Najpierw ktoś wymyślił, że pod mostem Uniwersyteckim należy zrobić ścieżkę rowerową w takim kształcie, żeby wjeżdżając na nią trzeźwym, wyjeżdżać pijanym. To dlatego, że w projekcie mostu nie przewidziano miejsca na takie fanaberie, jak rower czy pieszy. Most ma tylko jezdnię i barierki.

Ma to rzecz jasna swój głęboki sens, sprowadzający się do słusznego wniosku, że po co ma się ludziom poprzewracać w głowach od nadmiaru szczęścia. Powstała więc oryginalna nizinna serpentyna, stając się od razu ogólnopolską atrakcją turystyczną, tyle że pomijaną przez miasto.

Potem o inwestycji stulecia zrobiło się głośno dzięki dekaczyzacji, którą przeprowadziła miejscowa Platforma Obywatelska wespół z SLD, zastępując most Lecha Kaczyńskiego mostem Uniwersyteckim. Zirytowało to nawet co bardziej przytomnych członków PO, chociażby z bratniego Torunia.

No ale kto by się w Bydgoszczy przejmował krzyżackim Toruniem. Most przechrzczono, knocąc przy okazji przegłosowaną gwałtem uchwałę, a następnie oddano do użytku, kłapiąc dookoła, że most ma cudne pylony i że w ogóle w nocy ładnie świeci. Znaczy się iluminuje. No fakt.

Długo nie trzeba było czekać, żeby koło tematu znowu zrobiło się wesoło. Wyszło, że inwestycja stulecia, obok serpentyny poziomej posiada także serpentynę pionową. Uwidoczniła się ona na odcinku 800 metrów w postaci nieprzewidzianych fal na ledwie co ostygłym asfalcie.

Ma to oczywiście istotny plus, gdyż nie ma mowy, żeby kierowca na feralnym odcinku przysnął za kierownicą choćby na chwilę. Niestety, nie wiedzieć czemu, media skupiły się tylko na minusach i zaczęły ujadać, że to skandal. No bez jaj. Przyjedzie frezarka to wyrówna.

Co starsi mieszkańcy Bydgoszczy powiadają, że to klątwa Lecha Kaczyńskiego, który w ten sposób odpłaca miejscowej władzy za jej mściwość i małostkowość. A to oznacza, że na naszych oczach rodzi się nowa fantastyczna bydgoska legenda ? straszący obiekt drogowy.

Oczywistym kustoszem obiektu ma szansę zostać Bogdan Dzakanowski, który robiąc za gwiazdora, trafnie przewidział na otwarciu mostu, sycząc do ucha prezydentowi, że tu się jeszcze będzie działo. Wiedział co mówi, bo wnet potem obrandował most, przywracając mu status quo ante.

Strach pomyśleć, co będzie dalej. Przed nami przecież śniegi, mrozy, roztopy, no i… Dzakanowski. Istne plagi egipskie. Pardon, bydgoskie.