Przeciwnicy budowy spalarni w Bydgoszczy triumfowali dzisiaj na konferencji prasowej w związku z komplikacją, jaka powstała w realizacji inwestycji po postanowieniu prezydenta Bydgoszczy o konieczności sporządzenia kolejnego raportu o oddziaływaniu na środowisko przez spalarnię.
Marek Zientak z Bydgoskiego Forum Ekologicznego powiedział, że w tej sytuacji niemożliwe wręcz będzie dotrzymanie terminu wybudowania spalarni. Stwierdził, że wszystkie analizy ekologów, stwierdzające zbędność spalarni dla Bydgoszcz obecnie jeszcze bardziej się uwypukliły. – W Bydgoszczy będzie co najwyżej 60 tys. ton odpadów, które nadają się do spalenia. Kolejne 60 tys. z Torunia są wątpliwe, bowiem Toruń ma duży kompleks zagospodarowania odpadów, a teraz planuje oddać do użytku dużą kompostownię. W tej sytuacji, po co nam spalarnia na 180 tys. ton odpadów – oświadczył. – Prezydent uważa, ze warto ją budować, bo dostaniemy 330 mln zł unijnego dofinansowania, a potem może będzie można korzystnie ją sprzedać. A ja się pytam, czy wolno wydać setki milionów złotych na coś, co nie jest potrzebne – dodał.
Grzegorz Gruszka (SLD) nie był dzisiaj na konferencji dyplomatyczny. – Trwa niekończący się spektakl, którego kiepskim reżyserem jest pan prezydent Bruski, a asystentką spektaklu Grażyna Ciemniak – rozpoczął. Powiedział, że swoją niekompetencją i zaniedbaniami, mimo jego i ekologów apeli, naraża miasto na niepowetowane straty. – Teraz, gdy spalarnię trzeba budować, okazuje się, że potrzebna jest druga decyzja środowiskowa. Budzi to konsternację i panikę wśród wykonawców i w ProNaturze – poinformował. – Na nasze argumenty prezydent reagował arogancko i butnie, dzisiaj okazuje się, że mieliśmy rację – stwierdził, dodając, że chodzi tutaj przecież o największą inwestycję w historii Bydgoszczy.
Powodem zamieszania jest decyzja prezydenta o konieczności przygotowania kolejnego raportu pokazującego skalę oddziaływania inwestycji na środowisko. Włoski wykonawca wyłoniony w przetargu na budowę spalarni konsorcjum włoskich firm Astaldi S.p.A. oraz Termomeccanica Ecologia S.p.A. już zaskarżył postanowienie Rafała Bruskiego do wojewody kujawsko-pomorskiego. Grzegorz Gruszka tok załatwienia spraw określił jako nieodpowiedzialne i niekompetentne. – Tak się rządzić nie da. Pan Bruski ma to wszystko gdzieś. On chodzi po meczach, pojeździ jakimś tam kajakiem po Brdzie. Żyje w innym świecie – podsumował tok spraw dotyczących spalarni.
Następnie w ostrej kilkunastominutowej tyradzie poddał totalnej krytyce rządy prezydenta Bruskiego i jego ekipy. – Na początku zrobił zaciąg z wojska, część już poodsyłał, bo się nie sprawdzili. Kto rządzi ProNaturą? Przypadkowi ludzie. Na czele stoi młody chłopak, który był szeregowym pracownikiem KPEC-u w dziale zamówień publicznych – krytykował. Zarzucił, że odpowiadają za wszystko kabaretowi ludzie, dobrani po znajomości. – To nie może tak funkcjonować. To jest koniec samorządności. Nie ma żadnej dyskusji, nie ma żadnych prognoz na nowe unijne rozdanie 2014-2020. Toruń ma więcej, bo ma przygotowane wnioski. Toruń ma dobrego prezydenta, a Bydgoszcz kolejnego słabego. I te rozgrywki, i to szukanie odwrócenia uwagi na konflikcie z Toruniem są żałosne. Myślę, że ludzie połapią się w tym wszystkim. To się nie da odwrócić, że Toruń jest winny. Dzisiaj jest już chyba za późno, ale udałoby się referendum w sprawie odwołania prezydenta, tak jak się najprawdopodobniej uda w Warszawie – powiedział.