Stary Rynek jest dzisiaj miejscem masowo odwiedzanym. Jedną z grup manifestujących tutaj swoje niezadowolenie byli pracownicy, a raczej pracownice, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Napisy na transparentach informowały, jak się czują osoby, które przyszły pod ratusz: ?Nie chcemy być urzędnikami prezydenta II kategorii?, ?Dla nas liczy się człowiek. My nie liczymy się dla prezydenta.?
Do protestujących wyszła Renata Dębińska, dyrektor MOPS, która była akurat w ratuszu w związku z obywającą się sesją Rady Miasta. Nie od niej jednak zależy wysokość pensji podlegających jej pracowników socjalnych, tylko od środków, jakie MOPS otrzymuje na wynagrodzenia z kasy miejskiej. Niezadowolenie pracowników wynika z tego prostego powodu, że od 2010 roku nie było żadnych regulacji płacowych, natomiast znacznie wzrosły w tym czasie ceny na prawie wszystkie towary i usługi.
- Przekazaliśmy postulaty, zarówno prezydentom, jak i radnym. Pani dyrektor zna nasze problemy. Mam nadzieję, że gdyby były środki, to by je zabezpieczyła na płace – stwierdziła Danuta Przybyło, szefowa Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych Regionu Kujawsko-Pomorskiego. Protestującym chodzi o to, żeby w budżecie miasta na rok 2014 znalazły się pieniądze na ten cel.
W bydgoskim MOPS-ie pracuje ok. 330 osób, działają w nim Związek Zawodowy Pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i znacznie liczniejszy Związek Zawodowy Pracowników Socjalnych Regionu Kujawsko-Pomorskiego. Poziom ?uzwiązkowienia? jest bardzo wysoki. Jak nam powiedział Marian Gliniecki, zdecydowana większość pracowników MOPS należy do jednego z tych związków.