Na początku czerwca br. prezydent Rafał Bruski podjął decyzję o konieczności przygotowania kolejnego raportu pokazującego skalę oddziaływania spalarni na środowisko. Decyzję prezydenta Bydgoszczy do wojewody kujawsko-pomorskiego zaskarżyła miejska spółka ProNatura. Sprawa jest przez urzędników wojewody badana i, jak oświadczył Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy wojewody, na dniach spodziewane jest rozstrzygnięcie Ewy Mes.
- Ponad dwa tygodnie temu wystąpiliśmy z listem do prezydenta Rafała Bruskiego i do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi – poinformował dzisiaj na konferencji prasowej Grzegorz Gruszka, były poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – Wybudowanie spalarni do końca 2015 r. jest mrzonką. Skończy się na tym, że wybudujemy ją za własne pieniądze. Nie odpowiadają, bo nie są w stanie przedstawić realnego harmonogramu inwestycji. Nie wiedzą nawet, kiedy budowa się rozpocznie – stwierdził. – Natomiast dowiadujemy się o rzeczy bulwersującej! Że pan prezydent Bruski urządza sobie spotkanie z radą nadzorczą ProNatury, na które zaprasza Konrada Mikołajskiego, byłego prezesa ZACHEM-u, który mówi, że od 1 lipca będzie prezesem ProNatury – a obecny prezes pan Głowacki załatwia sobie powrót do KPEC-u. Pomocnikiem Mikołajskiego ma być pan Mariusz Sosnowski, były dyrektor ekonomiczny ZACHEM-u, a ostatnio wyrzucony przez ZACHEM ze Spółki Wodnej Kapuściska. Czy ludzie, którzy doprowadzili do bankructwa ZACHEM-u, z partyjnej rekomendacji prezydenta Bruskiego, który jest też szefem PO w naszym mieście i powiecie, powinni objąć to stanowisko? – pytał Gruszka. – Czy Bruski pragnie, żeby tu był Elbląg lub Warszawa?
Grzegorz Gruszka nie przebierał w słowach, krytykując działania władz miasta w sprawie spalarni. – Mamy już przewymiarowane, wielkie, niegospodarne inwestycje w bydgoskich Wodociągach. Czy musimy to powtórzyć? – pytał dalej i odpowiadał: – My ostrzegamy. Na każdym piśmie składanym u prezydenta mamy pieczątkę, że to przyjęto. Skończy się prawdopodobnie na zgłoszeniu do prokuratury. Tak nie wolno publicznym groszem gospodarzyć. A to jest największa inwestycja w historii Bydgoszczy. Prezydent Bruski opóźnił inwestycję o półtora roku. Kadry wybrał, jakie wybrał. Powinien być menedżer, który zna się na wydatkowaniu unijnych pieniędzy. U nas wystarczy partyjna rekomendacja. To jest niespotykane – mówił Gruszka.
Polityk SLD zapowiedział, że wraz z działaczami Bydgoskiego Forum Ekologicznego nie spocznie w przeciwdziałaniu budowie spalarni. – Wyślemy listy do radnych, żeby się zainteresowali. Chociaż obawiam się, że nie będzie dyskusji na jutrzejszej sesji Rady Miasta. Będzie bicie piany między Bydgoszczą a Toruniem, bo to jest dobry temat zastępczy dla pana Bruskiego. Tylko on zapomniał, że w Toruniu jest jego kolega partyjny.
- To jest skok na kasę, co PO chce zrobić w ProNaturze. Do tej spółki już wpłynęło lub wpłynie 52 mln zł z uwagi na to, że bez przetargu wybrano instalację ProNatury do zwożenia wszystkich śmieci. Mianuje się swoich kumpli partyjnych, bez konkursu, bo te środki muszą swoi wydawać. Niech pan Bruski przyzna się, dlaczego to robi. Plotek nie będziemy powtarzać, ale można się domyślać, patrząc na kalendarz wyborczy, dlaczego to się robi – mówił rozżalony Gruszka.
Krytyki władzom miasta nie szczędził też szef Bydgoskiego Forum Ekologicznego, Marek Zientak. Powtórzył, że projektowana spalarnia jest zbyt wielka i na rynku nie znajdzie się tyle odpadów do spalenia, by inwestycja była opłacalna. Krytykował też faworyzowanie miejskiej spółki ProNatura. – Instalacje ProNatury są jedynymi w regionie, które nie spełniają wymogów, jeśli chodzi o przetwarzanie mechaniczno-biologiczne. Wszystkie instalacje dopuszczone powinny posiadać kompostownię. ProNatura jej nie ma. Ma kopce – składają odpady w pryzmach i to jest jedyny pomysł na zagospodarowanie odpadów – powiedział. Poinformował, że od 201o roku większość bydgoskich odpadów jest spalana. Firmy, które wywożą odpady do spalarni w cementowni w Piechcinie, dostają za to pieniądze, natomiast jeśli będą chciały zawozić do spalarni, będą musiały same zapłacić. – Bilans ekonomiczny jest nieporównywalny. Dlatego ciągle mówimy, że budowa spalarni jest niepotrzebna – dodał.
Marek Zientak zapowiedział, że do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, które dzieli pieniądze z Unii Europejskiej, zostanie wysłany list z żądaniem weryfikacji tej inwestycji i zatrzymania jej na tym etapie, bo to jest jedyna szansa uniknięcia kolejnych wydatków. – Kolejne pismo w lipcu wyjdzie od nas do Komisji Europejskiej – zapowiedział Marek Zientak.