Marcin Sypniewski jest najmłodszym kandydatem na prezydenta Bydgoszczy. Ma 35 lat, jest prawnikiem i przedsiębiorcą, założył i jest wspólnikiem ogólnopolskiej kancelarii odszkodowawczej. Na konwencji mówił o swojej pracy i rozwoju firmy, którą stworzył. Wyjaśnił, dlaczego kandyduje na urząd prezydenta Bydgoszczy. – Rozwiały się moje złudzenia, że w Polsce może być lepiej, że będę mógł spokojnie żyć i prowadzić działalność gospodarczą. Przekonałem się, że wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili, a zło zatriumfuje – powiedział. Dokonał oceny aktualnej sytuacji naszego miasta. – Bydgoszcz tylko jest cieniem. Cieniem złej władzy, złych pomysłów, prowincjonalności, biurokracji, pychy polityków, układów, socjalizmu, upadku wielkich zakładów i emigracji – stwierdził i wezwał zgromadzonych: – Wyjdźmy z tego cienia! Bądźmy dumni z Bydgoszczy! Zbudujmy nową przestrzeń na wielkie miasto. Sprawmy, aby cała Polska mogła z nas czerpać wzór!
Za najważniejszą sprawę, by powstrzymać degradację miasta uznał pracę. – Bydgoszczanie potrzebują pracy, dobrej pracy. Na pewno nie rozwiążą tego problemu urzędnik kontroli skarbowej, księgowa, nauczyciel angielskiego, czy były dziennikarz. To są moi konkurenci. Ja we własnej firmie zatrudniam wielu ludzi na dobrych warunkach. Inni obiecują, ja tworzę miejsca pracy – stwierdził. Mówił, że rozwoju miasta nie można zadekretować. Na rzecz rozwoju działają przedsiębiorcy, a nie nawet najbardziej kompetentni urzędnicy. – Musimy usunąć kłody spod nóg przedsiębiorców. Zdaniem moich przeciwników najlepiej jest odebrać mieszkańcom pieniądze, mieć jak najwięcej dochodów, bez względu na to, że wielu ludzi doprowadzi to do ruiny, albo skłoni do emigracji. Najważniejsze, co chcą za te pieniądze robić. I obiecują: aquapark, centra kongresowe i inne zbędne błyskotki. A przecież młodzi nie wyjeżdżają stąd dlatego, że nie mają się gdzie wykąpać – dowodził. – Zbyt wysokie podatki wysysają pieniądze z naszych kieszeni, ale także zabijają inicjatywę, z której Polacy słyną za granicą. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: tam mają odpowiednie warunki.
Przeciwstawiał swoje propozycje, obietnicom konkurentów. – Tego nie powiedzą wam politycy innych ugrupowań. Oni nauczyli się pasożytować na naszych nadziejach. My chcemy stworzyć właśnie takie, a nawet lepsze warunki tutaj. Wystarczy usunąć barykady zbędnych przepisów, rozdętego państwa, zbyt wysokich podatków, biurokracji. Mówimy o tym od ponad 20 lat. Bydgoszczanie masowo emigrują nie dlatego, że mamy za mało ścieżek rowerowych. Wyjeżdżają, bo chcą pracować.
Sypniewski skrytykował zadłużanie miasta i marnotrawstwo publicznych pieniędzy. – Nie można budować na koszt przyszłych pokoleń. A obecny prezydent i wszyscy jego poprzednicy właśnie tak postępują. I już obiecują w kampanii, że nie mają zamiaru tego zmienić. Wręcz przeciwnie, chcą budować pomniki swojej pychy, zamiast tworzyć warunki rozwoju dla mieszkańców. Chcą przegonić całe pokolenie młodych – oskarżał i pytał: – Kto będzie jeździł po Trasie Uniwersyteckiej za 20 lat? Kto spłaci ponad miliardowy dług Bydgoszczy? Emeryci i urzędnicy? Ich pensje też wypłacane są z budżetu. Czyli znowu z pieniędzy odebranych ludziom, pracującym na wolnym rynku. Ci politycy są kompletnie oderwani od rzeczywistości – odpowiedział.
Zwracając się do zgromadzonych mówił: – Ale my już wychodzimy z tego cienia. Reprezentuję głos młodego pokolenia, które pozbyło się złudzeń. Musimy wyjść z cienia biurokratów, z cienia naszych kompleksów wobec Torunia, wobec Gdańska, Poznania, Warszawy, Zachodu. Oczekiwane zmiany w końcu nadejdą, ale możemy sprawić, że stanie się to szybciej. Przekonajmy naszych znajomych, sąsiadów, rodziców, dziadków, że jest to możliwe – wezwał kandydat Nowej Prawicy na prezydenta Bydgoszczy.
Przed Marcinem Sypniewskim występowali kandydaci do sejmiku województwa i Rady Miasta Bydgoszczy. Prowadzący konwencję Arkadiusz Jarzecki przypomniał, że symbolem kampanii Nowej Prawicy są kominiarze. – Kominiarze przynoszą szczęście. My chcemy przynieść szczęście. Chcemy stworzyć warunki, w których o szczęście można walczyć i żaden urzędnik, czy żaden polityk nie będzie rzucał kłód pod nogi. Nie obiecujemy szczęścia, nie damy go wam. Stworzymy wam odpowiednie do tego warunki. Nasz program jest dla ludzi, którzy chcą wolności, ale wolności połączonej z odpowiedzialnością za własne życie – powiedział Jarzecki.
O postulacie zlikwidowania Straży Miejskiej mówił Jacek Groll, a Damian Gastoł o ograniczeniu strefy płatnego parkowania, Jędrzej Florek o konieczności zmian w systemie podatkowym, a Krzysztof Piekarski o zadłużeniu samorządów w regionie i Bydgoszczy.
Wiceprezes KNP Piotr Najzer zauważył, że jeśli chcemy, aby nastąpiły zmiany to nie należy głosować na tych, co powielają schematy z ostatnich 25 lat. – Nie wybieramy między lewicą a prawicą, ale między rozwojem i upadkiem – stwierdził. Przemawiający na końcu Janusz Korwin-Mikke powiedział, że musimy wrócić do normalności. Marcinowi Sypniewskiemu życzył przejścia do drugiej tury wyborów. – Jest wielu wyborców, którzy głosują na PiS tylko dlatego, żeby nie wygrało PO. Jest wielu wyborców, którzy głosują na PO tylko dlatego, żeby nie wygrał PiS. Musimy jasno i kategorycznie mówić swoje – powiedział Korwin-Mikke.
Więcej zdjęć: TUTAJ