Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz poświecił swoje wystąpienie interpretacji niedawnych, dramatycznych wydarzeń we Francji, podczas których dwóch islamskich radykałów zamordowało 12 dziennikarzy i rysowników redakcji Charlie Hebdo. Profesor potępił to morderstwo i powiedział, że zbrodnia nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nierozumna jest jednak także, zdaniem profesora, reakcja polityków, intelektualistów i znacznej części opinii publicznej Zachodu. Popularyzowane w Europie hasło: Jestem Charlie, ks.Paweł Bortkiewicz uważa za wyraz intelektualnej niemocy, a może nawet głupoty.

- Nie jestem Charlie, bo nie jestem barbarzyńcą ? powiedział ks. Bortkiewicz. Satyryczne pismo Charlie Hebdo jest, zdaniem prelegenta, równie barbarzyńskie jak muzułmańscy mordercy. Kreowanie przez polityków europejskich wizerunku Charlie Hebdo jako ostoi europejskich wartości jest zwykłym kłamstwem. Pismo przez wiele lat w sposób wulgarny szydziło z wartości religijnych ? atakowało w sposób niewybredny przede wszystkim katolików i muzułmanów. Rysunki zamieszczane w Charlie Hebdo przedstawiały kopulujących ze sobą świętych, papieża, Boga, Jezusa, a także nieustannie szydziły z Mahometa. Szyderstwo i profanacja, podkreślał Bortkiewicz, nie są europejskimi wartościami. To raczej zaprzeczenie szacunku dla religii i ludzi wierzących. To właśnie barbarzyństwo. Apologia redaktorów Charlie Hebdo i czynienie z nich męczenników, którzy zginęli na barykadach wolności słowa, delikatnie mówiąc, profesor, uważa za nieporozumienie, bowiem zginęli oni na barykadach szyderstwa, profanacji i pogardy dla islamistów. Barbarzyńcy, uważa profesor, nie powinni być bohaterami naszej kultury i nie oni stanowią o jej wartości.

Nie do przyjęcia jest też interpretowanie wydarzeń paryskich tak jak uczynił to Donald Tusk stwierdzając: – To brutalny atak przeciwko naszym fundamentalnym wartościom, wolności słowa… Nie o wolność słowa tu szło, dowodził profesor. Muzułmanie nie zaatakowali z powodu wolności słowa, lecz z powodu obrażonych uczuć religijnych i nadużywania wolności słowa przeciwko islamowi. Wolność słowa jest wartością, ale nie jest przyzwoleniem na obrażanie ludzi i ich religii.
Profesor zauważył: – W USA takie pisemko nie przetrwałoby nawet pół dnia!

W Stanach Zjednoczonych bowiem pieczołowicie dba się o dobra osobiste ludzi i nie ma społecznego przyzwolenia na poniżanie ludzi o odmiennych poglądach ? uważa profesor. O manifestacji miliona Francuzów po wydarzeniach w redakcji Charlie Hebdo profesor powiedział: – Nie myślałem, że zobaczę w jednym miejscu milion bezrozumnych ludzi…
Podnoszenie kwestii wolności słowa w przypadku Charlie Hebdo profesor uznaje za objaw hipokryzji intelektualnej i politycznej. Przy okazji tej zbrodni potępiona powinna być, zdaniem prelegenta, także redakcja Charlie Hebdo, siejąca nienawiść i profanująca symbole religijne. I powinno się mówić o granicach wolności słowa, a nie bronić tego, jak się wyraził profesor ? szambloidu.

Tym bardziej, że do niszczenia wolności słowa dochodzi bardzo często w przypadku głoszenia poglądów odmiennych od lewicowego kodu kulturowego. Jako przykład niszczenia wolności słowa w Polsce profesor uznał atak na profesora Janusza Gadzinowskiego, europejskiego formatu neonatologa, który wypowiedział się swego czasu przeciwko in vitro. Negatywną opinię motywował niedoskonałością tej metody i znacznie większą śmiertelnością i zachorowalnością dzieci urodzonych metodą in vitro niż dzieci urodzonych metodą naturalną. To oświadczenie spotkało się z furiackim wręcz atakiem środowisk lewicowych. Odmawiano Januszowi Gadzinowskiemu prawa do wygłaszania takich opinii. I to jest, zdaniem księdza Bortkiewicza, ewidentny przykład łamania wolności słowa. I ksiądz żartował: – Możesz pan być moherem, ale nie profesorem moherem.

Przeciwko Januszowi Gadzinowskiemu wystąpili tacy profesorowie jak Magdalena Środa i Michał Głowiński, doprawdy, nie mający kompetencji ginekologicznych czy neonatologicznych. – Wolność słowa służy dziś do niszczenia wartości ? konstatował profesor Bortkiewicz.

Zwrócił też uwagę na to, że we współczesnym świecie Zachodu jest wolność słowa dla liberałów, lewicowców, a nie ma jej na przykład dla ludzi wierzących lub choćby nie zgadzających się z obyczajowymi nowinkami. W Amsterdamie, mówił profesor, już powstało getto dla homofobów. Umieszczani są tam na sześć miesięcy ludzie, którzy, powiedzmy, protestują przeciwko nachalnej propagandzie gejowskiej. Tu już nie ma wolności słowa, tylko ośrodek odosobnienia, napiętnowanie, pogarda dla odmiennych poglądów.

Niezwykle interesującą opowieść snuł ksiądz Bortkiewicz o mało znanej w Polsce przygodzie z wolnością słowa amerykańskiego socjologa ? Marka Regnerusa. Otóż Mark Regnerus przeprowadził bardzo solidne badania na temat wychowania dzieci przez pary jednopłciowe. Doszedł jednak do niepoprawnych wniosków. Wyszło mu z tych badań, że dzieci wychowywane przez pary homoseksualne gorzej się rozwijają, mają więcej kłopotów z asymilacją i przystosowaniem społecznym, a później z sukcesami w życiu dorosłym. No, tak mu z tych badań wyszło. Wydawałoby się, że w społeczeństwie kultywującym wolność słowa, wnioski z takich badań powinny swobodnie funkcjonować w domenie publicznej. Nic podobnego. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne objęło dzieło Regnerusa anatemą i cenzurą. Odebrano naukowcowi grant przeznaczony na badania par jednopłciowych. Zakazano mu publikacji raportu. Krąży on dziś w Internecie jako dzieło bezdebitowe, podziemne nieomalże.

Wolność przysługuje dziś, konstatował ksiądz Bortkiewicz, jedynie ateizmowi, panseksualizmowi i irracjonalności, a to jest rażącym naruszeniem właśnie wolności słowa innych użytkowników języka i praw obywatelskich.