Bigbeatowe centrum dowodzenia
Juras Kossela, ówczesny lider grupy, chodził już z biletem do wojska w kieszeni. Zanim jednak, w październiku, stał się żołnierzem jednostki w Świeciu nad Wisłą, polecił na swoje miejsce w zespole, muzycznego przyjaciela, Krzysztofa Klenczona. 9 września 1962 roku ojciec polskiego big beatu, wysłał telegram do Krzysztofa, z Poczty Głównej na ulicy Jagiellońskiej. 10 września, Klenczon wsiada w Gdańsku do pociągu jadącego do Bydgoszczy i wkrótce stanie w progu pokoju, w hotelu znanym ponownie od ponad 25 lat pod historyczną nazwą “Pod Orłem” gdzie i sam Marszałek Piłsudski nocował…
Krzysztof kompletnie onieśmielony sytuacją, ze wzrokiem wbitym w ziemię, staje przed Walickim z gitarą w ręku. Poproszony o jakąś próbkę, odegrał melodię, która musiała się spodobać. Franciszek Walicki powiedział ponoć, że niezłe i że mógłby napisać tekst do tego. Jak powiedział, tak uczynił, pod pseudonimem Jacek Grań. “Taka jak Ty”, bo o tej piosence mowa, stanie się jedną z wizytówek muzycznych Klenczona w Niebiesko-Czarnych, Pięcioliniach i przede wszystkim w Czerwonych Gitarach.
Historię tę opisali wcześniej, prawie tak samo Marek Gaszyński, a potem Dariusz Michalski.
Andrzej Karpała z Gdyni, uściśla pewne fakty. Jerzy Kossela, w jednostce wojskowej, ostatecznie wylądował w styczniu 1963 roku. Pograli więc sobie z Krzysztofem, w Niebiesko-Czarnych jeszcze parę miesięcy…
Bydgoscy muzycy w hołdzie Krzysztofowi Klenczonowi
22 stycznia 2017 roku, w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy, nieopodal unikatowej, trapezowej śluzy miejskiej, przy ulicy Karola Marcinkowskiego, postanowiono oddać hołd legendarnemu muzykowi, który właśnie w mieście nad Brdą, wystartował do swojej profesjonalnej, muzycznej kariery.
Nastąpiło to w 8 dni od momentu, kiedy dokładnie przypadała 75. rocznica jego urodzin.
Hołdy bydgoskich muzyków to już wieloletnia tradycja, ciesząca się dużym zainteresowaniem, zarówno artystów jak i publiczności. Pomysłodawca i organizator tego cyklu Maciej Degowski (gitarzysta grupy Little Wing) chciał tym razem pokazać urodę i moc muzyki Krzysztofa Klenczona.
250 osób szczelnie wypełniło piękną salę widowiskową i nawet Kamil Stoch i koledzy w tym nie przeszkodzili, a przecież byli poważną telewizyjną alternatywą! Imprezę poprowadził Zdzisław Pająk, znany i ceniony radiowiec, dziennikarz pasjonat muzyczny, autor kilku książek z historii rocka, w tym najnowszej “Jimi Hendrix szaman rocka”.
Krótkie wprowadzenie i na scenę weszli muzycy bydgoskiej grupy Butelki Zwrotne. Zabrzmiały 3 utwory: “Latawce z moich stron”, krótko i węzłowato potraktowane “Spotkanie z diabłem” oraz “Bierz życie jakie jest”. Sekcja brzmiała równo i stylowo, ale jeśli gitara prowadząca jest w rękach kogoś takiego jak Kuba Andrzejewski, a na froncie niemalże charyzmatyczny Michał Skoczek, nie może być inaczej. Polecam najnowszy, drugi album zespołu “Korzenie” z nawiązaniami do wczesnego polskiego rocka. Zawiera on także dwa ostatnie kawałki zagrane w tym secie.
Zdzisław Pająk opowiedział pokrótce fascynujące dzieje Krzysztofa Klenczona z lat 1962-1965 (Niebiesko-Czarni, Pięciolinie, Czerwone Gitary), a na estradzie rozpoczęła się druga odsłona, moim skromnym zdaniem wciskająca w fotele. Na początek Tomek Kotowski, klawiszowiec i wokalista, i samodzielne wykonanie pięknej ballady “Natalie”, Katarzyna Chmara z ogromną siłą wyrazu i energii zaśpiewała “Retrospekcję”, a towarzyszył jej skromnie Marcin Degowski z gitarą akustyczną. Dawno nie słyszałem tej kompozycji na koncercie, ale nie żałuję, że przypomniano to właśnie w tej interpretacji.
Kiedy jednak zabrzmiała “Czyjaś dziewczyna” to wiele rzeczy zbladło przy tym. Takie opracowanie i wykonanie mogłoby śmiało być porównywane z akustycznymi dokonaniami takich tuzów jak The Eagles, czy R.E.M. Przejmujący wokal i gitara Kuby Andrzejewskiego, harmonijka Michała Kielaka (chyba nadal bezapelacyjnego lidera na tej pozycji w Polsce) i równo nabijane akordy przez Marcina Degowskiego. Dla mnie najmocniejszy moment całego koncertu!
Chwila ciszy i ponownie pod pełnymi żaglami!
“10 w skali Beauforta” wybrzmiało z technicznym falstartem i mało przekonywająco. Podobnie utwór “Nie licz dni” nie uzyskał wymaganej mocy, ale dalej już było jak trzeba, chociaż “Port” miał rozkołysać publiczność i tylko miał…
Ponownie, wejście na estradę Michała Kielaka, uczyniło tę pozytywną różnicę. Porywające wykonanie “Gdy kiedyś znów zawołam Cię” (kto wie czy nie najpiękniejszej Krzyśkowej ballady?) – Michał na harmonijce, Tomek Kotowski za klawiszami i na wokalu – jeden z mocniejszych fragmentów niedzielnego koncertu.
Patrycja Stasiak, która do tamtej chwili nie oszołomiła, teraz miała swoje 5, a dokładnie 8 minut. Takiej wersji “Białego krzyża” w życiu jeszcze nie słyszałem! Ogromnie rozbudowany instrumentalny wstęp, z takim psychodeliczno-progresywnym wręcz potraktowaniem. Trochę brzmieniowo nawiązujący do kompozycji “Marwa Blues” z ostatniego w życiu albumu George`a Harrisona – niesamowity nastrój i wykonanie! Patrycja pokazała co naprawdę potrafi, a kapela w składzie Tomasz Kotowski – klawisze, Piotr Biskupski – perkusja, Maciej Młóciński – bas i Marcin Grzella – gitara udowodnili, jaki potencjał muzyczny w nich drzemie.Trudno zapomnieć ten sposób twórczego pokazania czerwono-gitarowego standardu! Zdzisław Pająk (gratulacje za niemalże bezkartkową, “prezydencką” konferansjerkę!) przypomniał interesujące kulisy powstania tej kompozycji w latach 60.
Wielki finał
Była dokładnie 19.15 (ktoś tam tubalnie powiadomił całą publiczność, że Kamil Stoch poszybował z szóstego miejsca na pierwsze!), a na estradzie Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy wielki finał. W estradowe “kamasze”, powołany został z publiczności Piotr Andrzejewski, w podwójnej roli lidera Żuków, jak i… stryjka Kuby Andrzejewskiego, jednej z najjaśniejszych gwiazd koncertu.
Piotr zrobił kolejną pozytywną różnicę. Jego głos wspomagany przez Katarzynę, Patrycję i Kubę uczynił z “Kwiatów we włosach” doskonały song, jak ulał pasujący na finał, dodatkowo wspomagany przez 250 głosów z sali! Oklaskom nie było końca i dopiero “Port” na bis (w wersji bardzo energetycznej tym razem) trochę “przekupił” widownię. Po kolejnej burzy braw, pomysłodawca i organizator imprezy Marcin Degowski podziękował gospodarzom, bydgoskiemu MCK za gościnę, sponsorom za wspomaganie i publiczności za komplet na widowni i żywy udział w muzycznym hołdzie bydgoszczan dla talentu i dorobku artystycznego Krzysztofa Klenczona.
Rozmowom w kuluarach nie było końca, a Piotr Andrzejewski musiał bisować nawet na korytarzu, ku radości fanów, a fanek przede wszystkim!
Klenczonowych bydgostian ciąg dalszy…
Bydgoskie okruchy muzycznej biografii Krzysztofa Klenczona to nie tylko fascynujące chwile w Hotelu “Orbis” w roku 1962. W niedzielę, 19 marca 1967 roku, w bydgoskiej Astorii, Krzysztof i koledzy z Czerwonych Gitar zagrali i hity, i takie rarytasy jak “Summertime”! Piszący te słowa wysłuchiwał i przeżywał to jako 14-latek z zapartym tchem…
Ponownie w marcu, ale tym razem 1968 roku, w tej samej sali przy moście Królowej Jadwigi, już w czwórkę, bez Jurasa Kosseli usłyszeć można było i “Modę i miłość”, i “Jak mi się podobasz”, i wiele innych. Unikatowe zdjęcie z tego koncertu (absolutna światowa premiera!) staje się dzisiaj, po stokroć ważniejsze niż moje wspomnienia! Fotografię wykonano w hali Astorii podczas 126 (sportowej) odsłony, legendarnej “Zgaduj- zgaduli” z udziałem Czerwonych Gitar, Elżbiety Żakowicz, Michała Burano i grupy Blackout, a organista Blackoutów Krzysztof Dłutowski na ( zdjęciu z lewej strony) to pamiątka wspólnego wykonania “pieśni przewodniej” tamtej imprezy!
Jest lato 1969 roku, kiedy to Czerwone Gitary zawitały wraz z Krzysztofem Klenczonem do Bydgoszczy ponownie. Tym razem w towarzystwie, dzisiaj zupełnie zapomnianej, angielskiej grupy The Sound of London. Anglików zapamiętałem z żywiołowego wykonania kompozycji Joe Southa “Hush”, znanej głównie z wykonania grupy Deep Purple. To taka ciekawostka dla koneserów, ale najważniejsze wydarzenie tego wieczoru w amfiteatrze “Zawiszy” to świetnie brzmiące Czerwone Gitary w takich hitach jak “Jesień idzie przez park”, “Wróćmy na jeziora” i przede wszystkim “10 w skali Beauforta”!
Czwarty album z udziałem Krzysztofa Klenczona już nie został nagrany, ale wspomnienie koncertowej wersji tej kompozycji to coś, czego nie sposób zapomnieć!!!
W roku 1971, kolejna wizyta Krzysztofa Klenczona w bydgoskiej “Astorii”. Tym razem, na czele swojej własnej formacji Trzy Korony. Ponownie i to jeszcze bardziej hardrockowo zabrzmiało “10 w skali Beauforta”, “Nie przejdziemy do historii” i wiele innych, kultowych dzisiaj kawałków. Wśród godnych zapamiętania perełek, “Jenny” (My Blues For Jenny) z repertuaru Johna Mayalla…
Pejzaż bez Krzysztofa
Zaduszkową jesienią 2005 roku, w roku 40-lecia Czerwonych Gitar, w Bydgoszczy, w Operze “Nova” odbył się premierowy festiwal “Pejzaż bez Ciebie”, poświęcony muzyce Krzysztofa Klenczona. Ogólnopolska transmisja telewizyjna pokazała koncert galowy, uświetniony słowem przez lidera Czerwonych Gitar, Jerzego Skrzypczyka.
Festiwalowy konkurs wygrał bydgoski artysta Wacław Węgrzyn za interpretację piosenki “Kwiaty we włosach”. W koncercie galowym wystąpiło wiele gwiazd polskiej piosenki…
Mostek nad Młynówką
Tego samego 2005 roku zrodziła się inicjatywa (jedna z pierwszych w Polsce), aby uczcić Krzysztofa Klenczona w sposób szczególny, wpisując jego imię w przestrzeń miejską Bydgoszczy. W lutym 2008 roku, urokliwa, bydgoska Wyspa Młyńska, połączona została mostkiem nad Młynówką z okolicami ulicy Świętej Trójcy. Mostek został nazwany, decyzją Rady Miasta imieniem Krzysztofa Klenczona, czego dumnie dowodzi okolicznościowa tablica.
Bydgoscy Beatlesi i klenczonowe nutki, nawet w tramwaju!
21 lat temu, bydgoska grupa Żuki, znana w całym kraju z umiłowania muzyki Beatlesów, swój premierowy album “Dom” poświęciła muzyce, polskiego Johna Lennona, czyli Krzyśka Klenczona. Płyta ta była wówczas wielkim wydarzeniem, ponieważ niektóre z kompozycji zawartych na tej płycie było kompletnie nieznanymi piosenkami, artysty zmarłego w 1981 roku w Chicago. Wiele lat bydgoska grupa, wysławiała muzykę zarówno Czwórki z Liverpoolu jak i naszych rodzimych Beatlesów. Były lata, kiedy jakby zastępowała Czerwone Gitary w okresie ich mniejszej aktywności, pod koniec lat 80.
Bydgoszcz, to miasto, gdzie Czerwone Gitary w latach 1965-2016 grały być może najczęściej w swojej historii, a pamięć o ich dokonaniach i samego Krzysztofa Klenczona są wyjątkowo żywe. Można wręcz powiedzieć, że tę pamięć również eksportujemy. Obecny na koncercie prezes bydgoskiej “Pesy”, Pan Tomasz Zaboklicki, w kuluarowej rozmowie, podzielił się nie tylko bardzo pozytywnymi wrażeniami z koncertu, ale wspomniał ten dumny dla naszego miasta moment, kiedy to tramwaj wyprodukowany w Bydgoszczy, wystartował 4 października 2011 roku, z pętli Gdańsk Oliwa, nazwany imieniem Krzysztofa Klenczona…
Zbigniew Michalski