Pod koniec 2016 roku prokuratura zaczęła  międzynarodowym listem gończym ścigać bydgoszczanina, który wraz z bratem wzbogacił się w wyniku afery alkoholowej. Od kilku miesięcy Janusz S. starał się o list żelazny.

Pierwszy wniosek  o wydanie listu żelaznego został złożony w lutym br. Potem go wycofano, a po miesiącu do  III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Bydgoszczy trafił nowy wniosek. Sąd dwukrotnie przekładał wydanie decyzji, żądając dostarczenia dodatkowych dokumentów.

W piątek, 29 czerwca, ukazała się w „Gazecie Pomorskiej” informacja, że sąd się do wniosku o wydanie listu żelaznego przychylił.  Janusz S.musiał wpłacić poręczenie majątkowe w wysokości miliona zł.

List żelazny daje podejrzanemu gwarancje, że nie zostanie aresztowany, lecz będzie odpowiadał z wolnej stopy.

Pełnomocnik Janusza S., mec. Barbara Wiaderek, zapewniała dziennikarzy, że jej klient się nie ukrywa, a jedynie leczy się za granicą po przebytym w 2016 roku zawale. Nie mógł przyjechać do kraju, żeby złożyć zeznania, z powodu stanu zdrowia (chodzi o różnicę ciśnień w samolocie). Jak stwierdziła, prokuratura od grudnia 2016 roku wiedziała, gdzie przebywa Janusz S., dlatego wydanie listu gończego bardzo ją zdziwiło.

W liście gończym, który był umieszczony na stronie internetowej Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, znajdował się krótki opis czynów, o których popełnienie był podejrzewany. Prokuratura prowadzi postępowanie, którego celem jest wyjaśnienie wyprowadzenia z majątku Domaru 35 mln zł.