oświadczyła radna Szabelska i przypomniała o możliwości składania wniosków do wyłożonego do 12 czerwca w urzędzie miasta planu inwestycji. Zapowiedziała też składanie odwołań mieszkańców i wystąpienia obywatelskie podczas sesji rady miasta. - Rozważymy zwołanie nadzwyczajnej sesji rady, na którą zaprosimy strony i ekspertów - podsumowała Szabelska.

-----------------------------

Konferencja prasowa radnych PiS wywołała reakcję firmy wnioskującej o budowę spalarni. Polemikę do wypowiedzi radnej Grażyny Szabelskiej nadesłała Magdalena Sułek-Domańska, dyrektor ds. komunikacji firmy ENERIS.

"Pragniemy sprostować następujące fakty:

- Na rynku jest ogromna nadpodaż odpadów niebezpiecznych, które wymagają odpowiedniego zagospodarowania. Niemal codziennie media donoszą o kolejnych bombach ekologicznych, odpadach toksycznych, znajdowanych również na terenie Bydgoszczy i okolic (np.: przy ulicy Smoleńskiej). Ich bezpieczne i ekologiczne zagospodarowanie wymaga profesjonalnych instalacji. Istniejące instalacje nie są w stanie zutylizować wszystkich tych odpadów przy obecnych mocach przerobowych stąd konieczność rozbudowy infrastruktury.

- Na terenie Bydgoszczy istnieją dwie instalacje zagospodarowania odpadów niebezpiecznych: przy Regionalnym Centrum Onkologii w Fordonie i ta prowadzona od 26 lat na terenach przemysłowych byłego Zachemu przez ENERIS Proeco. Instalacja prowadzona przez firmę Pronatura (ITPOK) nie ma uprawnień do zagospodarowywania odpadów niebezpiecznych, zajmuje się wyłącznie odpadami komunalnymi.

- Istnienie na tym terenie specjalistycznych instalacji wpływa istotnie na ceny utylizacji odpadów. Wystarczy wspomnieć, że za utylizację tony odpadów niebezpiecznych w sąsiadującym województwie warmińsko-mazurskim należy zapłacić ponad 2-krotnie więcej niż w przypadku Bydgoszczy.

- Nie jest też prawdą jakoby odpady niebezpieczne miałyby być przywożone z zagranicy - prawo tego zabrania.

- W Krajowym Planie Zagospodarowania Odpadów, w załączniku pn „Ocena luki inwestycyjnej (potrzeb inwestycyjnych) w kraju w zakresie zapobiegania powstawaniu odpadów (…)” Ministerstwo wprost wskazuje, że: „(…) Biorąc także pod uwagę obecną sytuację epidemiczną w Polsce, możliwość wystąpienia podobnych sytuacji w przyszłości oraz możliwe awarie lub planowane postoje instalacji do unieszkodliwiania odpadów medycznych i weterynaryjnych, w celu zapewnienia ciągłości przetwarzania ww. odpadów, inwestycje w zakresie budowy nowych instalacji do termicznego przekształcania odpadów medycznych i weterynaryjnych o właściwościach zakaźnych są uzasadnione.”

- Planowana instalacja ma przetwarzać w zasadzie te same rodzaje odpadów jak dzieje się to w chwili obecnej m.in. odpady typu lakiery i impregnaty oddawane przez mieszkańców do lokalnych Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, odpady weterynaryjne z lokalnych lecznictw czy odpady medyczne np.: ze szpitala miejskiego nr 2 przy ulicy Szpitalnej, szpitala imienia Bizela czy szpitala dziecięcego.

- Jesteśmy otwarci na dialog z mieszkańcami, dlatego do Rad osiedli Łęgnowa, Wyżyn, Glinki, Kapuściska w połowie maja wystosowaliśmy zaproszenie od spotkania i poznania naszej instalacji. Do tej pory z zaproszenia skorzystała Rada osiedla Łęgnowo, spodziewamy się 22 czerwca przedstawicieli osiedla Kapuściska.

Zapraszamy do dialogu, mamy nadzieję, na pozytywną odpowiedź na nasze zaproszenie przedstawicieli kolejnych osiedli.  a z chwila ogłoszenia oficjalnych konsultacji społecznych deklarujemy chęć publicznego przedstawienia założeń instalacji" - czytamy w nadesłanym wyjaśnieniu.