Pan Jan jest od kilku lat emerytem, więc ma dużo czasu i możliwość darmowego jeżdżenia miejskimi autobusami i tramwajami. Wykorzystuje to, starając się zrobić jak najtańsze zakupy. Wysokość jego emerytury wymaga, żeby rozważnie wydawał każdą złotówkę. Odwiedza więc kilka marketów i kupuje tam, gdzie danego dnia są najniższe ceny.
W zeszłym tygodniu pan Jan wypatrzył tani boczek wędzony w hipermarkecie Carrefour, który mieści się w Galerii Pomorskiej. Cena za kg 15,99 zł. Kupił dwa próżniowo zapakowane kawałki o wadze 0.421 i 0,352 kg. Na jednym opakowaniu widniała na nalepce cena 6,73 zł, na drugim 5,63 zł. Niczego więcej pan Jan nie zamierzał kupować, więc poszedł do kasy, zapłacił i już chciał wyjść na zewnątrz, kiedy sobie uświadomił, że 17 zł, które zażądała od niego kasjerka to chyba za dużo. Przyjrzał się jeszcze raz obydwu opakowaniom, dodał w myślach obie figurujące na nich kwoty i mu wyszło, że powinien zapłacić 12 zł z kawałkiem.
Kasjerka powiedziała emerytowi, że jej nie interesuje, co jest napisane na opakowaniach, gdyż ona posługuje się wyłącznie czytnikiem kodów kreskowych. Pan Jan postanowił wyjaśnić sprawę z kierownikiem placówki, od którego dowiedział się, że cena na opakowaniu jest nieważna, gdyż centrala nakazała kasować za boczek 22 zł. Ponieważ emeryt stwierdził, że to jawne oszukiwanie klientów, kierownik kazał wypłacić kasjerce 4 zł 64 gr, które pan Jan nadpłacił. Cała operacja długo trwała, gdyż trzeba było sporządzić protokół korekcyjny, żeby w kasie się wszystko zgadzało.
Gdyby pan Jan miał kosz pełen zakupów, nie zorientowałby się z pewnością, iż przy kasie skasowano od niego za boczek kilka złotych więcej niż to wynikało z ceny na nalepce. Rodzi się pytanie, jak często w hipermarketach dochodzi do takich fikcyjnych promocji.