Senator PO Jan Rulewski czas jakiś chodził w glorii sprawiedliwego i niezależnego senatora. Głosił wszem i wobec, że wniesie poprawkę do ratyfikacji ?Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej?, która to poprawka przesuwała czas procedowania nad konwencją do 2016 roku. O samej konwencji wyrażał się krytycznie. Uważał, że jest pełna nieprecyzyjnych określeń i sformułowań typu: płeć społeczna itd. Ale mu się odmieniło.

Poprawkę swoją wycofał i z zastrzeżeń zrejterował po wczorajszym spotkaniu senatorów z Ewą Kopacz. Konwencja została wczoraj przez senat głosami głównie senatorów z PO ratyfikowana.

Zapytaliśmy Jana Rulewskiego, dlaczego wycofał swoją poprawkę i głosował za przyjęciem konwencji. – Zgłosiłem poprawkę w przekonaniu, że jest słuszna, że pozwoli dotrzeć do pojęć konwencji ? tłumaczy Jan Rulewski. – A konwencja wzywa do wniesienia do polskiego ustawodawstwa ludzików genderowych, płci kulturowej, więc trzeba się nad tym zastanowić. Pani premier przyszła do senatu i namawiała do głosowania za. Zaprzeczam natomiast, że senatorowie byli przez panią premier szantażowani. Nie obowiązywała w tym głosowaniu dyscyplina. Nieczysto zagrał Włodzimierz Cimoszewicz, który twierdził, że poprawka jest niekonstytucyjna. Głosowałem tak, jak głosowałem, bo chciałem być lojalny wobec Platformy. Zwrócę też uwagę na to, że prezydenta nie zobowiązują do podpisania konwencji żadne terminy. I on może dać czas do namysłu.