Swoją prelekcję w bydgoskim Klubie Inteligencji Katolickiej poświęcił prof. dr hab. Andrzej Dyszak utworom poetyckim Karola Wojtyły powstałym zanim ich autor został pierwszym słowiańskim papieżem.
- Znamienny jest fakt, że pierwszy i jak dotąd jedyny słowiański papież okazał się także poetą, który zafascynowany był m.in. poezją Juliusza Słowackiego - zauważył szczególną zbieżność prof. Andrzej Dyszak, rozpoczynając w bydgoskim Klubie Inteligencji Katolickiej prelekcję na temat twórczości poetyckiej Karola Wojtyły i przypomniał wiersz Słowackiego zatytułowany „Słowiański papież”. Po 130 latach wizja romantycznego wieszcza stała się faktem, gdy w 1978 r. na tronie papieskim zasiadł nasz wielki rodak.
Karol Wojtyła zaczął pisać wiersze w okresie gimnazjalnym. Jego młodzieńcza twórczość inspirowana była wierszami Emila Zegadłowicza o pięknie beskidzkiej przyrody. Od Leśmiana i Zegadłowicza zaczerpnął przyszły papież upodobanie do tworzenia neologizmów.
Pierwszy, niezachowany tomik Wojtyły nosił tytuł „Ballady beskidzkie”, drugi został zatytułowany „Renesansowy psałterz (Księga słowiańska)”. Znalazło się w nim 17 sonetów, będących poetyckim pokłosiem pobeskidzkich wędrówek. Zachwytowi dla piękna przyrody towarzyszą umiłowanie ojczystej tradycji, momenty szczególnego zespolenia z Bogiem i refleksja nad porządkiem świata i powinnościami artysty.
Ten list, Drogi, do Ciebie, bo z Tobą się dzielę
wschodami zórz i chlebem białych błogosławieństw,
i blaskiem, który księżyc rozsuł po popiele,
tęsknotami za Złotym Wiekiem – w śnie – na jawie…
A tu mosty, tu drogi, tu ciernie. Tak co dzień.
Ludzkość spętanym skrzydłom wciąż łoży objaty.
Lecz oto jest poeta – piastowicz-kołodziej:
niech pobuduje mosty, drogi wskroś zatraty.
Wznosić tedy poczynam młodzieńczy most Dążeń:
budowla kaskadami upiętrzona w górę.
(List do Przyjaciela)
Po wojnie, od roku 1950, Karol Wojtyła, wówczas już wikariusz w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Niegowici, publikował swoje utwory w prasie katolickiej pod literackimi pseudonimami Andrzej Jawień, AJ i Piotr Jasień, a po 1961 roku jako Stanisław Andrzej Gruda.
Niemałą część swojego blisko godzinnego wystąpienia prof. Dyszak, jak na językoznawcę przystało, poświęcił warstwie leksykalnej, czyli językowi poetyckiemu Karola Wojtyły. Przede wszystkim zwrócił uwagę na to, że przyszłemu papieżowi, tak samo jak romantycznemu poecie, ta sprawa bardzo leżała na sercu, na dowód czego przytoczył poetyckie credo księdza-poety z tomu „Narodziny wyznawców” (1961 r.)
Świat jest pełen ukrytych energii, które zuchwale
nazywam po imieniu.
Słowa przeto nie będą płaskie, lecz pełne:
towarzyszy im odczucie zrywu;
nie przelatują jednak w pośpiechu jak w górach woda
po kamieniach, nie mijają w oczach jak drzewa -
trzeba się im przypatrywać długo,
tak jak owadom przez szybę...
I wciąż, i wciąż pod słów powierzchnią czuć dno,
by na nim oprzeć stopę.
- Czyż słowa te nie przypominają wyznania Juliusza Słowackiego, które wieszcz wypowiedział w „Beniowskim”? Porównajmy - zaproponował bydgoski naukowiec.
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Jednym ze słów, które miały dla Karola Wojtyły szczególne znaczenie i często występuje w jego poezji jest słowo ojczyzna.
Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega
ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak go pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą
wypełnia.
(Myśląc Ojczyzna)
Jak pomnożyć skarb, którym jest ojczyzna, pyta podmiot liryczny i nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to porte-parole autora.