Młode pelikany są bezradne w zetknięciu ze starym kondorem

Jan Bednarek zasłużył na wysoką premię. Jako rzecznik prokuratury walczy o jej dobre imię z takim zaangażowaniem, z jakim czyniłby to każdy zdradzany małżonek, aby nie przylgnęło do niego miano rogacza. Pomaga mu superowe rozeznanie bydgoskiego rynku medialnego. Prokurator Bednarek doskonale wie, że dziennikarze łykają tutaj każdą ściemę jak młode pelikany, więc z tej wiedzy bez skrupułów korzysta.

W minionym tygodniu przystąpił do niwelowania złego wrażenia, jakie przyniosły publikacje, informujące o budzących zgrozę wynikach kontroli dokonanych w jednostkach podlegających bydgoskiej Prokuraturze Okręgowej. Ujawniły one fałszowanie statystyk. Żeby dobrze wypaść w sprawozdaniach, prokuratury rejonowe rejestrowały zgłoszenia o przestępstwie do rejestru spraw niepodlegających rozpatrzeniu, czyli tzw. śmietnika. Prokurator apelacyjny w Gdańsku był do tego stopnia zbulwersowany rezultatami kontroli w okręgu bydgoskim, że przesłał do wszystkich podlegających mu prokuratur okręgowych pismo kategorycznie zakazujące takich praktyk.

Rzecznik prokuratury okręgowej na pewno zna to pismo prokuratora apelacyjnego. Ale, jak by to powiedział Korwin, zwyczajnie rżnie głupa. Starczy przeczytać, jak przedstawił sprawę dziennikarzowi ?Expressu Bydgoskiego?: ?Skala zjawiska nie wpłynęła znacząco na poprawienie statystyk prokuratur. Zbadano zaledwie znikomy odsetek spraw, którymi się zajmowaliśmy. W 2013 roku, kiedy odbywała się lustracja, do dwóch bydgoskich prokuratur wpłynęło około 13 tys. spraw. Lustracją objęto 106, a nieprawidłowe wpisywanie do rejestru Ko stwierdzono w 51 z nich.?

Dziennikarz zachował się jak młody pelikan i bezkrytycznie łyknął tę informację. A trzeba by przypomnieć prokuratorowi Bednarkowi, w jaki sposób kontrole określają skalę nieprawidłowości. Kiedy spraw do zbadania jest bardzo wiele, setki albo tysiące, metodą losową wybiera się do kontroli jakąś ich część. Tak czyni Najwyższa Izba Kontroli i w ten sam sposób przebiegała lustracja spraw zarejestrowanych w prokuraturach rejonowych okręgu bydgoskiego.

?Łącznie zespół lustracyjny zakwestionował zasadność rejestracji w rejestrze Ko 50,5 proc. zbadanych spraw? – stwierdził prokurator apelacyjny. To go właśnie niesłychanie zaniepokoiło i nic w tym dziwnego. Jeżeli w ponad połowie losowo wybranych do skontrolowania spraw stwierdzono niewłaściwe zarejestrowanie, to można przyjąć, że zbliżony wynik przyniosłoby zbadanie wszystkich zawiadomień o przestępstwie, które wylądowały w tzw. śmietniku. Jednak, dzięki prokuratorowi Bednarkowi, zaczęła funkcjonować informacja, iż skala nieprawidłowości jest mikroskopijna. Ekstra premia mu się należy. Jak Burkowi micha.

Obywatelska ofensywa Józefa Herolda

Były redaktor bydgoskiej ?Gazety Wyborczej? ciągle coś słusznie obywatelskiego wymyśla. Na przykład kilka miesięcy temu wymyślił obywatelską wigilię w Miejskim Centrum Kultury. To był przysłowiowy strzał w dziesiątkę, gdyż bydgoszczanie, jak jacyś jaskiniowcy, dzielili się wcześniej opłatkiem jedynie w domach, miejscach pracy oraz podczas miejskiej wigilii na Starym Rynku. Dzięki uobywatelnieniu opłatka w MCK część z nich osiągnęła wyższy etap rozwoju.

To osiągnięcie Herolda nie zaspokoiło. W zeszłym tygodniu zorganizował pierwsze spotkanie ?Obywateli Bydgoszczy?. Szkoda, że o nim nie wiedziałem, bo bym poszedł do Park Hotelu. Chociaż nie wiem, czy zostałbym wpuszczony. Józef Herold arbitralnie ustalił listę osób zasługujących na miano obywatela Bydgoszczy. Na dodatek, znalazłem ją jedynie w ?Gazecie Wyborczej?, czyli była to informacja z gatunku ścisłego zarachowania. Szkoda, że w bydgoskich mediach nie znalazła się relacja z tego spotkania. Nie zostały widocznie powiadomione o tej cennej inicjatywie, czyli nie zostały uznane za wystarczające obywatelskie. Oczywiście, za wyjątkiem jedynie słusznej gazety.

Z ?Wyborczej? dowiedziałem się, że Herold bruździ Bruskiemu. Prezydent się szczyci z upowszechnienia mechanizmów obywatelskich w mieście, a były redaktor naczelny organizuje spotkania, bo ?brakuje forum wyrażania opinii?. Znaczy kiepsko z obywatelskością w Bydgoszczy.

A może Herold chce sobie przydać ważności? Zorganizował spotkanie. Prowadził spotkanie. Wyznaczył temat i cel spotkania. ?Wyborcza? przytoczyła jego wypowiedź: ?Ponieważ wśród zaproszonych gości są ludzie sukcesu, chcemy być czymś w rodzaju niezależnego ośrodka opinii?.

Poniżej ustalony przez Józefa Herolda skład osobowy niezależnego ośrodka opinii publicznej.

Andrzej Adamski, prof. Aleksander Araszkiewicz, Jakub Błaszak, Krzysztof Budka, prof. Jerzy Burczyk, Marek Chamot, Emilia Czekała, Michał Dębczyński, Katarzyna Dobrzańska, Renata Girzejowska, dr Włodzisław Giziński, mec. Piotr Górecki, Katarzyna Gwoździńska, prof. Marek Harat, prof. Marek Jakubowski, Leszek Jeneralczyk, dr Grzegorz Kaczmarek, Magdalena Karpińska, Daria Kieraszewicz, Aleksandra Kłaput-Wiśniewska, Krzysztof Kopyciński, Jan Kośmieja, Waldemar Kotecki, Karolina Kowalska, mec. dr Jarosław Kuropatwiński, dr hab. Roman Leppert, dr Michał Ławicki, prof. Jacek Maciejewski, dr Tomasz Marcysiak, Henryk Martenka, dr hab. Katarzyna Matuszak, Waldemar Matuszak, mec. Janusz Mazur, mec. Justyna Mazur, prof. Bernard Mendlik, Marian Mroziński, dr Stefan Pastuszewski, dr Marta Pilaczyńska, Grzegorz Pleszyński, prof. Katarzyna Popowa-Zydroń, Andrzej Półgrabski. Zdzisław Pruss, dr Krzysztof Rożnowski, dr hab. Piotr Salaber, dr hab. Marek Siwiec, Piotr Skrzypczak, Aleksandra Sowa, prof. Janusz Stanecki, Jakub Szatkowski, Bartłomiej Walczak, Monika Wiłkość, Jarosław Wojczakowski, prof. Mariusz Wysocki.

Ponieważ do składu niezależnego ośrodka opinii publicznej Józef Herold powołał prominentnych członków Obywatelskiej Rady Kultury, uważam że doszło do wrogiego przejęcia. Obywatele Bydgoszczy pożarli Obywateli Kultury.