Dzisiaj w Bydgoszczy o godz. 17 odbyły się dwie uroczystości ku czci bohaterów Powstania Warszawskiego. Jedna, oficjalna odbyła się przed pomnikiem Powstania Warszawskiego ? u zbiegu ulic Gdańskiej i Czerkaskiej, na które zapraszało Miasto Bydgoszcz, Garnizon Bydgoszcz, Koło Terenowe Związku Powstańców Warszawskich, Dekanat Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, druga społeczna, została zorganizowana przez Bydgoskie Patriotki i kibiców Zawiszy Bydgoszcz na Starym Rynku.
Dojście na Stary Rynek jest utrudnione. Ulica Mostowa jest w trakcie remontu i dojść na miejsce uroczystości można było jedynie wytyczoną trasą. Ruch chyba większy niż zwykle. Widzę grupki kibiców spieszących na świętowanie rocznicy powstania i innych młodych udających się na piwo do staromiejskich knajp – zaczyna się przecież weekend.
Dochodzę do ul. Grodzkiej i staję jak wryty. Pod ścianą stoi grupka młodych chłopców, zatrzymanych przez funkcjonariuszy policji. Wiadomo, dlaczego tutaj się znaleźli – zdradzają ich koszulki: jeden z nich ubrany jest w rocznicową koszulkę ku czci powstańców z datą 1944 i napisem: “Lepiej umierać stojąc, niż żyć na kolanach”, drugi ma wymalowany znak Polski Walczącej, kilku innych znak Zawiszy.
Dlaczego stoją pod ścianą jak zbiry? – zastanawiam się i przystaję, by dowiedzieć się, co się stało. Obaj funkcjonariusze są w trakcie legitymowania. Jeden trzyma plik zebranych dowodów osobistych, jest między nimi jedna lub dwie legitymacje szkolne. Trwa to długo, bo dzwoni na komisariat i chyba dobrze słyszę, że podaje numery PESEL. Wtedy doznaję olśnienia: no tak mają patriotyczne koszulki, no i te z emblematami Zawiszy. Wiadomo, na Starym Rynku uroczystości organizują nie władze, tylko jest to zgromadzenie społeczne, spontaniczne. Teraz są sprawdzani, czy nie figurują w wykazach kryminalistów. Na odprawie dowódcy na pewno uczulili młodych funkcjonariuszy, że na bydgoskim rynku zbiera się element społecznie niebezpieczny, chuligański, który może wzniecić zamieszki i dobrze by było w zarodku wybić im z głowy próbę wzniecenia zadymy. Utwierdziło mnie w tym zachowanie funkcjonariuszy, pewnych siebie, traktujących uczniów jak chuliganów przyłapanych na bandyckim wybryku i że teraz to on im na pewno nie ujdzie na sucho.
Tymczasem trudno było dostrzec, by zatrzymani chłopacy byli przestraszeni. Widać, że do nieśmiałych nie należą. Ich reakcje były jednak niecierpliwe, wszak za moment miała się rozpocząć uroczystość na rynku, a oni nie wiadomo, jak długo jeszcze będą stać pod ścianą. Jeden z nich powiedział: “Zaśpiewajmy Rotę”. Nikt jednak nie podchwycił Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród.
- Wszyscy już spisani? – spytał jeden z funkcjonariuszy. W odpowiedzi któryś z zatrzymanych podsunął kolejny dowód osobisty. Gdy dane osobowe wszystkich znalazły się w notesach i dowody oraz legitymacje szkolne zostały zwrócone, mogłem podejść i zapytać, dlaczego legitymowanie tych młodych odbyło się w tak wyzywającej i przywołującej nie najlepsze czasy formie.
- Udokumentowaliśmy fakt popełnienia wykroczenia – wyjaśnił mundurowy. – Jeden z nich w publicznym miejscu rzucił peta na ziemię – dodał, informując o naruszeniu prawa.
- Dlaczego wszyscy stali pod ścianą? – pytam. – Wyglądali jak młodzi powstańcy 70 lat temu, schwytani w łapance – tłumaczę swoje oburzenie.
- Będą świadkami popełnienia wykroczenia – wyrecytował stróż prawa.
Tym co zaszło, byłem tak zszokowany, że wcale nie spytałem funkcjonariuszy, czy domniemany sprawca wykroczenia będzie teraz wezwany na przesłuchanie i zostaną mu przedstawione zarzuty, bo nie widziałem, by wypisany został mandat karny. Ochłonąłem, gdy młodych chłopaków zobaczyłem ponownie na rynku skandujących: Cześć i chwała bohaterom!
No tak, mamy przecież wolną Polskę. To dlatego funkcjonariusze puścili na uroczystości wszystkich wolno: i domniemanego sprawcę, i świadków, a przecież mogli ich załadować do policyjnej suki i dalej czynności prowadzić na terenie komisariatu.