W dniu 12 listopada 2020 r. miało odbyć się w Galerii Autorskiej spotkanie poetycko-wspomnieniowe zatytułowane „Którzy odeszli”. W zaistniałej sytuacji pandemii postanowiliśmy zrezygnować z przeprowadzenia tego spotkania w tradycyjny sposób z zaproszonymi przyjaciółmi. W ramach odwołanego spotkania publikujemy (w trzech częściach) materiał poświęcony trzydziestu siedmiu osobom, które pragniemy przypomnieć i uhonorować.
KTÓRZY ODESZLI – wspomnienie, część II
Kazimierz Jułga (1935–2002), Wiktor Kaczmarkiewicz (1913–2002), Zbigniew Kluszczyński (1959–1997), Hieronim Konieczka (1920–1994), Sławomir Kuczkowski (1965–2009), Irena Kużdowicz (1917–2000), Zbigniew Lubaczewski (1929–1985), Andrzej Maziec (1948–2016), Jarosław Mikołajewicz (1964–2016), Ryszard Milczewski-Bruno (1940–1979), Bronisław Zygfryd Nowicki (1907–1981), Krzysztof Nowicki (1940–1997)
13------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kazimierz Jułga (1935–2002) artysta malarz, poeta, fotografik, krytyk plastyczny, działacz społeczny. W 1955 roku ukończył PLSP w Bydgoszczy. W latach 1955-1960 studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, uzyskał dyplom z zakresu malarstwa w pracowni Stanisława Borysowskiego. W 1961 rozpoczął pracę w Biurze Wystaw Artystycznych w Bydgoszczy, gdzie od 1973 do 2002 roku pełnił funkcję dyrektora. Zajmował się malarstwem, fotografią artystyczną i fotografią dokumentalną, twórczością poetycką, krytyką plastyczną. Od 1960 należał do ZPAP aż do chwili jego rozwiązania w 1983 roku, a także do ZLP, a po jego rozwiązaniu od 1989 do SPP. Był autorem kilkunastu wystaw indywidualnych malarskich i kilkunastu wystaw fotografiki. Uczestniczył w wystawach zbiorowych. Swoje wiersze drukował w prasie lokalnej i ogólnopolskiej. Wydał tomy wierszy: Krawędź (1961), Szum słońca (1972), W smudze Wisły (1988), Godziny (1991), Tędy chodzą chmury (wybór, 2002). Za działalność społeczną i artystyczną otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Ostatnie z nich to: Medal Kazimierza Wielkiego (2002), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Pochowany został na cmentarzu parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na Ludwikowie w Bydgoszczy. [Fot. Zbigniew Lubaczewski]
* * *
(...) Kazimierz Jułga, wyrastając z tradycji postimpresjonizmu, poszedł dalej: studiując pejzaż, przyglądając mu się wielokrotnie, sumował wielość wrażeń i skupiał je, budował kompozycję jako syntezę różnych sygnałów odbieranych z obserwacji natury. Malował w pracowni dokonując analizy wielu spostrzeżeń. Ten intuicyjny, wydawać by się mogło, zapis natury kryje w sobie ślady precyzyjnie przemyślanej konstrukcji, jakby aranżacji na temat tworzenia przestrzeni. Światło w jego obrazach określa uniwersalną porę dnia, a może raczej stałą porę wewnętrznego życia wyobraźni. Kompozycje zawsze wyważone, przemyślane w każdym szczególe, działają jak ocalone w pamięci wizje świata przyrody. Obrazy zostały starannie skonstruowane z prostokątnych plamek, które pulsując tworzą zwarty obraz. Autor w jednym ze swoich wierszy oddał ów specyficzny charakter obrazowania: to są ruchome plamy (...) które pasie wiatr. (...) Prostota i głębia budzą pozytywne, najprostsze uczucia – podstawowe skojarzenia. Często powtarzający się rytm pionów wyraźnie wskazuje kierunek wertykalny – tchnienie Stwórcy. Lasy, sitowie, chmury, woda to oczywiste symbole życia. Z jednej strony zdaje się jakoby dominował sensualny wymiar świata, a jednak do całej tej „poruszonej” obserwacji przyrody wkrada się nastrój nadrealny. Ten obraz pierwotnej egzystencji jest surowy i jednocześnie łagodny; przez kolorystyczną sterylność drgających plamek barwnych zyskuje walor kontemplacyjny. (...) Część płócien może wydać się kompozycjami czysto abstrakcyjnymi, rządzącymi się własną logiką. Sądzę, że artysta doskonale czuł dwuwymiarowość tego działania i świadomie rozwijał oba kierunki. Najważniejsza jednak pozostaje tu esencjonalność doznania (...).
Jacek Soliński
14--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiktor Kaczmarkiewicz (1913–2002) artysta malarz. Wychowany w rodzinie kultywującej tradycje patriotyczno-narodowe oraz zamiłowanie do sztuki i teatru. W 1932 roku ukończył naukę w Pracowni Artystyczno-Litograficznej mistrza litografii Franciszka Pilczka w Poznaniu, gdzie uzyskał dyplom. Brał udział w 1939 roku w kampanii wrześniowej od Włodawy do Warszawy. Okres okupacji spędził w Bydgoszczy. Po wojnie na stałe związał się z Bydgoszczą i tu założył rodzinę. Był członkiem prezydium Związku Litografów Polskich. Przez wiele lat pracował w Zakładach Graficznych RSW „Prasa” oraz w Wydziale Drukarni Kartograficznej POW. Malarstwem zajmował się od lat 30., uprawiając głównie technikę akwarelową. Pejzaż ujęty w formie impresji stał się dla niego ulubionym środkiem przekazu twórczego. Przygotował kilkanaście wystaw indywidualnych. Od 1995 roku członek ZPAP. [Fot. Jan Kaja]
* * *
(...)Wiara w sztukę stała się w jego życiu motywem uwznioślającym, tym, co oczyszcza. Stała się nieomal religią. Hołdowanie twórczości tradycyjnej akceptującej harmonię i równowagę świata wynika z głębokiego przeświadczenia o szlachetnej misji sztuki (...) Pejzaże o delikatnym akwarelowym kolorycie, wywodzące swój rodowód z postimpresjonistycznej tradycji, są w tym malarstwie finezyjną grą plam i plamek. Niektóre z prac zostały wzbogacone precyzyjnie wykonanym rysunkiem merkantilowym. Zabieg ten pogłębia przestrzeń wprowadzając złudzenie drgań. (...) Technika akwarelowa sprzyja przeprowadzeniu syntezy tworzonego obrazu. Wybór technik został tutaj z pełną świadomością podporządkowany artystycznym założeniom. Kaczmarkiewicz porównuje ten proces twórczy do powstawania wiersza, w którym skupia się, w najkrótszej formie, cała istota poetyckości. (...) Autor akwareli malując je zdaje się mówić otwarcie i wprost: to jest cały mój żywioł, w nim ocalam moją pogodę ducha i pasję życia, dzielę się z wami tym, co jest dla mnie najdroższe, poddajcie się i wy urokowi piękna przyrody.
Jacek Soliński
15------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zbigniew Kluszczyński (1959–1997) artysta malarz, fotografik. Uprawiał malarstwo pejzażowe o rodowodzie metaforycznym i fotografię kreatywną. W drugiej połowie lat 80. i w latach 90. zajmował się fotografią dokumentującą wydarzenia artystyczne w Bydgoszczy. Przygotował kilkanaście wystaw indywidualnych, na których zaprezentowano jego prace malarskie i fotograficzne. Brał udział w wystawach zbiorowych. Współpracował głównie z Galerią Autorską. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Toruńskiej w Bydgoszczy.
* * *
(...) autor stara się zacierać ślady między rzeczywistością widzialną a rzeczywistością przeżycia wewnętrznego. (...) Z pewną dozą ostrożności zmierza ku przesłaniu irracjonalnemu. To, co pozostaje w podświadomości, jest również aktywne i obecne, tylko jakby mniej dostępne. Tak więc twórca pozostaje wciąż między tym, co stara się zrozumieć i tym, na co godzi się, by pozostało niezrozumiałe. (...) – VII 1990
(...) Zbyszek łagodnie przemyka ze świata odczuć do świata wizji. Kompozycje te zachęcają by przekraczać próg tego, co materialne. (...) Postromantyczna nastrojowość określa przywiązanie artysty do tajemniczości. Pejzaże o wysmakowanym kolorycie są przede wszystkim opowieściami, w których elementy symboliczne wrastają w obraz przyrody. Ukształtowanie przestrzeni tworzy zagadkowe znaki natury. Linia horyzontu uformowana przez góry, doliny i równiny zarysowuje świat prywatnej realności. (...) – IX 1994
(...) Kolejne wystawy Zbyszka - czy to malarstwa, czy fotografii - zdają się być zapiskiem "dokumentalisty" rejestrującego swoje wizje, opowieści o przestrzeni, która roztacza się wokół jak pamięć o krainie dzieciństwa. Tworzenie prac, do których chętnie powracamy jak do ważnych miejsc, ma coś z czynności magicznej. Staje się przejściem nie tylko w wybrane zacisza i krajobrazy, ale również w wysublimowane nastroje czy stany duchowe. (...) – II 1997
Jacek Soliński
16------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hieronim Konieczka (1920–1994). Aktor, reżyser teatralny i radiowy. Absolwent Gimnazjum Kupieckiego i Bydgoskiej Szkoły Dramatycznej. Edukację aktorską zakończył egzaminem państwowym, złożonym w PWST w Łodzi przed komisją, której przewodniczył Leon Schiller. Wielbiciel i znawca dramaturgii Witkacego. Twórca Sceny Studyjnej ZASP i Sceny Klubowej, współtwórca Teatru Propozycji oraz Tygodni Kultury Chrześcijańskiej w Bydgoszczy. Z Teatrem Polskim w Bydgoszczy związany był blisko 35 lat, pracował także na scenach teatrów: Szczecina, Koszalina, Poznania i Torunia. Od 1959 r. zajmował się również reżyserią, zrealizował m.in. dramaty Witkacego: W małym Dworku, Matka, Sonata Belzebuba, Oni. Reżyserował także sztuki T. Różewicza, T. Rittnera, W. Gibsona i Sofoklesa. Był wszechstronnym aktorem, grywał amantów i bohaterów romantycznych, nie stronił od komedii, dobrze czuł się w grotesce, występował także w spektaklach dla dzieci. Wykreował 170 postaci m.in.: Dziennikarza w Weselu Stanisława Wyspiańskiego, Rodiona Nikołajewicza w Staromodnej komedii A. Arbuzowa, Pana Straussa w Palaczu zwłok L. Fuksa. Był laureatem wielu nagród i wyróżnień, odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Od 2000 r. Teatr Polski w Bydgoszczy nosi imię Hieronima Konieczki. Pochowany został na cmentarzu Nowofarnym przy ulicy Artyleryjskiej.
* * *
Od dawna nie wychodzę. Jestem pod wpływem A. de Mello „Przebudzenie”. Czytam to obsesyjnie, odbyło się to we mnie. Mam od kilku dni obraz mego życia: filozofia, psychologia, teatr. Po prostu jak składnica, może rupieciarnia, sporo małych i dużych sukcesów, porażek, myśli, ideologii, filozofii i religii. Wszystko to we mnie nad wyraz wyraźne i nic nie sprawia mi przykrości. Po prostu mam przed oczami film, wobec którego jestem widzem.
fragment z Dziennika bez dat
... Miałem wiele szczęścia w życiu, a więc w moim teatralnym życiu byłem potrzebny ...
fragment z Dziennika bez dat
Wrzucam do magazynu pamięci. ...budzi się dzień, jestem w trakcie lektury de Chardin. Budzi się i rozwija świadomość w przyrodzie, wszędzie życie... Morze, spacery wpław do horyzontu, drżenie, lęk i powrót, góry, wysiłek, piękno, metafizyka.
ostatni fragment z Dziennika bez dat, zapisany miesiąc przed śmiercią
Hieronim Konieczka
17------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sławomir Kuczkowski (1965–2009) poeta, reżyser teatralny, aktor, animator kultury. Autor audycji literackich w Radiu Gniezno. Jako poeta zadebiutował w 1993 w „Toposie”. W 2000 roku zorganizował w Gnieźnie I Mityng Teatralny, na którym corocznie występowały teatry niezależne z całej Polski. W latach 2000-2008 w Radiu Gniezno prowadził autorską audycję, „Latająca Kawiarnia Literacka”. Członek-założyciel Gnieźnieńskiego Stowarzyszenia Konfraternia Teatralna, a także twórca Teatru Wizji „Czerwona Główka”, w którym realizował działania przestrzenne o charakterze medytacyjnym. W jego teatrze główną rolę odgrywała mistyka, artysta często nawiązywał do myśli Jana od Krzyża czy Simone Weil. W 2008 roku w Nowej Soli za działalność teatralną otrzymał nagrodę Złotego PTAQ-a. Wydał tomik poezji Piętno (2009), za który w 2010 r. został uhonorowany pośmiertnie nagrodą im. Ks. Jana Twardowskiego. Od 2010 roku Gnieźnieńskie Stowarzyszenie Konfraternia Teatralna organizuje Mityngi Teatralne im. Sławomira Kuczkowskiego. Od 2020 miasto Gniezno przyznaje Stypendium im. Sławomira Kuczkowskiego za działalność artystyczną, upowszechnianie kultury i opiekę nad zabytkami. [Fot. K. Kuczkowski]
* * *
Jestem przekonany o hierarchiczności rzeczywistości w której żyję, innymi słowy mówiąc, wierzę, że jest wysokość i jest niskość, jest wzniosłość i poniżenie. Można wzlecieć na szczyty człowieczeństwa lub upaść w duchową nędzę, w marność i błazenadę. Moja twórczość podlega tym samym antynomiom i jest pomiędzy nimi rozpięta. Jest towarzyszką zmagań, u kresu których nastąpi moje zbawienie bądź potępienie.
Chcę pamiętać, że twórczość winna być aktywnością służebną wobec mojej drogi na duchowy szczyt. Winna stać się liną albo windą unoszącą mnie do samego nieba. Dlatego musi stać się moją modlitwą.
Sławomir Kuczkowski
(...)Teksty Sławomira Kuczkowskiego wyrastają – jak mówi poeta – z posłuszeństwa anielskiej inspiracji. Tego rodzaju podejście do twórczości zdradza pokrewieństwo z intuicjami Miłosza, gdy twierdził: „Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie, pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją że dobre, nie złe duchy mają w nas instrument”. Od tej strony patrząc, Sławomir Kuczkowski zdaje się wiernym uczniem powyższego zalecenia, chwytając za pióro pod presją wewnętrznego głosu, który wobec skomprymowanego ciśnienia „niewypowiadalnego” musi się wypowiedzieć. Musi wydobyć na powierzchnię „przepływ obrazu w krew”, pod groźbą rozmienienia ekstazy na drobne oraz pochwycenia w pułapkę lęku – na którym, ma świadomość, nie wolno mu się zatrzymać, na którym nie wolno mu poprzestać w imię wierności nakazowi, przychodzącemu z wysoka.
Zofia Zarębianka
18----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Irena Kużdowicz (1917–2000) art. malarka, pedagog. Studia ukończyła na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, uzyskując dyplom z zakresu malarstwa w pracowni Tymona Niesiołowskiego w 1950. Zajmowała się malarstwem i rysunkiem.. Brała udział we wszystkich wystawach okręgowych i okolicznościowych organizowanych przez ZPAP od 1951. Swoje prace eksponowała na 25 wystawach ogólnopolskich. Uczestniczyła w wystawach zagranicznych (NRD, Francja, ZSRR, Szwajcaria, Rumunia, Dania, Szwecja). W swoim dorobku ma 20 wystaw indywidualnych. Prace jej znajdują się w zbiorach zagranicznych w Szwajcarii, Francji, USA i Niemczech. Należała do ZPAP. Pochowana został na cmentarzu przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy.
* * *
(...) Malarska poetyka stała się tu rozpoznawalna dzięki stopniowo rozwijanej stylizacji natury. Doprowadziło to do wypracowania własnego stylu. Charakterystyczny rysunek wysmuklający proporcje nadał wyraz, w którym kierunek wertykalny nasuwa metafizyczne odniesienia. Szkicowo zarysowaną bryłowatość portretowanych postaci lekko rozpraszają plamiste skupiska mgiełek bądź też ślady zamaszystych ruchów pędzla. (...) Wszechobecna jest w tym malarstwie aura wiosennego powiewu, delikatna jak przy rozwiewaniu dmuchawca. Czynność ta zdaje się tu określać przelotność i przemijalność. (...) Intuicja staje się rodzajem poznania i wtajemniczenia. (...) Kobiecość znajdująca swój wyraz w delikatności i subtelności barw, tworzy świat o rzadko spotykanej łagodności jakby przeniesiony z sennych marzeń dorastającej dziewczyny (...). Niezależnie czy młode kobiety z płócien Kużdowiczowej pochodzą ze świata wyobraźni, czy są portretami konkretnych osób, to w obu tych przypadkach stają się psychologicznymi autoportretami stanów artystki. (...)
Dominująca w obrazach dziewczęca kobiecość określa swoisty kanon piękna. Subtelność tego malarstwa wywołuje nastrój, w którym istnieje niezmiennie stała pora życia, uwolniona od procesu starzenia. (...) Rozświetlenie od wewnątrz zdaje się wskazywać na ważniejsze, głębsze przesłanie niż tylko dotyczące ziemskiego kresu naszej wędrówki. (...) Nie oznacza to, że melancholia i smutek są stanami uczuć nieobecnymi w tej twórczości, ale ich natężenia i ukierunkowanie ma aspekt pozytywny, wtapiający się, współtworzący obraz ludzkiej egzystencji. (...) Sztuka Ireny Kużdowicz oczarowując kobiecą delikatnością i jednocześnie pogłębionym świetlistym skupieniem.
Jacek Soliński
19------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zbigniew Lubaczewski (1929–1985) fotografik, pedagog. Ukończył studia na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego; w latach 1955-1972 pracował jako leśnik. Zawsze jednak jego pasją pozostawała fotografia. Zetknął się z nią w 1942, gdy – chcąc uniknąć wywozu na roboty do Niemiec – zaczął pracować jako uczeń u miejscowego fotografa. Później, po latach, podczas pracy w leśnictwie widziano go zawsze z nieodłącznym aparatem fotograficznym. Od 1962 r. stał się uczestnikiem życia artystycznego Bydgoszczy jako aktywny członek zarządu, a przez pewien czas prezes Bydgoskiego Towarzystwa Fotograficznego. Od 1972 r. fotografia przestała być dla niego tylko pasją, a stała się profesją. Został pedagogiem w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy. Jego prace były prezentowane na ogólnopolskich wystawach i konkursach. Laureat wielu prestiżowych nagród. Autor cykli m.in.: socjologicznych, pejzażowych, przyrodniczych oraz portretów bydgoskich literatów i plastyków. Pochowany został na cmentarzu na Bielawach w Bydgoszczy.
* * *
(...)Twórczość fotograficzną Zbigniewa Lubaczewskiego należałoby podzielić na cztery spójne okresy: socjologiczny, architektoniczny, portretowy i przyrodniczy. W każdym z tych tematycznych poszukiwań autor stworzył odrębną całość. A jednak przyglądając się fotograficznemu dorobkowi artysty dzisiaj, z perspektywy kilkudziesięciu lat, wszystkie te jakże zróżnicowane okresy twórczej aktywności łączą się i zarysowują jeden wyraźny kierunek myślenia, który można określić jako stałość w odczuwaniu i rozumieniu świata.
(...) Fotografik umiejętnie wpatrywał się w rzeczywistość i rozpoznawał ją jak filozof – powoli, bez pośpiechu. Do wszystkiego zachowywał dystans jakby intuicyjnie przeczuwając, że tylko w ten sposób można widzieć więcej, mądrzej i w konsekwencji przekazać treści o uniwersalnym rodowodzie. (...)
Bliski związek artysty ze światem natury okazał się najważniejszym motywem twórczych uniesień. Przyroda była tym żywiołem, który obudził w Lubaczewskim nową wrażliwość. Zafascynowany różnymi strukturami materii, oddał się tym poszukiwaniom całkowicie. Las jako organizm tworzący równowagę, jako przestrzeń dająca ukojenie, jako symbol stałości i trwania, tajemnicy i głębi stał się dla artysty medium przekazującym najważniejsze treści. Fotografik oczarowany urodą lasów, podziwiając – w ślad za Leonem Wyczółkowskim – światło prześwitujące między drzewami, odnalazł kontemplacyjną ciszę i wytchnienie, zwieńczenie wszystkich doświadczeń i przemyśleń. Fotografie lasów pozostały twórczym testamentem, w którym bogactwo treści i formy okazały się niewyczerpane.
Dorobek Zbigniewa Lubaczewskiego ma swoje trwałe miejsce w naszej kulturze i z pewnością pozostanie świadectwem wrażliwości oraz kunsztu w fotografii artystycznej.
Jacek Soliński
20--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Andrzej Maziec (1948 –2016) fotografik. Szczególne miejsce w jego twórczości zajmowała fotografia artystyczna, fotografia kreacyjna, fotografia użytkowa. Był twórcą wielu instalacji fotograficznych, był fotoreporterem – obserwatorem życia społecznego, dokumentalistą najważniejszych wydarzeń sportowych, kulturalnych i religijnych w regionie. Prowadził projekty upowszechniających sztukę – m.in. Autorską Galerię Pamięci, Galerię Podwórko, Akcję Podróż oraz uczestniczył w Akcji Lucim. Jest autorem i współautorem wielu wystaw fotograficznych, indywidualnych, zbiorowych; w Polsce i za granicą. Jego fotografie brały udział w wielu wystawach pokonkursowych; krajowych i międzynarodowych, na których otrzymywały wiele nagród. W 1985 roku został przyjęty w poczet członków rzeczywistych Okręgu Kujawsko-Pomorskiego Związku Polskich Artystów Fotografików. Pochowany został na cmentarzu parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na Ludwikowie w Bydgoszczy.
* * *
Przestrzenią fotograficznych poszukiwań Andrzeja Mazieca jest miasto. W jednej z rozmów przyznał, że kieruje nim rodzaj „tęsknoty za podwórkiem”, czyli przestrzenią oswojoną, w której czułby się bezpieczny. Można widzieć w tym echo mitu „wiecznego powrotu”. Jest to mechanizm pamięci przywołujący obrazy, gesty i miejsca, z których artysta tworzy prywatną mitologię.
Maziec obserwuje miasto mikroskopowo. Kadruje je z precyzją, na wydeptanych szlakach poszukuje nieznanych dotąd znaczeń, odczytuje je poprzez spotkanie ze szczegółem, pojedynczą twarzą, wprasowaną w asfalt łyżeczką, fragmentem napisu na ścianie. Nie jest typowym kronikarzem, fotoreporterem. Fotografuje to, co działa na jego emocje. Przede wszystkim są to wszelkie przejawy zanikania, odchodzenia, przeistaczania się rzeczywistości oswojonej w nową, obcą jeszcze przestrzeń. Tak było choćby z fotografowaniem bolesnego procesu metamorfozy dawnych Zakładów Graficznych w dzisiejszą galerię handlową „Drukarnia”. Temu poświęcona była także jego Autorska Galeria Pamięci, dokumentująca ubywanie tkanki miejskiej.
Ale miasto Mazieca to przede wszystkim dzieło i mieszkanie człowieka. Człowiek tę przestrzeń organizuje i dewastuje. A czasem jest po prostu zagubionym w niej dzieckiem. Społeczna funkcja fotografii ujawnia się u Mazieca w jego czułych portretach ludzi spotykanych na ulicy. Jest w nich jakiś smutek, nawet jeśli fotografowane są uśmiechnięte twarze dzieci ze Śródmieścia.
Jarosław Jakubowski
21------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ryszard Milczewski-Bruno (1940–1979) poeta, prozaik, felietonista, rysownik. Za życia ukazały się zbiory poezji: Brzegiem słońca (1967), Poboki (1971), Podwójna należność (1972), Dopokąd (1974), Jesteś dla mnie taka umarła (1974) i wybór Nie ma zegarów (1978). Po 1979 r. wydano: Poezje wybrane (1981), Gwizdy w obecność (1982), a także powieść Jak już, to już (1983). W 1989 r. warszawski Czytelnik opublikował trzytomowy zbiór tekstów Milczewskiego Poezja. Proza. Listy (oprac. J. Szatkowski i Cz. M. Szczepaniak). Ponadto w latach 1983-1985 w Galerii Autorskiej J. Kaji i J. Solińskiego ukazały się cztery bibliofilskie zbiorki Bruna, zawierające fragmenty listów (do J. Pluty i J. Szatkowskiego), rysunki, wiersze i głosy o poecie: Dam znać! (1983), 17 V 1979 (1984), Rysunki (1984), Bruniana (1985). W 2002 r. w Grudziądzu ukazał się najnowszy wybór wierszy i rysunków Mamo przyszedłem straszyć. RMB był laureatem wielu nagród i wyróżnień literackich (za wiersze na turniejach poetyckich i za tomiki); najważniejsze z nich to nagroda miesięcznika Poezja (1972) i Nagroda Literacka im. Stanisława Piętaka (1973). Pochowany został na cmentarzu w Grudziądzu.
* * *
(...) Słowa o peryferyjności, poboczności i marginesowości są u niego czystym kpiarstwem lub szyderstwem. (...)
Z topografii scen w narracji – od Grudziądza z wszystkimi peryferiami po Warszawę w samym centrum – to właśnie w sposób oczywisty wynika.
Nie peryferie więc – i w przedmiocie, i w sposobie narracji – są w całej powieści Jak już, to już i we wszystkim, co Ryszard Milczewski-Bruno pisał i napisał, nie wyłączając całej poezji.
Pod tym względem całe jego dzieło pisarskie stanowi jedność i jest w przedmiocie i sposobie jednolite, można nawet powiedzieć, jednolite w każdym słowie.
Język poezji i prozy tego pisarza – przy takich czy innych osobliwościach – jest z założenia i z premedytacji nie ze słowników poprawnej polszczyzny, lecz z żywego, w mowie i piśmie, użytku językowego większości Polaków, czy się to komu podoba, czy nie.
Ten język nie ze słowników nie jest wynalazkiem autora powieści „Jak już, to już”, to jest ten sam język, który wprowadzali do prozy Miron Białoszewski, Stanisław Czycz, Marek Hłasko, Marek Nowakowski (wczesny), Edward Stachura, Edward Redliński i wielu innych ich rówieśników i jeszcze więcej autorów z kilku młodszych generacji.
Myśleć o pisarstwie Milczewskiego-Bruno, że jest z marginesu literackiego lub z literackich peryferii, to to samo, co myśleć o nurcie chłopskim w literaturze, że jest z czyjejkolwiek manipulacji.
Każdy autentyczny pisarz pisze po swojemu i nie może inaczej, ale istnieją nadrzędne, najczęściej nieformalne i nie do końca świadome, wspólnoty twórców, których ojcem i matką jest czas artystyczny, wyczuwany tak lub inaczej, przez wszystkich twórców autentycznych.
Ryszard Milczewski-Bruno wyczuwał swój czas bezbłędnie, stąd rozmaite świetności jego pisarstwa, które przed swoim czasem spełnień przerwała jego tragiczna śmierć.
I tak jednak – zwłaszcza w powieści „Jak już, to już” – jest takim epikiem swojego Grudziądza z okolicami aż po Warszawę, jacy rzadko się zdarzają, „Ulissesy”, „Blaszane bębenki”, „Konopielki”, „Widnokręgi” i wszelakie „Siekierezady” są ze sfery cudowności w literaturze –
Henryk Bereza
22------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jarosław Mikołajewicz (1964–2016) poeta, prawnik, doktor habilitowany nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Debiutował na gnieźnieńskiej scenie literackiej w pierwszej połowie lat 80. XX wieku. W 1981 roku współzałożyciel i członek Poetyckiej Grupy Efektystów, działającej w Gnieźnie, a potem w Poznaniu do roku 1986. Tom wierszy „Stawanie się sobą” przygotował tuż przed śmiercią. Książka ”(odnalezione fragmenty)” jest drugą pozycją wieńczącą jego dorobek. Za swoich poetyckich mistrzów uważał Konstandinosa Kawafisa i Zbigniewa Herberta.
* * *
Odszedł poeta, który w pewnym momencie swojego życia zdecydował, co jest dla niego ważne i temu poświęcał namysł, wrażliwość, pracowitość. Myślę, że choroba sprawiła, iż zapragnął także z innego etapu życia zdać relację, pozostawić trwały ślad. Każdy poeta bowiem, niczym góra lodowa, dopiero po latach odsłania nieznaną część swego dorobku, zanurzoną jakby w morzu ciemności, a ujawnioną tylko najbliższym rówieśnikom, przyjaciołom. Odkrywajmy więc teraz tego „ukrytego” Jarosława Mikołajewicza.
Krzysztof Grzechowiak
Jarosław Mikołajewicz zmarł 15 czerwca 2016 roku w wieku zaledwie 52 lat. Dzień później ukazał się jego pierwszy w karierze tom wierszy zatytułowany „Stawanie się sobą”. Jarek nie był jednak debiutantem, choć charakterystyczne i znaczące jest to, że nie umieścił w tomiku żadnej notki biograficznej – jakby chciał dać do zrozumienia, że wyłącznie wiersze, ich jakość i przesłanie są ważne. Profesor prawa UAM w Poznaniu miał na swoim koncie liczne i ważne publikacje z zakresu teorii i filozofii prawa, prawa intertemporalnego i zasad orzeczniczych Trybunału Konstytucyjnego. Mimo iż jako poeta zaczynał terminować na początku lat 80. ubiegłego wieku, zdecydował się na karierę naukową, uprawianie poezji odkładając na dalszy plan, nigdy go jednak nie zarzucając. (…)
Maciej Krzyżan
23 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bronisław Zygfryd Nowicki (1907–1981) artysta grafik. W 1920 osiedlił się w Bydgoszczy, gdzie ukończył Państwowe Gimnazjum Humanistyczne. Następnie podjął studia medyczne (1926-1928) i prawnicze (1929-1934) na Uniwersytecie Poznańskim. Uczestnik kampanii wrześniowej. W latach 1940-1945 jeniec oflagu w Woldenbergu Od 1945 członek ZPAP oraz wielu innych organizacji, m.in. Towarzystwa Miłośników Bydgoszczy, Towarzystwa Przyjaciół Sztuki w Bydgoszczy. Uhonorowany wieloma nagrodami i wyróżnieniami; w 1975 otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Uprawiał rysunek, grafikę artystyczną i użytkową, medalierstwo, a od 1972 również malarstwo. Zajmował się drzeworytem sztorcowym i wzdłużnym oraz linorytem: po 1948 powstało ich przeszło 100. Najbogatszą spuściznę artystyczną stanowią rysunki – dzieła studyjne, szkice, notatki stanowiące zapis licznych podróży w kraju i zagranicą. Autor 47 wystaw indywidualnych i uczestnik 55 wystaw ogólnopolskich i międzynarodowych oraz 16 prezentacji sztuki polskiej zagranicą. Jego prace znajdują się w wielu zbiorach krajowych i zagranicznych. Pochowany został na cmentarzu Nowofarnym przy ul. Artyleryjskiej w Bydgoszczy. [Fot. Zbigniew Lubaczewski]
* * *
Bronisław Zygfryd Nowicki był człowiekiem, dla którego kryterium etyczne współtworzyło artystyczną postawę. Marcelowski prymat być nad mieć stanowił fundament jego życiowych i twórczych rozstrzygnięć. (...)
Przywiązanie do natury, jej systematyczna i wnikliwa obserwacja była równie ważna dla artysty, jak cała spuścizna kultury europejskiej. Każda z tych przestrzeni w rysunkach i grafikach wypełniona jest żywym uczuciem twórcy czującego emocjonalną więź z otoczeniem.
Łagodna i subtelna aura charakteryzująca prawie cały dorobek artysty w jednym z rozważań tematycznych ustąpiła miejsca żywiołowej ekspresji. Poszukiwania formalne, rozwijane w ekspresyjnych wizerunkach konarów drzew – zebranych w wielkim cyklu Dramaty – zbliżyły autora do rozwiązań o charakterze niemal abstrakcyjnym. Z całej tej galerii różnorodnych splotów wyłania się egzystencjalny niepokój ujęty w postaci prostych, czytelnych znaków. Wyselekcjonowane z otoczenia fragmenty rozdartych pni i gałęzi przywodzą na myśl wewnętrzny konflikt. Stan rozdzielenia – zawieszenia między duchem, a materią. (...)
Twórczy dorobek Bronisława Zygfryda Nowickiego jawi się w swoich wielonurtowych poszukiwaniach jako jedna droga, na której człowiek-artysta znalazł cel i sens. Umiał odnajdywać te wartości etyczne i estetyczne, dzięki którym pamięć o nim zachowa szlachetny odcień. Jednorodność w całym tym bogactwie działań dowodzi, jak dobrze rozumiał i wykorzystał czas, który dane mu było przeżyć.
Jacek Soliński
24----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krzysztof Nowicki (1940–1997) poeta, pisarz, dramaturg, krytyk. Od 1945 mieszkał w Bydgoszczy. Ukończył filologię polską na UMK u prof. Konrada Górskiego. Po studiach pracował w rozgłośni Polskiego Radia, a później w tygodniku „Fakty i Myśli”. Opublikował tomiki wierszy: Zbliżenia (1963), Przy słowie (1965), Komentarze (1970), W tej chwili (1976), Do przytomności (1981), Po imieniu (1983), Bez tytułu (1991). Wydał powieści i tomy opowiadań: Droga do ojca (1967), Główna przegrana (1967), Tętno (1969), Orfeusze (1973), W imię ojca i syna (1978), Śmierć Gulliwera (1983), Było święto (1987), Ostatni kwartał (1987), Przetoka (1992), Drugie życie (1995). Ostatnia książeczka Od rzeczy ukazała się w 1998. Publikował utwory literackie i krytyczne m.in. w: „Tygodniku Kulturalnym”, „Współczesności”, „Twórczości”, „ Życiu Literackim”, „Toposie”. Wydał wybory szkiców, recenzji i felietonów literackich: Pertraktacje (1971) i Dziennik krytyczny (1981). Opublikował trzy dramaty, z których Pięć dni Lemuela Gulliwera wystawiły Teatr Mały w Warszawie i Teatr TVP. W latach 1966-1983 należał do ZLP, a od utworzenia do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Był członkiem PEN Clubu. Pochowany na cmentarzu Nowofarnym przy ul. Artyleryjskiej w Bydgoszczy. [Fot. Zbigniew Lubaczewski]
* * *
Nowicki miał zawsze wyczuloną świadomość „przeżyć generacyjnych”. Jego temat naczelny można by zawrzeć w pytaniu: dlaczego przeciętność tak bardzo pragnie nas osaczyć, jakie diabły i konieczności są tu czynne? Nie rzucał przy tym gromów na historię – choć i jej presję doceniał. On miałkość swoich bohaterów przypisywał także im samym, ich słabości, ich inercji. Aż wreszcie postanowił bohaterem i przedmiotem refleksji uczynić samego siebie jako reprezentanta „pokolenia bez biografii”.
Krzysztof Mętrak
„Drugie życie” ma taką dynamikę: od rozpraw czytelnika z lekturami moralnie i egzystencjalnie obowiązkowymi, poprzez dylematy rzeczywistości i zmyślenia (wmówienia), do niemalże surrealistycznych, bunuelowskich naigrywań z marzeń o nieśmiertelności i czytactwie… Taki wybór nie został uczyniony gwoli zabawy, tu chodzi o ukazanie tych zbieżności i szczelin, jakimi są życiopisanie Kafki, ideopisanie Conrada, absurdopisanie Camusa i pisaniopisanie Borgesa.
Andrzej Chojecki
(...) Miał Krzysztof Nowicki świadomość tego, że pisarz to styl. Jako poeta autor Przetoki dążył do wykształcenia własnego stylu, własnej dykcji, indywidualnego tonu wypowiedzi, ale i konwencji opowiadania. Dążył w tej materii do oryginalności (łącząc na różne sposoby poezję z prozą, esejem, dziennikiem etc., ale nie za wszelką cenę, ponieważ zawsze teksty tego twórcy musiały sprostać jednemu kryterium: prawdy wewnętrznej podmiotu, narratora, autora i prawdy świata.
Posiadał poczucie silnej więzi z własnym pokoleniem i odczuwał potrzebę diagnozowania jej miejsca w historii i danym mu czasie. Zwłaszcza w ostatnich latach wypowiadał gorzkie prawdy na ten temat, co nie wszystkim mogło się podobać i rzeczywiście – nie podobało się. Był dla swej generacji (i tego, jak spełniła ona swoją „misję”) bardzo surowy, czasem czuł jej bolesną przegraną.
W prozie i poezji uwidaczniał się u tego twórcy pewien rodzaj „melancholijnego” (spokojnego) dystansu do świata. Jest to rezultat obranej formuły wypowiedzi (wiersz, proza), zwłaszcza poetyckiej, ale nie tylko (często proza posiada u Niego znaczący stygmat poetyckości). To poszukiwanie dystansu do świata (a tylko on może pozwolić nam na jego – świata – zrozumienie) wydaje się być – w przeświadczeniu tego autora – jednym z pierwszorzędnych zadań pisarskich w ogóle.
Robert Mielhorski