Można było sądzić, iż nie będzie wielu chętnych do uczestniczenia w spotkaniu w galerii przy ul. Krasińskiego 5. Sobotnie popołudnia ludzie spędzają na ogół na towarzyskich spotkaniach albo wyjeżdżają poza miasto. Tymczasem pojawił się tłum chętnych, żeby wysłuchać jesiennych medytacji Krystyny Berndt. Zabrakło miejsc siedzących. Kilka osób przysłuchiwało się, stojąc w sąsiednim pomieszczeniu.
Bohaterka spotkania wcieliła się tym razem w rolę autorki zdjęć (poprzednio gościła w artGallery jako poetka i etnografka). Wystawione fotografie powstały podczas podróży, która dla bydgoskiej poetki jest formą kontemplowania świata. Ich autorka zdradziła, co ją skłania do robienia zdjęć: – Lubię odkrywać to, co nieznane, co ukryte, co poza wzrokiem i co jest tajemne. To są fragmenty świata. Prawie nigdy nie robię zdjęć panoramicznych.
Artystka z wielką dokładnością opisywała okoliczności powstania każdej fotografii. Pod Przemyślem powstało zdjęcie bochna chleba, w Tykocinie drabiny, a w Kazimierzu spękanej ziemi. Sito ją wzruszyło, gdyż nosiło ślady wielokrotnego naprawiania. – Tu jesteśmy na szlaku ?Konopielki?. Kiedy zobaczyłam tę panią i jej wnuczkę, to się zachwyciłam. Pani, jak widać, jest nosicielką melancholii wielkiej – opisała okoliczności powstania zdjęcia, na którym widać dwie twarze zza sztachet płotu.
Wiadro znalazło się na fotografii, gdyż należy do odchodzącego świata studni przydomowych. W coraz większej liczbie domów jest już obecnie woda z kranu. – Jeszcze dwa lata temu były tam czynne studnie – wspominała dokumentalistka, która specjalizuje się w zatrzymywaniu w kadrze oznak przemijania. – A dwanaście lat temu jeszcze krosna były w domach. Nieużywane, ale były – relacjonowała obserwacje z podróży Krystyna Berndt. Każde zdjęcie odświeżało pamięć autorki i raczyła słuchaczami opowieściami o napotkanych ludziach i refleksjami.
- Proszę państwa, ja się zmobilizowałam i przygotowałam okruchy tego świata na tekturkach – wyznała bohaterka spotkania. Zdjęcia naklejone na tekturki wędrowały z rąk do rąk i każdy z gości artGallery mógł się przyjrzeć im z bliska.
Popołudniowe medytacje zostały wzbogacone muzyką. Kilka skłaniających do zadumy utworów wykonała Zuzia, młodziutka skrzypaczka, córka aktora Marka Tyndy, który wcześniej był związany z Teatrem Polskim w Bydgoszczy, a obecnie pracuje w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.