Zawalenie się dachu hali namiotowej nad lodowiskiem w Bydgoszczy było sensacją dnia 19 stycznia 2013 roku. Ale dopiero niedawno nadeszła do prokuratury zamówiona ekspertyza, dotycząca przyczyn zdarzenia. Niestety, biegły napisał ją w taki sposób, żeby sprawa wyglądała na bardziej skomplikowaną niż jest, a odpowiedzialność się rozkładała. Wprawdzie stwierdził, że przyczyną zawalenia dachu była wada konstrukcyjna, ale asekuracyjnie napisał również, że można było uniknąć katastrofy, gdyby był właściwy nadzór inwestorski. Sprawdziliśmy więc, jak to było z tym nadzorem.
Inwestor, czyli LPKiW, musiał, zgodnie z prawem, zgłosić zamiar postawienia tymczasowego obiektu budowlanego. W takich przypadkach nie jest wymagane zezwolenie na budowę, wystarczy zgłoszenie. Po 30 dniach od chwili zgłoszenia zamiaru, jeżeli nie byłoby sprzeciwu, mogły ruszyć roboty budowlane. Tyle, co do przepisów, a teraz rzeczywistość.
Zgłoszenie w sprawie zamiaru przystąpienia do wykonania robót budowlanych obejmujących montaż urządzeń i instalacji sztucznego lodowiska wraz z zapleczem wpłynęło do Urzędu Miasta 31 października 2012 roku. Od początku grudnia mogły ruszyć roboty, gdyby nie było sprzeciwu. Termin ten jednak uległ przesunięciu, gdyż Wydział Administracji Budowlanej wezwał inwestora do uzupełnienia dokumentacji. Inwestor uczynił to 6 grudnia 2012 roku i od tej daty powinien 30 dni czekać z rozpoczęciem robót, bo taki jest termin ustawowy (art. 30 ust. 2 ustawy Prawo budowlane).
Innymi słowy, budowa mogła zacząć się dopiero 5 stycznia 2013 roku, tymczasem już 10 grudnia 2012 roku na sztucznym lodowisku przy Magnuszewskiej jeździły na łyżwach dzieci z bydgoskich szkół.
Jak widać, w Bydgoszczy zdarzają się prawdziwe cuda. Zakończenie budowy jeszcze przed jej rozpoczęciem! Ale naprawdę to cudu nie było. Po prostu, Leśny Park Kultury i Wypoczynku zrealizował inwestycję z pogwałceniem prawa. Zachodzimy w głowę, dlaczego żadna instytucja państwowa na to nie zareagowała. Czy jednoosobowy zarząd LPKiW może wszystko wyczyniać bezkarnie? Łamać ustawę antykorupcyjną, gwizdać na prawo budowlane?
W piśmie z 21 grudnia 2012 Wydział Administracji Budowlanej, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że roboty zostały już zakończone, poucza inwestora, że ?prace budowlane winny być prowadzone pod nadzorem osoby uprawnionej?. Koresponduje to z opinią wyrażoną w ekspertyzie, że katastrofy budowlanej można było uniknąć, gdyby właściwie sprawowane było ?nadzorstwo inwestorskie?.
Wykonawca hali namiotowej powiedział nam, że podczas prowadzonych prac nie pojawił się ani razu inspektor nadzoru budowlanego z ramienia inwestora. Gdyby się ktoś taki znalazł na placu budowy, musiałby pokazać dokument wydany przez LPKiW, z którego by wynikało, że jest inspektorem wynajętym przez inwestora. Nie było takiego zdarzenia.
Dopiero po zakończeniu budowy hali namiotowej pojawili się przedstawiciele LPKiW (Andrzej Kowalski – dyrektor handlowy, Lech Burdziński – prokurent, Monika Gałęcka – specjalista ds. marketingu, Marcin Klimkowski ? inspektor ds. budowlanych, Andrzej Szumański – kierownik Parku Rozrywki). Te osoby, w przeważającej większości wybitni znawcy przedmiotu, podpisały 13 grudnia 2012 roku protokół odbioru robót budowlanych. Najpierw otwarto lodowisko, potem dokonano odbioru. W innych polskich miastach dzieje się odwrotnie. I nie tylko polskich. No ale Bydgoszcz jest miastem wyjątkowym.
Skierowaliśmy do LPKiW pytania związane z otrzymaną z prokuratury ekspertyzą, w której znalazło się stwierdzenie biegłego, iż katastrofy można było uniknąć, gdyby był właściwy nadzór inwestorski. Kto z ramienia LPKiW był inspektorem nadzoru budowlanego? Czy ta osoba zgłaszała jakieś uwagi, obserwując stawianie konstrukcji namiotu? Jaką kwotę pobrał inspektor nadzoru budowlanego za swoją usługę z kasy LPKiW?
- Inspektorem nadzoru budowlanego był magister inżynier posiadający odpowiednie kwalifikacje i uprawnienia w specjalności konstrukcyjno-budowlanej obejmującej kierowanie robotami budowlanymi bez ograniczeń, wpisany na listę Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa. Inspektor nadzoru nie zgłosił żadnych uwag. Inspektor nie pobrał wynagrodzenia ? odpowiedziała Sandra Tyczyno, rzecznik LPKiW.
Można się domyślać, dlaczego inspektor nadzoru budowlanego z ramienia inwestora nie wziął za swoją usługę ani złotówki.