Relacja ze spotkania w Galerii Autorskiej, AD 25.11.2021

            Czwartkowe popołudnie. Od dwóch godzin jest ciemno. Ulice rozświetlają lampy ze sztucznym świtałem. Jest punktualnie 18.00. Po Chocimskiej przesuwają się tylko cienie. Idziemy na mecz, i to z realem!

            Otwieram z łoskotem drzwi Galerii. Znajduję swoje krzesło, siadam, odblokowuję swojego nowiutkiego Parkera i … zaczynam się bacznie przyglądać. W pomieszczeniu 26 osób, pasjonatów dobrej literatury i niebanalnego malarstwa. Gdyby tak dodać postacie z 14. obrazów mistrza Jana Kaji (tak zupełnie Poza kolejnością) byłoby nas czterdziestu. Patronuje Krzysztof Derdowski-„na widoku” najgodniejszym. Nad mistrzem Wojtkiem, „drugi” Banach. Podobnie jest z Jarkiem. Alter ego Jakubowskiego spogląda tak jak On, z zamyśleniem, w dół (nie mylić z czeluścią). Mistrz Jan, jak na gentlemana przystało, zadbał oczywiście o kobiety. Jest ich pięć, bezpiecznie otoczonych dziewiątką mężczyzn. Jednak tylko trójka z nich przyjmuje z pokorą postawę siedzącą. Reszta stoi, bo w naturze, szczególnie tej artystycznej, mamy ciągły ruch. Wojtek, Jarek i Janek też siedzą, ale widać, że nie są w nastroju przysiadalnym. Po zręcznym wstępie niepowtarzalnego Pana Jacka-naczelnego galernika, Madame Alicja zaczyna wydobywać dźwięki ze słów z właściwą dla niej, to jest perfekcyjną gracją. „Ł” aktorskie zawłaszcza przestrzeń, charakterystyczną dla dawnych mistrzów. I tak jest dobrze - konstatuje publiczność. Do uszu słuchaczy dociera najpierw Bardzo długa zima. Czujemy, jak Poeta Spaceruje po lesie, W kryzysie przebywa w kuchni. Widzimy, że naprawdę Pada śnieg. Cieszę się, że mogłem usłyszeć Alicję czytającą moje wiersze. Teraz wiem, że już nie ucieknę od poezji.

            A my, razem z Poetą, wsiadamy jeszcze do Czerwonego autobusu, przejeżdżamy przez Most, przemykamy przez ulice w Ciemnej dolinie, szukając wytchnienia i resztek polskości. Banach milczy. Spotkali się z Jarkiem po 10 latach. To samo miejsce, ta sama „sztama poetów”. Nie muszą rywalizować. I nikomu nic udowadniać. Są autentyczni jak autentyczna jest polska jesień. Mistrz Jan dopowiada Alicji ważne kwestie Pana Wojtka. Słyszymy, jak chodzą po podłodze zaprzyjaźnione z Poetą Mróweczki. Oczyma wyobraźni widzimy Kropelkę, bydgoski Zaświat.
A Wojtek nie byłby Wojtkiem, gdyby nie dodał co nieco o naszym Życiu w ukryciu.

            Czas mknie?-wcale nie! Zatrzymał się na kilkadziesiąt minut. Czuć zapach słów i pokłady farb mistrza Jana, które nie wyschły do końca. I nagle Ktoś z widowni przerywa Banachowi, stwierdzając, że Ten „drugi Banach” jest prawdziwszy niż oryginał. I w taki sposób śmiech zawsze wygrywa z Poezją. A jakże!

            Sentymentalna podróż po słowach, obrazach i portretach dobiega końca. Ostatnie Takie Trio spogląda jeszcze raz przed siebie. Miejmy nadzieję, że nie tylko in memoriam. Ku wyjściu jednak nikt nie zmierza ...

Mariusz Stoppel