Były poseł SLD Grzegorz Gruszka zarzucił dzisiaj podczas konferencji prasowej marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu zaniechanie obowiązków przy likwidacji Zakładów Chemicznych ZACHEM.

Mocą decyzji wojewody kujawsko-pomorskiego z 29 grudnia 2006 roku udzielającej Zakładom Chemicznym ZACHEM pozwolenia zintegrowanego na przedsiębiorstwo nałożone były stosowne rygory postępowania w przypadku zakończenia eksploatacji instalacji zakładu. Na pięć lat przed spodziewaną likwidacją lub demontażem instalacji zakład rozpocznie tworzenie funduszu likwidacyjnego, mającego na celu zapewnienie środków na bezpieczne dla środowiska zakończenie działania urządzeń – czytamy w decyzji. Od 2008 roku, po zmianie ustawy Prawo ochrony środowiska, kompetencje w zakresie wydawania pozwoleń zintegrowanych i nadzoru nad nimi przeszły w ręce marszałków województw. Grzegorz Gruszka wywodził, że przed upadkiem ZACHEM-u było dość czasu, aby zapisy decyzji wyegzekwować, by fundusz likwidacyjny mógł powstać.

W tej sytuacji Grzegorz Gruszka wystosował do marszałka województwa Piotra Całbeckiego list z pytaniem, dlaczego nie wyegzekwował on obowiązków wynikających z decyzji w czasie, gdy ZACHEM jeszcze funkcjonował. Gruszka przypomniał w nim, że 24 września 2012 roku ZACHEM sprzedał aktywa związane z działalnością w zakresie marketingu TDI oraz badań i rozwoju technologii TDI na rzecz BASF za kwotę 180 mln zł. Zdaniem byłego posła SLD decyzja Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy ZCh ZACHEM S.A. z 7 grudnia 2012 roku o zaniechaniu dalszego prowadzenia działalności polegającej na produkcji chemikaliów przez bydgoskie zakłady była ostatnim momentem, by wyegzekwować zapisy zintegrowanego pozwolenia o utworzeniu funduszu likwidacyjnego, mającego na celu zapewnienie środków na bezpieczne dla środowiska zakończenie działań urządzeń przedsiębiorstwa.

- Teraz wszyscy zastanawiają się, kto za tę bombę ekologiczną na terenie ZACHEMU-u zapłaci i zaczął się festiwal składania doniesień do prokuratury jednych urzędników na drugich – zakomunikował Grzegorz Gruszka. Jako przykład podał doniesienie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na syndyka masy upadłościowej Infrastruktury Kapuściska.
Zdaniem Gruszki za zaniechanie i bezczynność odpowiada marszałek województwa i były poseł SLD od niego oczekuje odpowiedzi, jak zamierza on zaistniałą sytuację naprawić.

Odpowiedzialnością za to, że to Skarb Państwa, czyli wszyscy podatnicy, zapłacą za szkody w środowisku po ZACHEM-ie Grzegorz Gruszka rozszerzył również na prezydenta Bydgoszczy. W liście do niego skierowanym napisał m.in.: O tym, że ZACHEM ma problemy było już wiadomo w 2011 r. (…) Powinien Pan to wiedzieć z zebrań partyjnych PO, gdzie z ówczesnym Prezesem ZACHEMU, K. Mikołajskim razem zasiadaliście w organach Waszej struktury partyjnej. Następnie Gruszka przypomniał o piśmie prezydenta Bruskiego do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy, gdy trwał proces upadłościowy. Treść tego pisma uznał za słuszną, ale spóźnioną o dwa lata, a adresatem nie powinien być sąd tylko Zarząd Ciech S.A. i Zarząd ZACHEM S.A.

Gruszka zapowiedział, że czeka na odpowiedź od marszałka Całbeckiego. Gdyby list jego został zignorowany, sprawę skieruje do prokuratury. – Myślę, że prokurator powinien to wyjaśnić. Ciech i ZACHEM zacierają ręce i gdy w marcu była upadłość, otwierali korki szampana! – skomentował bezczynność urzędników Gruszka.

- Mamy pecha, że mamy takiego pana Bruskiego, wyjątkowego nieudacznika – szydził Gruszka.

Grzegorz Gruszka oszacował, że rekultywacja zdegradowanych gruntów może kosztować nawet 180 mln zł. Zdaniem Gruszki, przy właściwym postępowaniu urzędników, zapłacić za to mógł Ciech. – Syndyk ma dzisiaj 360 hektarów, ale 60 hektarów i budynek ZACHEM-u to już ma Soda Polska. Oni to wcześniej sprzedali sobie nawzajem w grupie Ciech. Tak jesteśmy, po prostu, robieni w konia. Ciechowi dali się nabrać, bo to są chłopcy, a nie urzędnicy dużej klasy – zakończył konferencję Grzegorz Gruszka.