Jak powszechnie wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A miejsce w rankingu zależy od kryteriów branych pod uwagę. We wszystkich rankingach Bydgoszcz zajmowała ostatnimi laty miejsca w ogonie. Ale ostatnio bardzo poprawiła swoje notowania. Zwyciężyła w zestawieniu ośrodków stwarzających najlepsze warunki dla biznesu przygotowanym przez Bank Światowy oraz przesunęła się z 31 na 10 pozycję w ?Rankingu Samorządów? dziennika ?Rzeczpospolita?.
?Sukces? w tym pierwszym zestawieniu dość łatwo wyjaśnić. Jak ujawnili autorzy badań, najlepsze oceny uzyskały te miasta, które cieszą się najmniejszym zainteresowaniem inwestorów, gdyż w nich kolejki prowadzące do zdobycia wszystkich papierów urzędowych są najkrótsze. Natomiast kryteria ?Rankingu Samorządów? ustala niezależna kapituła pod przewodnictwem byłego premiera Jerzego Buzka. Z ich pomocą wskazuje się gminy, które uzyskały najlepsze wyniki finansowe oraz w zarządzaniu rozwojem.
Faktycznie, wyniki finansowe naszego miasta są tym lepsze, im bardziej Bydgoszcz się zadłuża i im dłużej funkcję skarbnika pełni Piotr Tomaszewski. To wszyscy wiemy bez rankingu ?Rzeczpospolitej?. Ale nikt chyba nie ogarnia, dlaczego Bydgoszcz zasłużyła w roku 2015 na punkty za wyniki w zarządzaniu rozwojem.
Rafał Bruski tak zarządza rozwojem, że jeszcze trochę, a bydgoszczanie spoza centrum wywiozą go na taczce w podziękowaniu za utwardzanie dróg osiedlowych. A mieszkańcy potrafiący liczyć szykują czerwoną kartkę dla niego za skandalicznie nadpłacony zakup młynów Rothera.
Ważnym kryterium w rankingu ?Rzeczpospolitej? była wartość pozyskanych środków unijnych. Dlaczego Buzkowi i innym członkom kapituły podoba się pod tym względem Bydgoszcz? Przecież Grzegorz Gruszka z uporem maniaka powtarza, iż ekipa Bruskiego nie potrafi się wykazać żadnym przygotowanym od początku do końca projektem, w wyniku którego zrealizowano dużą inwestycję w mieście. Po prostu, miasto zyskało punkty w rankingu za to, co przygotowała ekipa poprzedniego prezydenta.
W pełni zasłużyła Bydgoszcz za punkty przyznane za ?projekty skierowane na ograniczanie bezrobocia i tworzenie nowych miejsc pracy?. Najciekawszy jest projekt ?Jeszcze jeden, jeszcze dwa, jeszcze tyle, ile się da? autorstwa Konrada Mikołajskiego i nieprawda, że powstał wyłącznie z myślą o rodzinie byłego prezesa Zachemu.
Musi wylecieć z pracy w ratuszu dyrektor, gdyż kompletnie sobie nie radzi. W starostwie wolno wreszcie zwolnić sekretarza, bo nie chroni go już immunitet radnego. Obaj panowie są związani z PO, więc trzeba skorzystać z projektu ?Jeszcze jeden, jeszcze dwa, jeszcze tyle, ile się da?. Konrad Mikołajski tworzy w ProNaturze nowe miejsca pracy, a Bydgoszcz dostaje punkty za skuteczne przeciwdziałanie bezrobociu.
Wysoki udział wydatków na organizacje pozarządowe to kolejny powód do przyznania naszemu miastu punktów. Tymi organizacjami pozarządowymi są m.in. stowarzyszenia tworzone przez zamożnych bydgoszczan, którzy chcą na przykład, żeby droga, przy której wybudowali swoje domy, została utwardzona. Szacują, że koszt wybudowania drogi to około 100 tys. zł. Ponieważ do biednych nie należą, zrzucają się po parę tysiaków i idą do Bruskiego po kasę. W ramach programu 25/75 stowarzyszeniu należy się od miasta 75 tys. zł, no i Bydgoszcz dostaje punkty, bo wydatki na organizacje pozarządowe rosną.
Oby tylko projektu ?Jeszcze jeden, jeszcze dwa, jeszcze tyle, ile się da? Bruski nie przechwycił. Mam na myśli zatrudnianie kolejnych doradców i robienie kosztownych zakupów za miejskie pieniądze. No i obietnice bez pokrycia.