– Jak się pan przedstawia, przychodząc do szkoły na spotkanie z młodzieżą? Mówi pan: jestem nawróconym perkusistą?

- (śmiech) Nic nie mówię. Przychodzę z bębenkami. Gram sobie i śpiewam. A potem trochę opowiadam o tym, co się wydarzyło w moim życiu i czego nie ja jestem autorem. Nigdy nie marzyłem, nie pragnąłem, nie myślałem, że coś takiego mnie spotka w życiu.

– Co się wydarzyło w pańskim życiu?

- Nie myślałem, że będę autorem kilkunastu książek tłumaczonych na różne języki, że będę jeździł po całym świecie, prowadził dni skupienia i rekolekcje w seminariach duchownych, parafiach, więzieniach, ośrodkach dla narkomanów.

– Ma pan przygotowany scenariusz na spotkania z młodzieżą?

- Nigdy nie wiem, co będę opowiadał. To samo przychodzi. Lubię się spotykać z młodzieżą. Jej się nie da oszukać. Młodzież od razu rozpoznaje, kto jest autentyczny, a kto wciska kit.

– Pan daje świadectwo żywej wiary. A wiara jest łaską. Dlaczego jedni dostępują łaski wiary, a inni nie?

- Dowiemy się o tym pięć minut po śmierci. Na Bożym sądzie nie będą mnie pytać, ile napisałem książek, ile odbyłem spotkań różańcowych na całej kuli ziemskiej. Zapytają mnie tylko o jedno: czy byłeś miłosierny? To cały sąd Boży. Jedyne kryterium to uczynki miłosierdzia.

– Religijność się nie liczy?

- Nie daj Boże, by religia stała się Bogiem dla kogoś. To wielkie niebezpieczeństwo, bo wtedy się uważa, że w imię religii można wszystko robić. A Pan Bóg nie jest religią. Pan Bóg jest miłością.

– Niektórzy sądzą, że wystarczy chodzić do kościoła.

- Pan mówi: ?Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem daleko jest ode Mnie?. Matka Boża prosi od 33 lat: dzieci, módlcie się sercem. Czasem więcej zadziała jedno szczere westchnienie do Boga niż wygłoszenie tysięcy najmądrzejszych słów. Można śpiewać piosenki religijne i w tym szukać własnej chwały, a nie chwały Pana Boga.

– Jak jest pan przyjmowany w środowisku artystycznym?

- Zapytał mnie o to kiedyś bp Rakoczy. Gdyby moi koledzy i koleżanki, muzycy i aktorzy, widzieli we mnie najpierw człowieka pobożnego, to by mnie skreślili natychmiast. Oni muszą zobaczyć człowieka, z którym przyjemnie zasiąść do stołu, być w jego towarzystwie, a przede wszystkim człowieka, na którym można polegać 24 godziny na dobę.
Mój Anioł Stróż mówi mi codziennie, żebym niczego nie wymyślał, broń Boże, żadnych pobożnych rzeczy, tylko: Pamiętaj! Każdy człowiek, jakiego spotkasz, jest postawiony przez samego Pana Boga na twojej drodze. Wysłuchaj go do końca! Każdy z tych ludzi jest w czymś lepszym od ciebie. Mało że lepszy. Jest jedyny i niepowtarzalny za całej kuli ziemskiej.

– Gdzie pan spędzi święta Bożego Narodzenia?

- Ponad pięćdziesiąt lat jeżdżę po świecie. Święta wielkanocne kilka razy spędziłem za granicą, ale nie opuściłem w domu ani jednej wigilii. Nic bardziej nie łączy niż wspólna modlitwa i spotkanie rodziny przy świątecznym stole.