Oto kilka przykładów ?niedoróbek? TESCO. W godzinach nocnych i porannych, zapewne ze względów oszczędnościowych, można dokonywać zakupów jedynie w systemie samoobsługowym. Żadnego stanowiska kasjerskiego nie obsługuje choćby jedna osoba. Ludzie starsi, którzy nie czują się swobodnie przy stanowiskach samoobsługowych, narzekają na takie zarządzanie i realizację filozofii ? klient nasz pan.
Zadziwiające jest to, że TESCO nie nadąża z zamawianiem artykułów, które, jak to się mówi w żargonie kupieckim ? schodzą. Ot, pierwszy z brzegu przykład ? papierosy: zielone chesterfieldy. Od kilku dni nie ma ich w asortymencie TESCO. Zapytana o to kasjerka odpowiada, że już zamówiono i idą.
Z zakupem papierosów zresztą w ogóle problem. Największe stoisko z papierosami umieszczone jest przy punkcie obsługi klienta. Stoisko z papierosami i punkt obsługi klienta prowadzą te same panie. Nagminnie dochodzi tu więc do sytuacji takiej, że panie obsługują petentów odwiedzających punkt obsługi klientów, a stojący po papierosy wrastają w podłogę przez kilka minut, po czym rezygnują i idą dalej.
Osobiście mam w TESCO zawsze kłopot z zakupem wiejskich bułek białych. Kiedy w kasie siedzi młoda, początkująca kasjerka, wiem, że zaczyna się bój o białe, wiejskie bułeczki. W czym rzecz? Otóż kasjerki rozpoznają towar po obrazku zamieszczonym w pakiecie ?Piekarnia?, który mają w komputerze. Zdjęcia są na tyle małe, że niedoświadczona kasjerka ma kłopot z rozpoznaniem bułeczek, bagietek itd. Moje wiejskie bułeczki mylone są przez kasjerki z bagietkami też całkiem białymi. Pierwsze kosztują 89 gr., drugie 1.39 zł. Kupuję te za 89 gr. I zaczyna się rozmowa z kasjerką: – To są bułki za 89 gr. proszę pani… – powiadam i wiem naprawdę, co mówię. – Nie, nie proszę pana… – Tak, tak, proszę pani…
Dziewczyna dzwoni, wyjaśnia i jakoś dochodzimy do ładu. A przecież byłoby tak prosto, gdyby dziewczynę staranniej przeszkolić.
Ale co tam, dziś, 19 stycznia, młody kasjer policzył mi za moje bułeczki warte 69 gr – 89 gr. Dlaczego? Bo pomylił moje wiejskie bułeczki z bułeczkami śniadaniowymi.
Z pieczywem w ogóle problem nie do rozwiązania, jak niegdyś problem ze skupem butelek. Papierowe woreczki przy stoisku z pieczywem są tak małe, że zmieszczą się w nich zaledwie dwie bułeczki. No, o większej bułce nie ma w ogóle co mówić. To są chyba woreczki dla singli i to jeszcze niezbyt łakomych. Można oczywiście wziąć takich woreczków trzy albo cztery i dla rodziny wystarczy. Ale lepiej by chyba było, gdyby woreczki mieściły swobodnie trzy, cztery bułeczki. Proste?
Wielki super… hiper… extra? market, a problemy jak w sklepie GS-u w powiecie łomżyńskim w czasach Gierka, który żywił i bronił.