W grudniu 2013 roku oddano do użytku Trasę Uniwersytecka i bardzo szybko okazało się, że nawierzchnia jezdni na kilku odcinkach jest pofałdowana. Wtedy bydgoski Zarząd Dróg został poddany krytyce medialnej. Uciekł jednak szybko przed docinkami, prezentując negatywnego bohatera tej sprawy.
Janusz Śmigielski, główny inżynier Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, podpisał protokół odbioru, w którym jest mowa o tym, że powstałe nierówności to wada niedająca się usunąć. A to oznacza, że nie można żądać od głównego wykonawcy pieniędzy na naprawę. Można go tylko obciążyć karą 18 tys. zł za spowodowanie usterki nieusuwalnej. Tymczasem koszt naprawy to około 130 tys. zł. Janusz Śmigielski został 30 grudnia zwolniony z art. 52 k.p., ale ponieważ nie poczuwał się do winy, odwołał się do Sądu Pracy.
Na pierwszej rozprawie, 29 maja, sąd przesłuchał świadków strony powodowej. Byli nimi członkowie komisji odbiorczej: Bartosz Banas, Danuta Jeleniewska, Jacek Piotrowski, Jacek Witkowski, Janina Jodkowska, Janusz Nowacki, Krzysztof Bonk, Mariusz Antczak i Paweł Migała.Z ich zeznań wynikało, że przewodniczący komisji pełnił funkcję koordynacyjną. Organizował spotkania zespołów branżowych, analizujących kolejne etapy budowy. Do wyznaczonego terminu odbioru na wszystkich inspektorach nadzoru ciążył obowiązek zbadania w zakresie reprezentowanych przez siebie branż zgodności wykonanych prac z dokumentacją. Po zbadaniu sporządzali listę usterek usuwalnych i nieusuwalnych.
Za stan nawierzchni odpowiedzialny był inspektor nadzoru Mariusz Antczak. Zeznał on, że wyniki laboratoryjnych badań nawierzchni otrzymał dopiero rano w dniu podpisywania protokołu odbioru i przy pomocy kierowniczki laboratorium zakwalifikował wady jako usuwalne i nieusuwalne. Następnie tę listę przekazał Januszowi Śmigielskiemu i stała się jednym z załączników do protokołu odbioru, który został zaparafowany przez wszystkich członków komisji odbiorczej.
W środę, 25 czerwca, odbyła się druga rozprawa. Zeznawała Katarzyna Oskaldowicz, kierownik laboratorium drogowego w ZDMiKP, jedyny świadek strony pozwanej. Sędzia Katarzyna Błażejowska zapytała ją, czy wie, za co został zwolniony Janusz Śmigielski. – Za protokół. Według mnie źle zostały zakwalifikowane nierówności na Trasie Uniwersyteckiej – wyjaśniła pracownica Zarządu Dróg, ale nie potrafiła wyjaśnić, czyja to wina. – Nie wiem, czy decyzję podejmował inspektor, czy pan Janusz – wyznała. Sędzia Katarzyna Błażejowska dociekała jednak, kto zajmował się kwalifikacją nierówności. – Wyniki laboratoryjne przekazaliśmy inspektorowi nadzoru – odpowiedziała kierownik laboratorium drogowego w ZDMiKP.
Katarzyna Oskaldowicz wytłumaczyła powody tak późnego przeprowadzenia badań. Wcześniej na jezdni stał ciężki sprzęt, potem spadł śnieg, poza tym nawierzchnia nie była oczyszczona z piasku. Świadek zeznała, że powiadomiła w rozmowie o wynikach badań Janusza Śmigielskiego. – Nie mam takiej wiedzy – odpowiedziała na pytanie sądu, czy przewodniczący komisji był merytorycznie uprawniony, by to ująć w protokole.
- Jaka była reakcja powoda, gdy poinformowała go pani o wynikach badań? ? zapytała świadka mec. Magdaleny Szajda, pełnomocnik dyrektora ZDMiKP. – Reakcja była taka, że z powodów politycznych mają być dokonane potrącenia – odpowiedziała Katarzyna Oskaldowicz, co najwyraźniej zadziwiło Janusza Śmigielskiego.
Następną częścią rozprawy było przesłuchanie stron. Janusz Śmigielski miał wyjaśnić sposób działania komisji odbiorczej. Okazało się, że nie istnieje żaden regulamin ani zakres obowiązków przewodniczącego komisji. Zwyczajowo jest to funkcja ściśle administracyjna i polega na skompletowaniu materiałów od wszystkich inspektorów nadzoru. Przewodniczący nie ma prawa wydawania poleceń służbowych pozostałym członkom komisji.
- Co mógł przewodniczący zrobić z wynikami badań laboratoryjnych? ? pytała sędzia Katarzyna Błażejowska. – Tylko przyjąć do wiadomości – wyjaśniał Janusz Śmigielski. ? Kto był uprawniony do kwalifikowania wad? ? brzmiało kolejne pytanie. ? Wyłącznie inspektor nadzoru – brzmiała odpowiedź powoda.
Mec. Magdalena Szajda zadała Januszowi Śmigielskiemu bardzo wiele różnych pytań. Na przykład, czy po otrzymaniu wypowiedzenia próbował skontaktować się z dyrektorem Kozłowiczem i wyjaśnić sprawę. Kiedy usłyszała, że nie próbował, zapytała, dlaczego, a sędzia uchyliła to pytanie, stwierdzając, że nie ma takiego obowiązku. Pełnomocnik pozwanego interesowało też, jak powód zakwalifikowałby wady, gdyby znał dokładne wyniki badań. – Jako przewodniczący komisji nie miałem na to najmniejszego wpływu. Jako inspektor nadzoru trzymałbym się wytycznych i specyfikacji – wyjaśnił były wicedyrektor ZDMiKP.
- Dlaczego zwolnił pan powoda z art. 52? ? zapytała dyrektora Mirosława Kozłowicza prowadząca rozprawę sędzia. – Ponieważ dopuścił do niewłaściwego zakwalifikowania nierówności na Trasie Uniwersyteckiej – uzasadnił szef bydgoskich drogowców, który uważa, że dzięki swojemu doświadczeniu i autorytetowi przewodniczący komisji mógł doprowadzić do innego ich zakwalifikowania.
Wyraził też pogląd, że członkowie komisji nie podlegali mu wprawdzie służbowo w przedsiębiorstwie, ale w obrębie komisji podlegali. Następnie wyjaśnił sądowi: – Według nauki zarządzania mamy dwie struktury: struktury stałe w przedsiębiorstwie i struktury powoływane czasowo. Pan przewodniczący był szefem struktury czasowej, powołanej do wykonania określonego zadania. Zapytany, czy w ZDMiKP istnieją wewnętrzne przepisy, regulujące zakres kompetencji przewodniczącego komisji, odparł: – Szczerze powiem, że nie wiem. Chyba nie ma. Moim zdaniem, ranga przewodniczącego mówi sama za siebie.
Dyrektor bydgoskiego Zarządu Dróg zrelacjonował przebieg wydarzeń. 23 grudnia ukazała się w jednej z gazet informacja o falującej nawierzchni na Trasie Uniwersyteckiej i dostał od prezydenta polecenie wyjaśnienia tej kwestii. Wziął od ?pana inżyniera?, jak nazywał Janusza Śmigielskiego, protokół odbioru i zanalizował go ze swoim zastępcą do spraw inwestycyjnych, a potem wezwali kierownik laboratorium, która potwierdziła ich przypuszczenia, że niektóre wady winne być inaczej zakwalifikowane.
Szef bydgoskich drogowców opowiedział o wyjaśnieniach uzyskanych później od inspektora Mariusza Antczaka, który ?był bardzo zdenerwowany i mówił nerwowym głosem?. A powiedział: – Panie dyrektorze, ja prosiłem pana inżyniera, przewodniczącego komisji, żeby inaczej zakwalifikować te wady.
W tym miejscu sędzia Katarzyna Błażejowska odczytała zeznania świadka Mariusza Antczaka: ?Ja nie przeprowadzałem rozmowy z powodem, przy której miała brać udział Oskaldowicz?. – W rozmowie ze mną nie mówił, że była przy tym pani Kasia – stwierdził dyrektor Kozłowicz.
Prowadząca rozprawę sędzia nie mogła zrozumieć, dlaczego inspektor Antczak namawiał przewodniczącego do naniesienia zmian, skoro to leżało w jego wyłącznych kompetencjach. ? Czy to nie do jego zadań należało zakwalifikowanie wad? ? zapytała dyrektora Zarządu Dróg. – Na pewno też ? odpowiedział.
Kozłem ofiarnym rzuconym na żądanie ratusza szukającym sensacji środkom masowego przekazu, nazwał Janusza Śmigielskiego w końcowym wystąpieniu mec. Dawid Krzyżanowski.
- Postępowanie dowodowe, a przede wszystkim zeznania wszystkich członków komisji nie potwierdzały zarzutów, jakie zostały postawione powodowi w rozwiązaniu umowy o pracę 30 grudnia 2013 roku – powiedziała sędzia Katarzyna Błażejowska, uzasadniając wyrok przywracający Janusza Śmigielskiego do pracy.