Na początku lipca opublikowaliśmy tekst pt. ?Park dużych emocji. To wycinka, to nasadzenia?. Powstał, ponieważ zostaliśmy poproszeni przez czytelnika o zajęcie się marnotrawieniem pieniędzy, które jego zdaniem odbywa się w parku im. Jana Kochanowskiego. Trwają tam obecnie prace rewitalizacyjne, których zakończenie zapowiedziano na październik. Teren jest otoczony płotem i niedostępny dla mieszkańców. Nasz czytelnik zauważył przez płot, że właśnie zakwitły świeżo posadzone begonie i inne kwiatki z gatunków jednosezonowych, które do października zdążą zwiędnąć.

Zapytaliśmy, ile kosztowało posadzenie tych kwiatów, a rzecznik prezydenta poinformowała nas, że koszt nasadzeń w parku Kochanowskiego to 467 610,95 zł brutto. Wydatek rzędu blisko pół miliona złotych zelektryzował radnego opozycyjnego i skłonił do złożenia interpelacji.

Odpowiedź przekazała Łukaszowi Schreiberowi zastępca prezydenta Anna Mackiewicz, sprawująca nadzór nad Wydziałem Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Czytamy w niej, że wykonawca ujął w kwocie 467,6 tys. zł ?nie tylko koszt samych nasadzeń (materiału roślinnego), ale również niezbędnej wymiany gruntu, prac przygotowawczych, pielęgnacyjnych i robocizny związanej z koniecznymi zabiegami agrotechnicznymi?.
Pani wiceprezydent wyjaśniła, że wykonawca zadeklarował szybsze niż zaplanowano oddanie do użytku ?obszaru rewitalizowanego? i dlatego ?podjęto decyzję o konieczności posadzenia roślin jednorocznych, aby w pełni zagospodarować nowo otwarty teren?.

Może i była taka deklaracja. Zastępca dyrektora Wydziału Inwestycji Miasta zapewniał z kolei media, że roboty będą zakończone terminowo, czyli do końca października. Niedługo się dowiemy, czy park zostanie otwarty latem, czy jesienią. Rodzi się pytanie, czy prywatny właściciel zdecydowałby się w takiej sytuacji na wydanie kilkuset tysięcy złotych na posadzenie jednosezonowych kwiatów.

?Express Bydgoski? opublikował 3 sierpnia wypowiedź Grzegorza Gruszki. Były poseł zarzucił Rafałowi Bruskiemu marnotrawienie publicznych pieniędzy. To poważny zarzut. Zapytaliśmy polityka SLD, czy się nie obawia, że prezydent wytoczy mu pozew o zniesławienie. – Nie obawiam się, bo to jest prawda. Media często informują, jak wydawane są publiczne pieniądze. Chociażby jak ostatnio na kwiatki jednoroczne za prawie pół miliona. Z drugiej strony robi się wiele szumu z tak zwanym budżetem obywatelskim, który stanowi mniej niż 0,5% całego budżetu miasta. W ogóle nazwanie tych 5 mln budżetem obywatelskim wydaje mi się dziwne, bo jak nazwać pozostałe środki: budżetem PO czy partyjnym? Skoro premier Ewa Kopacz może trwonić publiczne pieniądze na wożenie krzeseł i stołów po Polsce, to prezydent Bruski też robi głupoty na koszt mieszkańców ? odpowiedział Grzegorz Gruszka.

Pozostało nam jeszcze zapytanie prezydenta Bydgoszczy, czy nosi się z zamiarem wytoczenia procesu byłemu posłowi SLD. – Prezydent nie śledzi ani nie interesuje się wypowiedziami Pana Gruszki – wyjaśniła Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta.