Jestem Marzycielem, to chyba najtrafniejsze stwierdzenie charakteryzujące moją osobę. Już od dzieciństwa marzyłem o rzeczach, które w odczuciu otaczającego mnie świata były nierealne. Postanowiłem zostać muzykiem chociaż wykształcenie zdobywałem w Zasadniczej Szkole Samochodowej w Solcu Kujawskim, a następnie w Technikum Samochodowym w Toruniu, wtedy jeszcze na ulicy Św. Józefa. Czas najważniejszej edukacji spędziłem na nauce, która nie przydała mi się w dalszym życiu.

Po maturze postanowiłem zdać egzamin wstępny do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy na Wydziale Wychowania Muzycznego. No i udało się. Pamiętny egzamin ze śpiewu, kiedy komisja poprosiła mnie o zaśpiewanie jakiejś piosenki, a ja nie znałem tekstu do żadnej. Komisja na to – jak to przyszły nauczyciel śpiewu nie zna ani jednej piosenki ? Stanąłem wtedy na baczność i odśpiewałem Hymn Polski wprawiając komisję w niemałe zakłopotanie. Okazało się później , że byłem na liście przyjętych. Od tego czasu moje życie zmieniło się diametralnie. Postanowiłem zostać perkusistą. W klubie Beanus ćwiczyłem codziennie po wiele godzin. W krótkim czasie wraz z zespołem zdobywałem nagrody indywidualne. Nie podobało się to moim konkurentom z Akademii Muzycznej , którzy nazywali nas “grotołazi – ni to gro ni to łazi”. Niemniej nie zaprzestawałem ćwiczeń i marzyłem o osiągnięciu statusu najlepszego perkusisty na świecie. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z realiów, ale marzenie o sukcesie kazało mi ciężko pracować. W krótkim czasie otrzymywałem ciekawe propozycje i stawałem się coraz bardziej rozpoznawalnym perkusistą jazzowym w Posce. Zacząłem grać również muzykę estradową, a dwuletni kontrakt z Jerzym Połomskim dał mi również satysfakcję finansową. Jeszcze jedna propozycja pod koniec lat siedemdziesiątych, muzyka sesyjnego w orkiestrze Zbigniewa Górnego, była ukoronowaniem mojej szybkiej kariery.

Bardzo ważnym etapem w moim życiu stał się kontrakt, na który wyjechałem miesiąc przed stanem wojennym w Polsce do Stanów Zjednoczonych , jak się później okazało na jedenaście lat. Grałem na ekskluzywnych statkach wycieczkowych , na których rzec można zwiedziłem cały świat. Ta nierealna przygoda w tamtych latach uświadomiła mi , że marzenia się realizują tylko trzeba bardzo chcieć. Poznałem wielu ludzi , wiele krajów i grałem cudowne programy artystyczne. To wtedy zamarzyłem, aby mieć swój big band, swój klub i grać muzykę, którą kocham.

Marzenia zrealizowałem i realizuję do dnia dzisiejszego, ale ciągle mi mało. Marzę o mieście, w którym mieszkam jako miejscu gdzie żyją sami szczęśliwi ludzie i realizują swoje marzenia. Grając wcześniej większość musicali zamarzyłem o powstaniu Teatru Muzycznego w Bydgoszczy. Wiedziałem , że jedynie w połączeniu z władzami miasta będę mógł ten cel zrealizować. Włączyłem się w życie polityczno – społeczne , zostałem radnym, ale przede wszystkim członkiem Platformy Obywatelskiej. Sądziłem, że moje pomysły będą przyjęte z euforią i tutaj po raz pierwszy boleśnie odczułem, jak się pomyliłem.

Nie mogłem zrozumieć jak można być obojętnym na oczywiste, ważne dla miasta i jego rozwoju kwestie. Zamiast budowania zastałem drogę burzenia, pomniejszenia wartości i oddalania się od idei, które były mi tak bliskie. To właśnie Platforma Obywatelska dała mi nadzieję na realizację dalszych marzeń. Będąc radnym miasta Bydgoszczy otrzymałem propozycję startu w wyborach parlamentarnych. Po długim zastanowieniu zrezygnowałem i wypisałem się z partii ponieważ nie mogłem pogodzić się z podstępnymi i nie mającymi nic wspólnego z demokracją i dobrem wspólnym działaniu. Ponownie wróciłem do swoich zajęć i produkuję projekty artystyczne, które są bardzo dobrze przyjęte w całej Polsce. Zdobywamy po raz pierwszy w historii Bydgoszczy laury – zespołową nagrodę “Złotą Tarkę “, a przy projekcie “W Rytmie Chopina “status “Platynowej Płyty”.

W międzyczasie spotkałem dawnego kolegę z Platformy Obywatelskiej, który opisał mi sytuację w tym ugrupowaniu przypominającą tę, która była powodem mojej rezygnacji. Będąc jednak niepoprawnym marzycielem postanowiłem powrócić i naprawić tę jak sądziłem prostą sprawę. Przy okazji chciałem ponownie przystąpić do realizacji powstania Teatru Muzycznego. Po wielu próbach i nadziejach, które były tak blisko, nie udało mi się zagoić tej bardzo głębokiej rany. W tym samym czasie w Toruniu pojawiło się ogłoszenie powstania Imresaryjnego Teatru Muzycznego. Moje marzenia po raz pierwszy zostały zburzone.

Z wielkim smutkiem ogłosiłem swoje odejście z Platformy Obywatelskiej, gdyż nie mogłem pogodzić się z polityką , którą proponują władze Bydgoszczy . Nadal jednak jestem wielkim zwolennikiem PO i otrzymałem propozycję startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego na prośbę jednego z najbardziej wartościowych polityków w Naszym Regionie , przewodniczącego Tomasza Lenza. Moja pozycja na liście nie dawała mi żadnych szans na sukces wyborczy, ale udało mi się dołożyć głosy swoich zwolenników i potraktowałem je jako wartość dodaną . Byłem dumny, że mogłem uczestniczyć w tak prestiżowych wyborach. Decyzji o odejściu jednak nie zmnieniłem i po zakończeniu kampanii ogłosiłem swoje uzasadnienie.

Nie widzę dla siebie miejsca w Bydgoskim PO , więc wolę nie tracić czasu ani energii. Moje odejście spotkało się jednak z furią ataków i stekiem oszczerstw ze strony kilku kolegów. Ten fakt upewnia mnie o zasadności mojej decyzji.
Mam jednak nadzieję, że marzenia, których nie udało mi się zrealizować z obecną grupą, uda się zrealizować z ludźmi, dla których Bydgoszcz znaczy więcej niż własna kariera zbudowana na krytyce, arogancji i kłamstwie .
Marzenia o pięknej Bydgoszczy są we mnie i czekają na realizację.

Józef Eliasz