Właściwie był tylko jeden wielki polityczny hit roku 2014 w Bydgoszczy. To uśmiechający się do siebie i komplementujący się nawzajem bydgoscy politycy w osobach Teresy Piotrowskiej i Pawła Olszewskiego. Było to przed drugą turą w wyborów przy kotle z grochówką, którą częstowano przechodniów.
Dla tych wszystkich, a to w Bydgoszczy bardzo liczna grupa, którzy wiedzą o wieloletniej silnej wzajemnej antypatii tych osób, to dowód na to, że cuda się zdarzają. Przy czym cud nie jest boskiej proweniencji. Uśmiechy oznaczają raczej zrozumienie dla partyjnej racji stanu, która w Bydgoszczy ma się objawiać manifestowaniem zgody panującej w szeregach bydgoskiej PO. Przed wyborami samorządowymi grupa działaczy Platformy z naszym mieście na znak protestu przed polityką kierownictwa odeszła z partii. Teraz trzeba więc ostentacyjnie demonstrować zgodę.
No tak, ale tytuł polityka roku za uśmiechanie się do siebie przy garze grochówki to byłaby przesada. Tymczasem Teresa Piotrowska osiągnęła w tym roku wielki sukces. Została jednym z najważniejszych ministrów w rządzie Ewy Kopacz. Jako dziennikarze nie możemy jednak wyróżniać polityka, który uważa za zgodną z prawem akcję policji, podczas której doszło do aresztowania dziennikarzy w trakcie wypełniania przez nich zawodowych obowiązków. Jeżeli ich obecność przeszkadzała funkcjonariuszy w wypełnianiu nakazanych czynności, można ich było wyprowadzić z pomieszczenia. Tymczasem policjanci dokonali zatrzymania, a potem przetrzymywali naszych kolegów po fachu w areszcie, chociaż wiedzieli, że mają do czynienia z dziennikarzami. Jeżeli szefowa MSW aprobuje postępowanie policjantów w tej sytuacji, to oznacza, że nie zna Prawa prasowego i standardów obowiązujący w cywilizowanym świecie.
Oprócz minister Teresy Piotrowskiej bardzo wiele osób zaznaczyło w roku 2014 swoją aktywność w przestrzeni publicznej, gdyż mieliśmy do czynienia z rokiem wyborczym. Ale czy należy wyróżnić Rafała Bruskiego za zwycięstwo wyborcze? Wywalczył reelekcję, jednak poza udziałem w debatach, gdzie nie prezentował się w sposób szczególnie porywający, żadnej interesującej kampanii wyborczej nie prowadził. Sądzimy, że gdyby bydgoszczanie uważali, że Bruski jest wyróżniającym się politykiem, wybraliby go w pierwszej turze wyborów.
Roman Jasiakiewicz też osiągnął sukces w 2014 roku. Został wybrany radnym wojewódzkim, choć nie mógł się poszczycić zdobyciem najwyższej liczby głosów, co mu się udało w poprzednich wyborach samorządowych do rady miasta. Jasiakiewicz był niewątpliwie autorem najsensowniejszych wypowiedzi w minionym roku. Bezwzględnie wykorzystywał każdą okazję, by zaistnieć publicznie, nawet gdy pachniało to populizmem. Na nasz gust za dużo było w jego działaniach wyrachowania, a zupełnie brakowało spontaniczności.Największą liczbę głosów w wyborach do rady miasta zdobył w tym roku Łukasz Schreiber, co stwierdzamy z satysfakcją, gdyż uznaliśmy go za wyróżniającego się polityka w 2013 roku. Nie możemy się jednak pohamować przed sarkastyczną uwagą, że przy takim nakładzie środków dobry wynik wyborczy jest murowany. Bardzo jesteśmy ciekawi, skąd młody człowiek miał pieniądze na tak kosztowną kampanię.
Pracowitością zasłużył na nasze uznanie w minionym roku Bogdan Dzakanowski. To jednak za mało, by zyskać miano polityka 2014 roku. Nagrodzony został zresztą za swoje zaangażowanie w sprawy miasta przez wyborców. Jako jedyny kandydat z list komitetu Porozumienie Dombrowicza uzyskał mandat wyborczy.
Wiernością wyznawanym wartościom może się poszczycić grupa bydgoszczan, która stale uczestniczy w patriotycznych wydarzeniach czy manifestacjach. Mielibyśmy jednak kłopot z ustaleniem, kto z tej grupy najbardziej zasługuje na wyróżnienie. Szczególną aktywnością wykazują się niewątpliwie Krystian Frelichowski i Maciej Różycki, ale także Tomasz Jasiński, Krystyna i Jan Perejczukowie, Barbara Wojciechowska, Krystyna Sawicka czy Jan Raczycki.
W zeszłym roku najbardziej emocjonujące były konferencje prasowe organizowane przez dawnego szefa SLD w mieście. Grzegorz Gruszka najzręczniej punktował wszystkie słabości rządzącej miastem ekipy. Jednak polityka nagradza się również za skuteczność, a Gruszce nie udało się zdobyć mandatu radnego wojewódzkiego ani powstrzymać reelekcji Bruskiego.
Z tego samego nie możemy wyróżnić nikogo z drużyny Marcina Sypniewskiego. Chociaż konserwatywni liberałowie odnieśli w wyborach do rady miasta najlepszy wynik w historii, gdyż otarli się o próg, to jednak mandatów nie zdobyli. Ale uznanie należy się im za aktywność i pomysłowość w kampanii wyborczej.
Konstantemu Dombrowiczowi nie możemy przyznać tytułu polityka roku 2014, gdyż poprzedni prezydent Bydgoszczy nie uważa się za polityka, lecz samorządowca. Niemniej jego comeback uznać trzeba za udany i bardzo wiele osób w mieście zaskoczył tym, że ostał się na placu boju jako główny rywal Rafała Bruskiego.
Bydgoszczanie by się chyba obrazili, gdybyśmy przyznali tytuł bydgoskiego polityka roku 2014 Zbigniewowi Ostrowskiemu. To on najlepiej wyszedł na staraniach o miejsce dla bydgoskich działaczy PO w zarządzie województwa. Mimo że były wicewojewoda od wielu lat mieszka w Bydgoszczy, to ciągle jest uważany za toruński desant. Niestety, dealem zawartym z Piotrem Całbeckim to przekonanie mocno ugruntował.