Z udziałem żony Krzysztofa Nowickiego odbyło się w Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego spotkanie w 20. rocznicę jego śmierci, a towarzyszyło mu otwarcie wystawy fotografiki Zbigniewa Lubaczewskiego, w którym uczestniczyła żona nieżyjącego od 32 lat artysty.
- Trudno nam o nich zapomnieć - wyznał Jacek Soliński, otwierając w Galerii Autorskiej spotkanie o zaduszkowym charakterze, poświęcone dwóm artystom bydgoskim. Obaj zmarli przedwcześnie w wieku 56 lat. Autor cyklu 366 wizerunków aniołów napisał esej na temat twórczości Zbigniewa Lubaczewskiego, w którym wyraził przekonanie, że gdyby ten wybitny fotograf żył do dzisiaj, nadal robiłby wyłącznie czarno-białe zdjęcia.
Krzysztofa Nowickiego nazwał Jacek Soliński twórcą o niezwykłych horyzontach i umiejętnościach twórczych, szalenie istotnym dla Bydgoszczy, który jako krytyk literacki i dramatopisarz stał się wizytówką naszego miasta w skali ogólnopolskiej.
- Spotkało nas wyróżnienie, bo kiedyś pan Krzysztof napisał o dwóch młodych buńczucznych, usiłujących przebić głową mur, porównując nas do Ryszarda Milczewskiego-Bruno w swoim zapale i zawziętości - wspominał gospodarz spotkania.
Wspominali zmarłego 20 lat temu literata i krytyka literackiego także inni uczestnicy spotkania w piwnicznej galerii przy ul Chocimskiej: Wojciech Banach, Jan Kaja, Robert Mielhorski, Zdzisław Pruss, Edmund Puzdrowski (pod jego nieobecność odczytał wspomnienie Jan Kaja), Marek Kazimierz Siwiec i Jan Wach.
Wojciech Banach odczytał wiersz dedykowany Danucie Nowickiej („Liczymy na czas”), a także list od Krzysztofa Nowickiego z roku 1976, kiedy stawiał pierwsze kroki jako poeta. Znalazły się w nim słowa: „pisze pan bardzo interesujące wiersze” „życzę szczęśliwej aktywności lirycznej”. - Całe życie byłem mu za ten tekst bardzo wdzięczny. To przykład dla nas, jak należy postępować i odzywać się do młodych – stwierdził prezes oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Zdzisław Pruss studiował tak jak Krzysztof Nowicki filologię polską na UMK, ale dwa lata niżej. Jego starszy kolega bardzo szybko stał się liderem toruńskiego środowiska młodych twórców związanych z uniwersytetem. Po zakończeniu studiów Krzysztof rozpoczął pracę w rozgłośni radiowej w Bydgoszczy, a kiedy przechodził do pracy w „Faktach i Myślach” zarekomendował na swoje dotychczasowe stanowisko Zdzisława. Zdaniem autora „Szopki Bydgoskiej”, utrudnieniem dla pracy twórczej Krzysztofa Nowickiego była ogromna liczba książek, które pochłonął. - Powiedział mi kiedyś: „Dla mnie wielkim ciężarem jest, że za dużo czytam. Wydaje mi się, że wszyscy o wszystkim już napisali. To mi wytrąca pióro z ręki” – zdradził Zdzisław Pruss.
- To właściwie była relacja ucznia i mistrza – opowiadał o swoich relacjach z Krzysztofem Nowickim sporo od niego młodszy literat i krytyk literacki Robert Mielhorski.
Marek Kazimierz Siwiec najpierw przytoczył słowa wspominanego w Galerii Autorskiej wyrażające uznanie dla poezji Krzysztofa Derdowskiego, a następnie zmienił perspektywę i zrelacjonował rozmowę swojego zmarłego w tym roku przyjaciela z Krzysztofem Nowickim, podczas której autor „Nagiej" usłyszał od niego: – Wasze pokolenie ma tę odwagę mówienia wprost. Myśmy mówił o ptakach, rybach, drzewach, kobietach, a wy potrafcie wszystko powiedzieć zdecydowanie. Macie tę odwagę.
- To było ładnie powiedziane - ocenił Marek Siwiec, a potem wyznał nieśmiało, że Krzysztof Nowicki właśnie jego twórczość wskazał wówczas jako przykład. To mu oczywiście bardzo pochlebiło, zwłaszcza że uważa, iż autor tych słów to najwybitniejszy bydgoski i uznany w kraju krytyk literacki.
Wreszcie przyszła kolej na Danutę Nowicką, który powiedziała, że jej mąż odmówił w ostatnim okresie życia pisania wewnętrznych recenzji dla wydawnictw. - Zerwał wszystkie umowy z wydawnictwami. Uznał, że nie ma prawa do tego, żeby siadać wygodnie w fotelu, przeczytać w parę godzin książeczkę i wyrażać swój sąd o czyjejś wieloletniej pracy - opowiadała Danuta Nowicka.
- W naszym domu Krzysztof prawie codziennie czytał jakiś wiersz. Mówił: „A teraz przeczytam coś wspaniałego” - zdradziła małżonka krytyka. Okazało się, że kiedy popołudniu siadali do herbaty, mąż odczytywał jej wiersze, które wywarły na nim duże wrażenie. Ich autorami byli m.in. ci poeci, którzy po 20 latach od śmierci wspominali Krzysztofa Nowickiego w Galerii Autorskiej.
- Z jakim niezwykłym pietyzmem i skupieniem Krzysztof przedstawił kogoś wybitnego. W takiej roli go jeszcze nie znałem - uderzyło Jacka Solińskiego podczas wizyty w naszym mieście Leonarda Buczkowskiego. Potem domyślił się, że w ten sposób pisarz wprowadzał w świat wielkiej literatury swojego syna, którego zabrał na to spotkanie.
Majestatycznie poruszającą się postać ma stale przed oczami Jan Wach. – Przedstawił mnie Krzysztof Soliński jako swojego przyjaciela. Krzysztof Nowicki powiedział wówczas, że przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi i lody zostały od razu przełamane – relacjonował podbydgoski poeta. Do dziś pamięta dokładnie okoliczności wszystkich z nim spotkań.
- Żal mi jak idę po mieście, że nie zobaczę już tych ludzi: tego wysokiego, dostojnie kroczącego mężczyzny i tego pochylonego nad aparatem. Ale to chyba świadczy o tym, że to byli ludzi ważni i dobrzy – wygłosił ograniczone do dwóch zdań wspomnienie Jan Kaja, a następnie odczytał list Edmunda Puzdrowskiego, który zachorował i nie mógł przybyć do Bydgoszczy. Jego czterostronicowe wspomnienie zaczynało się bardzo ciepło: „Krzysiu. Nie potrafię inaczej wypowiedzieć tego imienia. Nie Krzysztof, Krzysztofie, tylko Krzysiu.”
Mieczysław Franaszek odczytał w trzech odsłonach fragmenty „Powrotu prezydenta” Krzysztofa Nowickiego. Wskazała ten utwór żona autora.