IV Bydgoska Manifa w tym roku zatytułowana „Bez opresji, bez agresji” przeszła ulicami centrum miasta pod hasłami: "Siła kobiet", "Normalna rodzina to też dziewczyna i dziewczyna", "Kobiety wszystkich płci, łączcie się!"...
IV Bydgoska Manifa pt. „Bez opresji, bez agresji” zgromadziła około 30 demonstrantek i demonstrantów. Pochód wyruszył z ul. Mostowej, przeszedł ulicami: Focha i Gdańską do placu Wolności. Uczestniczki i uczestnicy manifestacji demonstrowały pod hasłami: "Feminizm, to lubię", "Normalna rodzina to też dziewczyna i dziewczyna", "Siła kobiet", "Kobiety wszystkich płci, łączcie się!".
Jedna z przemawiających kobiet wyjawiła, jakie muszą być w Polsce spełnione warunki, by możliwe było zrealizowanie postulatów formułowanych przez uczestników manify. - Dopóki nie nastąpi prawdziwy rozdział Kościoła od państwa na wzór zachodni, to dopóty nasze apele, nasze wołanie będzie wołaniem na puszczy - ewangelicznie ujęła naczelny dezyderat. Inna z uczestniczek przedstawiła postulaty zgromadzonych kobiet. - Ja chcę, żeby życie kobiety nie oznaczało życia w strachu. Chcę, żeby odczepili się od moich narządów rozrodczych. Chcę, żeby nikt nie mówił dziewczynom w szkole, że chłopcy są bardziej techniczni. Chcę iść na imprezę i nie musieć pilnować swojego drinka. Chcę, żeby politycy przestali mówić nam bzdury o niebezpiecznych uchodźcach i zaczęli się wreszcie zajmować naszą narodową przemocą - mówiła i zaznaczyła, ze przemoc jest demokratyczna i nie dotyczy konkretnych klas społecznych. Może dotknąć każdego.
Marzeniami podzieliła się bydgoska radna Koalicji Obywatelskiej Joanna Czerska-Thomas. - Marzy mi się Bydgoszcz otwarta, Bydgoszcz tolerancyjna, Bydgoszcz, w której jest rzecznik do spraw równości. W końcu marzy mi się Bydgoszcz z gabinetem 24-godzinnym - zdradziła Czerska-Thomas. Inna z uczestniczek manify wyjaśniła treść ostatniego marzenia do zrealizowania w Bydgoszczy. Chodzi "gabinet ginekologiczny otwarty 24 godziny bez klauzuli sumienia".
- Idziemy po wolność, godność i wspólnotę - oświadczył jeden z organizatorów manify, Piotr Sieńko. - Od 1993 roku walczymy o pełnię praw reprodukcyjnych. Znowu mówimy, że chcemy legalizować nasze związki - wyliczał postulaty środowisk feministycznych i zaznaczył, że przez ostatnie dwie dekady niewiele się zmieniło, a w wielu sferach życia nie tylko nie nastąpił postęp, ale regres. - Znowu mamy sytuację, że biskupi chcą współdecydować o ciałach moich obywatelek. Dzisiaj mamy dzień mężczyzny, nie wiem, czy wiecie. Mnie jest cholernie wstyd, że panowie zaproponowali nam takie bagno, w którym to moje współobywatelki ocenia się po względem urody, w którym to zamiast wspomagać osoby z niepełnosprawnościami, wolimy przesyłać pieniądze biznesmenowi Rydzykowi, w świecie, w którym nie możemy być równi, wolni i bezpieczni, w świecie, w którym na ważnych panelach występują ci ważni panowie, tych ważnych kobiet nie ma... - mówił rozczarowany i dodał, że ofiary przemocy domowej mogą spotkać swoich oprawców. - Oni nie są skazani, oni chodzą po ulicach i śmieją się nam w twarz.
Sieńko zakończył przemówienie hasłem tegorocznej manify warszawskiej: "Dość litości dla przemocowych gości".