A we mnie pytanie? Kupić nie kupić? Dumam niczym Hamlet nad czaszką Yoricka. Komusze święto, myślę sobie, więc nie kupię. Precz z ojczyzną Janusza Zemke! Ale, ale, chłopie, kobitki to lubią, więc kupię. I mam już kwiatową nerwicę.
Ale, ale już się przełamuję. Nie kupię, bo kwiatki dla pań dyskryminują gejów i lesbijki. A ja chcę być za równością jak chłopaki z manify. Już szykuję tekst dla żony: – Chciałem ci kupić kwiatka i już, już stanąłem w kolejce w Tesco, ale nie kupiłem…
A ona pewnie tak: – Zabrakło ci kasy?…
– Nie, nie, na kwiatki zaoszczędziłem nie kupując maszynek do golenia i puszki żywca…
No to ona mi pewnie tak: – To kupiłeś zamiast kwiatków tego żywca na Dzień Kobiet…
– Nie, nie, pomyślałem tylko, że kwiatki dla ciebie dyskryminują gejów…
Poradziłaby mi pewnie, żebym zadzwonił do znajomego geja i zapytał, czy kwiatki dyskryminują gejów?
Zadzwoniłem. Sprawę mu wyłuszczyłem. A on na to: – Pożycz stówę…
A to szczwany lis, chce łapówkę za pozwolenie mi na zakup kwiatków. Łapówkę za milczenie gejów. Mówię mu, żeby nie był taki, bo w latach komuny, pamiętam, biegał z kwiatkami do spożywczaka, żeby mu sklepowa łaskawą była. A on mi na to, że był wtedy w podziemiu i to była wojna partyzancka z systemem i chodziło o osłabienie socjalistycznej sklepowej i przekabacenie jej kwiatkami na gospodarkę rynkową. I zobacz, mówi, wygrałem, komuna padła.

Prawdę powiedziawszy to sklepowa padła. Sklepik zamknęli. Sklepowa z rozpaczy utyła jeszcze czterdzieści kilogramów na bezrobociu, bo z rozpaczy jadła i jadła. – Ty i twoje podziemie załatwiliście sklepową ? wołam niczym Skarga w wiadomych okolicznościach sejmowych. A on na to, że sklepowa mogła się przebranżowić i rozdawać dziś z powodzeniem ulotki na Gdańskiej.
Ciekawe, czy sklepowa dostała dziś kwiatki (?) Zadumałem się chwilę.

No, na nic mi w moich rozterkach z kwiatkami mój gej, pożal się Boże, przyjaciel. Szukam w pamięci jakiejś przyjaciółki lesbijki. No, takiej w krawacie, marynarce, strzyżonej na żołnierza marines. Nie znam, chociaż kilka widziałem.
Postanawiam więc zmienić taktykę i myśleć pozytywnie o kwiatkach jak redaktorzy ?Gazety Wyborczej? myślą o Bronku Komorowskim. Można o Bronku pozytywnie, to czemu nie o kwiatkach?

Zadzwonię do jakiejś Matki Polki. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. I słyszę w słuchawce radosny głos Matki Polki: – Jakie kwiatki, Krzysiu, przywieź, sam wiesz, jesteśmy tu wszyscy, Geniu, Heniu, Zeniu…
Opowiadam Matce Polce o moich kwiatkowych mękach, o nerwicy natręctw kwiatkowych, a ona: – Demokracja, Krzysiu, wolność Tomku w swoim domku… Często posługuje się porzekadłami i przysłowiami, bo uważa, że to świadczy dobrze o jej wykształceniu i przywiązaniu do tradycji narodowej.

I tak zostałem sam przed kwiaciarnią. I stoję tu tak skonsternowany jak Kamil Durczok przed komisją etyczną TVN. Nie mam już do kogo zadzwonić. Nie mam kogo się poradzić.
Kwiatki, to komusza tradycja, jeszcze wśród płatków straszą do dziś widma powiatowych sekretarzy, kadrowych z czerwonymi nosami, butelki z czerwoną kartką, zapach sportów się roznosi pośród róż, a przecież kobietki lubią kwiatki, więc może jednak… Dam kwiatka, dla zrównoważenia komuszego święta włączę telewizję Trwam i tak jakoś przetrwam ten Dzień Kobiet.