- Lewica jest w najtrudniejszej sytuacji, dużo gorszej niż w 1989 roku. Dzisiaj lewica traci wyborców, nie ma pomysłu na nowe wyzwania i nie ma ludzi, którzy mogliby to realizować. Jeżeli nie będzie zmiany, SLD zniknie – wieszczył kasandrycznie o przyszłości swojej formacji. – Jeśli Leszek Miller konferencję zrobił na Wyspie Młyńskiej, a nie pod Zachemem, to ja takiej polityki nie widzę – dodał.
Po czym przeszedł do głównego tematu dzisiejszej konferencji, czyli krytyki tego, co aktualnie dzieje się w Bydgoszczy.
- Olszewski, Jakuta, Bruski chcą wmówić mieszkańcom Bydgoszczy, że oni nie są z Platformy Obywatelskiej. Przedstawiają na konferencjach prasowych, jak to są pokrzywdzeni i do walki o partyjne stołki chcą wmanewrować bydgoszczan. A nie wolno mieszkańców Bydgoszczy wmanewrować w gierki o stołki. Pan Bruski będzie dla mnie wiarygodny, jak wystąpi z PO – ocenił Gruszka, przypominając, że z pieniędzy i rekomendacji partyjnej korzystał, uczestniczył – jak to określił – w cyrku w Ostromecku, gdzie na 4 tygodnie przed wyborami załagodzono sytuację, prosił, by wybory do władz sejmiku i Zarządu Województwa przeprowadzić po II turze wyborów prezydenckich, bo bał się, że ten skandal, który teraz obserwujemy może mu zaszkodzić. – I on udaje, że jest ofiarą systemu – dziwił się Gruszka.
Były poseł SLD ocenił, że z powodu wewnętrznych rozgrywek w Platformie Bydgoszcz jest izolowana i z tego powodu w sejmiku nikt poza bydgoskimi radnymi z naszym miastem się nie liczy.
- Przecież nikt nie wierzył, ani Olszewski, ani Jakuta, ani minister Piotrowska, że jest szansa na wybranie pana Pawłowicza na marszałka. Pan Pawłowicz miał zebrać głosy, bo jest popularny, miał wspomóc PO i to zrobił – ocenił sytuację Grzegorz Gruszka. – Przecież nikt z nich nie pojechał do Włocławka, Inowrocławia, czy Grudziądza szukać wsparcia dla pana Pawłowicza. Oni nic nie zrobili, a dzisiaj jest próba pokazania mieszkańcom Bydgoszczy, że się staraliśmy, ale nam nie wyszło – dodał.
Grzegorz Gruszka wyjaśnienia marszałka Całbeckiego uznał za logiczne. – Partia podjęła decyzję, jest decyzja. On realizuje uchwałę Rady Regionalnej PO. On nawet pozwolił sobie zwrócić uwagę pani premier, swojej szefowej partyjnej, że on się jej w skład rządu nie wtrącał. Takie są reguły gry. W Radzie Regionalnej ma większość. Oszukiwano mieszkańców Bydgoszczy, że mieliśmy szansę na marszałka. Nie mieliśmy i nie mamy. Nie przeszkadza mi, że pan Całbecki jest z Torunia, przeszkadza mi, że jest słabym marszałkiem. Niech ten marszałek będzie z Wąbrzeźna, ze Żnina, nieważne skąd, byleby ciągnął to województwo do góry – stwierdził.
Polityk SLD skrytykował działalność partii opozycyjnych. – PiS jest bardzo słabą opozycją. Minął tydzień, wiele się w Bydgoszczy dzieje, a PiS milczy – ubolewał. Na koniec wyraził obawy co do możliwości ubiegania się Bydgoszczy o środki unijne w nowej perspektywie. – Nie mamy żadnego projektu gotowego, a pan Całbecki nic nam teraz nie pomoże – stwierdził.