Legendarny duchowny, prześladowany przez SB, Tadeusz Isakowicz-Zaleski nawiązał w swoim wystąpieniu do homilii Jana Pawła II, którą papież wygłosił podczas swojej pielgrzymki do Bydgoszczy i mówił o tym, że Ojciec Święty nie przypadkiem mówił właśnie w Bydgoszczy o męczennikach. Zdaniem Isakowicza-Zaleskiego Bydgoszcz jako miasto pogranicza doświadczyła wielu okrucieństw od swoich niemieckich sąsiadów. Zwrócił też uwagę na to, że wszelkie próby interpretowania wydarzeń poprzedzających wkroczenie wojsk niemieckich do Bydgoszczy w 1939 roku jako powszechnej masakry ludności niemieckiej są szkodliwe i kłamliwe. I dodatkowo usprawiedliwiają późniejsze bestialstwo Niemców wobec bydgoszczan.
Zasadniczą jednak uwagę poświęcił ksiądz Isakowicz-Zaleski sprawie mordów ukraińskich na Wołyniu w 1943 roku i późniejszych zbrodni ukraińskich na Rzeszowszczyźnie, Lubelszczyźnie, Kielecczyźnie. Powiedział, że Polska Jagiellonów przez wiele wieków zapewniała na terenach Kresów Wschodnich tolerancję i pokojowe współistnienie różnych grup narodowych i religijnych. Żydzi, Ormianie, Niemcy, Ukraińcy i Polacy żyli na Wołyniu unikając konfliktów. Do prawdziwego załamania pokojowej koegzystencji doprowadzili dopiero zaborcy, którzy zręcznie podsycali narodowościowe i religijne konflikty. Późniejsze dzieje były, zdaniem Isakowicza-Zaleskiego, niezwykle dramatyczne ? znaczone między innymi walkami Orląt Lwowskich. Ksiądz przypomniał, że formacje Orląt Lwowskich tworzyli bardzo młodzi ludzie, często dzieci. Najmłodszy żołnierz, który zginął z bronią w ręku, w obronie Lwowa, liczył sobie zaledwie dziewięć lat. Piłsudski wręczył Virtuti Militari chłopcu liczącemu trzynaście lat. Po krwawych walkach o Lwów u zarania niepodległej państwowości polskiej w 1918 roku i ukształtowaniu się państwa polskiego w 1921 roku powstała wroga Polsce nacjonalistyczna organizacja ukraińska OUN, a później UPA, które ponoszą odpowiedzialność za zbrodnie na Wołyniu.
Do kumulacji eksterminacji Polaków na Wołyniu doszło 11 lipca 1943 roku, kiedy to UPA, w niedzielne przedpołudnie napadła na 100 polskich wsi. Była to niedziela, więc większość napadów dokonano w kościołach lub w ich pobliżu. Ksiądz Isakowicz-Zaleski mówił o okrucieństwie ukraińskich nacjonalistów. Morderstwach dokonywanych siekierami, piłami, widłami; o torturach i gwałtach. Przypomniał, że zamordowano wówczas 162 księży. Łącznie na Wołyniu zabito około 60 tys. Polaków. Następnych 100 tys. zabili Ukraińcy w województwach ościennych. Ksiądz skrytykował bierną, a czasem przyzwalającą postawę duchownych grekokatolickich wobec zbrodni popełnianych przez UPA. Wyraził też dezaprobatę wobec arcybiskupa grekokatolickiego Andrzeja Szeptyckiego, który wręcz zachęcał nacjonalistów ukraińskich do mordowania Polaków.
Jednocześnie ksiądz kilkukrotnie mówił też o tym, że byli Ukraińcy, którzy z narażeniem własnego życia ratowali swoich polskich sąsiadów i należą się im za to wyrazy szacunku i wdzięczności.
Podczas debaty z publicznością duchowny żartobliwie opowiadał o stosunku do polskiej historii i tradycji aktualnie rządzących Polską polityków. Powiedział, że z rozbawieniem obserwował ustrojonego w narodową kokardę czy też kotylion prezydenta Bronisława Komorowskiego: – Wszystko było w porządku, tylko, że barwy nie były narodowe. To były barwy, chyba Monaco ? żartował Isakowicz-Zaleski. I dowodził, że polskie kokardy zawsze były na zewnątrz białe, a w środku czerwone. – Biało-czerwone, a nie takie jak nosił prezydent czerwono-białe. No, ale oni mają swoje barwy narodowe ? konstatował duchowny.