Koncert zaczął się punktualnie o 18.00. Przyciągnął około 40-50 osób. Kwintet zagrał utwory znane z filmów, między innymi “Skrzypka na dachu”, “Hymn Bojowy Republiki“ (“The Battle Hymn of the Republic”) i wspomniany motyw z filmu Titanic, czyli “My Heart Will Go On”. Ten utwór, kojarzony z głosem Celine Dion, a nie z puzonem, zdołał zatrzymać dużą grupę zagranicznych turystów. Przez chwilę wzdłuż całej barierki mostu Sulimy-Kamińskiego stali widzowie. Potem odeszli, podobnie jak chmury, które o mało nie zmusiły muzyków do zakończenia koncertu przed czasem.

Po około dwudziestu minutach gry na widzów spadł drobny deszcz. Prowadzący zapowiedział, że muzycy spróbują następnym utworem rozgonić chmury. W przeciwnym razie koncert zostanie zakończony. Próba przepędzania chmur za pomocą dźwięków trąb i puzonów zakończyła się sukcesem.

Prowadzący dokonał specyficznej, jak gdyby politycznej, interpretacji tego osiągnięcia: – Dzisiejszy koncert odbył się z iście pokerową zagrywką. Wystawieni byli państwo na niebezpieczeństwo deszczu. Udało się! Wielkie brawa dla Bery Brass Band. To dzięki nim nie potrzeba było tych słynnych rosyjskich samolotów do przeganiania chmur, bo sobie radzimy w inny sposób.

Koncert potrwał 45 minut. Na koniec były podziękowania w imieniu prezydenta miasta, który najwidoczniej słowem albo duchem towarzyszy już teraz każdemu miejskiemu “czasoumilaczowi”.

Nie sposób przybliżyć sylwetek wykonawców, ponieważ ani w zapowiedzi, ani nigdzie w sieci, nie da się odnaleźć choćby wzmianki na temat zespołu Bery Brass Band. Organizatorzy nie podali też ich nazwisk. Może został zawiązany specjalnie na tę jedyną w swoim rodzaju okazję? Ale jeśli tak, to dlaczego nie został nazwany Bydzia Brass Band? Nie ma się co czepiać. Miło było posłuchać. Za tydzień kolejny koncert na barce Lemara.