NIK uznał, iż nielegalne było utworzenie przez miasto piłkarskiej spółki WKS Zawisza, gdyż jej działalność statutowa związana jest ze sportem profesjonalnym i ?nie stanowi zaspokajania zbiorowych potrzeb wspólnoty?. Jako niegospodarne ocenił objęcie przez miasto w latach 2010-11 akcji spółki Zawisza w wysokości 3 mln 700 tys. zł, gdyż nie poprawiło to jej wyników finansowych ani nie przyczyniło się do wzrostu majątku trwałego. Negatywnie ocenił udzielenie przez Urząd Miasta w latach 2011-13 czterech zamówień publicznych w trybie z wolnej ręki na zadania polegające na wykonywaniu usług promocyjnych przez WKS Zawisza na rzecz miasta.
Zastrzeżenia stanowią dokument dość obszerny, gdyż wiele miejsca zajmują w nim dywagacje natury ogólnej. Dotyczą one oceny? Najwyższej Izby Kontroli oraz jej pracowników.
Z lektury zastrzeżeń dowiadujemy się, że NIK jest organem, który skupia w jednym ręku nadmierną władzę. Owo ?niebezpieczne nagromadzenie władzy może prowadzić do zaniku poszanowania dla zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawa.?
Tę krytyczną ocenę powtórzył prezydent podczas konferencji prasowej, a nawet dał do zrozumienia, iż działalność NIK-u jest sprzeczną z konstytucją, która przecież zapewnia obywatelom RP możliwość odwoływania się do drugiej instancji. Zwrócił też uwagę, że ten organ zatrudnia również osoby o wykształceniu nieprawniczym, co można było uznać za sugestię , że kontrolerzy NIK nie posiadają stosownych kompetencji.
- NIK powinien z wielką ostrożnością podchodzić do wszystkiego, co napisze, bo oceny, które tam są formułowane są bardzo ważne nie tylko w sensie prawnym, ale także społecznym i politycznym ? pouczył Bruski Najwyższą Izbę Kontroli, a zastrzeżenia do wniosków pokontrolnych, których, jak przyznał jest współautorem, są właściwie druzgocącą krytyką samej kontroli. Podważona została nawet jej legalność, a NIK został uznany za nierzetelny i wykorzystujący w sposób nieuprawniony zdobyte wyjaśnienia. Zaś kontrolerzy NIK-u, zdaniem prezydenta, nie rozumieli specyfiki kontrolowanej spółki, nie dokonali właściwych analiz, mało tego, używali we wnioskach pokontrolnych pojęć niezgodnie z ich definicjami, które można znaleźć w słowniku języka polskiego. Słowem, dyletanci.
Kiedy Rafał Bruski zakończył, jeden z obecnych na konferencji dziennikarzy stwierdził, iż prezydent dokonał miażdżącej oceny jednej z najwyżej usytuowanych instytucji państwa polskiego. – To, że jest miażdżąca, to jest pana opinia, ja przedstawiłem jedynie fakty ? odparł prezydent.
- Nie znam tych zastrzeżeń, bo do nas nie dotarły – powiedział nam Jarosław Wenderlich, szef bydgoskiej delegatury NIK. Rozmawialiśmy z nim w piątek, 24 maja, a konferencja prasowa, podczas której prezydent przedstawił zastrzeżenia dziennikarzom, odbyła się 21 maja.
Przekazaliśmy dyrektorowi Wenderlichowi główne tezy wystąpienia prezydenta Bruskiego, między innymi zarzut niekompetencji, który padł pod adresem kontrolerów NIK.
- Obie osoby, które dokonały kontroli, mają wykształcenie prawnicze. Jedna z nich ma także skończoną aplikację notarialną i kontrolerską oraz zdany egzamin radcowski. Poza tym przed przesłaniem wniosków pokontrolnych prezydentowi Bydgoszczy, przesłaliśmy je do oceny merytorycznej departamentowi prawnemu NIK w Warszawie ? poinformował szef bydgoskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli.
– Jeśli chodzi o kontrole, to jest czynność, którą jak najbardziej należy wykonywać, ale ona zawsze musi być racjonalna i efektywna, nie kontrola sama dla siebie i wszystkiego. Te czasy bezpowrotnie minęły, ale może nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą ? stwierdził na zakończenie konferencji prasowej Rafał Bruski.Wypada teraz czekać, kiedy zastrzeżenia prezydenta dotrą do Najwyższej Izby Kontroli, bo póki co mamy do czynienia jedynie z zastrzeżeniami internetowymi. Czyżby siła argumentacji była tego rodzaju, że można ją zaprezentować wyłącznie dziennikarzom, którzy nie posiadają wykształcenia prawniczego?