Nie tak miało być. To miał być wieczór poświęcony Jubileuszowi 50-lecia pracy twórczej Mieczysława Franaszka. Znany aktor, podróżnik i fotograf od kilku lat zmagał się z ciężką chorobą. Jeszcze kilka miesięcy temu była nadzieja. Niestety, Jubilat odszedł od nas 31 lipca. Przyjaciołom nie pozostało nic innego, jak niedoszłe jubileuszowe spotkanie przekształcić w wieczór wspominkowy.
„To jeden z ważniejszych wieczorów w całej historii Galerii Autorskiej, jeśli nie najważniejszy” – tak mówił Jacek Soliński jeszcze kilka dni przed spotkaniem. I rzeczywiście, liczba osób, które tego dnia przyszły do Galerii i zabrały głos, zdawała się potwierdzać jego przypuszczenie. A mówili nie tylko ci, którzy byli przewidziani, lecz niektórzy odzywali się zupełnie spontanicznie, oddając hołd zmarłemu aktorowi. Spotkaniu towarzyszyła wystawa obrazów Jana Kaji pt. „Oblicza”.
Soliński – wiedząc, że prelegentów jest sporo – ograniczył się do krótkiego wprowadzenia. Przypominając tego nietuzinkowego człowieka, zwrócił uwagę na jego poczucie humoru, serdeczność, bezinteresowność. Trochę żartował, że „kiedy Mieczysław czytał wiersze, to zdawało nam się, że mamy w Bydgoszczy najlepszych poetów”. Mówił o szczerej przyjaźni, jaka wyrosła na gruncie wspólnych wartości, o tych kilkunastu latach spędzonych razem, w czasie których ów niezrównany interpretator poezji występował kilkaset razy. Te spotkania, wspólne występy, odbywały się nie tylko w skromnej piwnicy przy ul. Chocimskiej 5, lecz także w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury, Bibliotece UKW i w kilku jeszcze innych miejscach Bydgoszczy. Soliński, Kaja i Franaszek regularnie bywali w powołanej do życia przez Jana Wacha Galerii Sztuki ITK Sicienko, Dworku Sierakowskich w Sopocie, a nawet w Polskim Centrum Kultury i Edukacji w Edynburgu.
Miałem wrażenie, że publiczność słuchała z zainteresowaniem, choć jednocześnie często wpatrywała się w puste krzesło, symbolicznie ustawione na środku sceny, za którym wisiał obraz autora wystawy, przedstawiający nieobecnego bohatera wieczoru.
Pierwsza została poproszona o wypowiedź Małgorzata Grajewska. Wspomniała, że jej znajomość ze zmarłym była krótka. Nadmieniła, że jej stryj Henryk Majcherek był przyjacielem aktora. Zaprezentowała wiersz Być albo nie być.
Zgrabny i lekki wiersz ze zbiorku Żarty na stronę przedstawił Zdzisław Pruss. Z Sopotu dwa wiersze przesłał redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego „Topos”, Krzysztof Kuczkowski. Szczególnie drugi – Piosenka o koronkach – wybrzmiał donośnie w bardzo ciekawej interpretacji Jana Kaji. Pod nieobecność Joanny Szymczak jej wspominkowy tekst o M. Franaszku zaprezentowała mająca tego dnia wyjątkowo dużo pracy Roma Warmus.
Gospodarz Galerii opowiadał o powinowactwach śp. Mieczysława z bydgoskimi malarzami. Aktor dobrze czuł się w towarzystwie Bohdana Chmielewskiego, Kazimierza Drejasa i Wojciecha Nadratowskiego. Jacek Soliński stwierdził, że szczególnie z tym ostatnim Franaszek świetnie się dogadywał.
Nie było żadnej przerwy, napięcie rosło. Niektórzy artyści żartobliwie twierdzili, że grożą im nocne występy lub nawet będą musieli poczekać do następnego dnia. Rzeczywiście, atmosfera była gorąca, a powietrze wyjątkowo ciężkie; wydawało się, że spotkanie trwało o wiele dłużej niż faktycznie.
Roma Warmus przeczytała wiersz Selekcja autorstwa ks. Jana Sochonia. Następnie gospodarz miejsca opowiedział o relacji, jaka łączyła Grzegorza Kalinowskiego ze zmarłym Jubilatem. Wedle jego słów, obaj panowie dobrze się znali, ponieważ przez lata mieszkali po sąsiedzku. Dzięki temu Kalinowski nieraz miał okazję słyszeć aktora przygotowującego się do roli. Franaszek znakomicie interpretował jego prozę. Soliński też był pod wrażeniem mejla jakiego otrzymał od Kalinowskiego. Prozaik nic jeszcze nie wiedział o przygotowywanej scenografii, a napisał tak: „Być może teraz stoi pośrodku Galerii puste krzesło przeznaczone dla Mieczysława, a im bardziej wyrazista jest ta pustka, tym bardziej jest On, jakby BRAK więcej mówił o OBECNOŚCI”.
Niezwykle wybrzmiał tekst Spisane z wędrówek samego M. Franaszka w interpretacji Romy Warmus. Już dokonany przez niego podział „Aniołów podróżnych” na: „praktyczne, aprowizacyjne i nabożne” może intrygować i budzić ciekawość, dając szerokie pole interpretacji. Artystę wspominał też gnieźnieński poeta zaprzyjaźniony z Galerią Autorską – Maciej Krzyżan. Przeczytał siedmiowersowy utwór Obietnica. Wiersz nieobecnego na spotkaniu Jarosława Jakubowskiego Nie strzelać do aktora przeczytała także Roma Warmus. Warto zaznaczyć, że tekst ten był drukowany w 9. numerze tegorocznego „Tygodnika Bydgoskiego”. Zresztą dwa sierpniowe numery tego pisma zostały rozdane przybyłym na to spotkanie gościom.
Soliński mówił o życzliwości, jaka nieraz spotykała Franaszka ze strony wicedyrektor Biblioteki UKW w Bydgoszczy p. Barbary Maklakiewicz. Aktor kilkakrotnie występował w tym miejscu, prezentował tam swoje wystawy fotografii.
Kolejnym punktem programu było odczytanie przez Romę Warmus tekstu Rozumienie i wyrażanie. O kunszcie aktorskim Mieczysława Franaszka, autorstwa nieobecnego poety i pracownika naukowego UKW w Bydgoszczy – Roberta Mielhorskiego. Prezes lokalnego oddziału SPP Wojciech Banach mówił, że zapamięta aktora jako osobę pełną humoru, po czym przedstawił owacyjnie przyjęty wiersz Występek.
Po nim zaprezentował wiersz Po wszystkim tucholski poeta Kazimierz Rink. Autor tych słów wspominał wywiad, jaki miał zaszczyt przeprowadzić z p. Mieczysławem na początku 2017 r. Spotkaliśmy się wtedy kilkukrotnie w mieszkaniu aktora przy ul. Jasnej. Tekst ten został opublikowany w 3. numerze sopockiego dwumiesięcznika literackiego „Topos” w tym samym roku. Pamiętam, że podczas tej rozmowy aktor częstował mnie piernikami i herbatą, którą przywiózł z jakiejś egzotycznej wyprawy. Opowiedział mi też o pewnej komicznej sytuacji, która miała miejsce podczas występów plenerowych w Międzyzdrojach. Otóż grał wtedy postać Lisa z klasycznej bajki Pinokio. W jednej ze scen, w której Lis okradł pajaca, dzieci tak bardzo przejęły się dramatem oszukanego bohatera, podeszły do niego, uniemożliwiając mu dalszą grę. Lis nie mógł się ruszać. Na szczęście Pinokio zachował się przytomnie i zawołał: „Dzieci, zostawcie tego Lisa, on wcale nie jest taki zły”. Stąd tytuł wywiadu: Uratował mnie Pinokio.
Przed prezentacją kolejnej osoby J. Soliński podkreślał, że M. Franaszek nie był konformistą, lecz bardzo uczciwie podchodził do swej pracy, do wykonywania tego trudnego i jakże odpowiedzialnego zajęcia. Filozof i poeta Grzegorz Jerzy Grzmot-Bilski stwierdził, że był „aktorem od początku do końca”. Potem zwrócił się w stronę publiczności, apelując, żeby w swych rolach również tak wytrwała.
Jan Kaja przeczytał wiersz nieobecnego na spotkaniu Wiesława Trzeciakowskiego Aktor, a Roma Warmus wiersz To zmarli… Krzysztofa Grzechowiaka. Po tym nastąpiła nieco dłuższa, jak zawsze sugestywna i ciekawa, wypowiedź Hanny Strychalskiej. Warto zaznaczyć, że jej wspomnienie Monodram zostało opublikowane we wrześniowym numerze „Bydgoskiego Informatora Kulturalnego”. Znawczyni malarstwa i autorka wielu bardzo ciekawych szkiców i opracowań wspominała o wydarzeniu z października 2018 r., gdy wojewoda Mikołaj Bogdanowicz uhonorował M. Franaszka Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”.
Marek Kazimierz Siwiec miał nadzieję, iż dotrze na spotkanie, ale opóźnienie pociągu spowodowało, że ostatecznie przesłał tylko krótki sms, który został odczytany. Trzeba jednak w tym miejscu dodać, że niektóre wiersze in memoriam wybrzmiały już w czasie pogrzebu Mistrza. Nad jego trumną czytali je wtedy: Wiesław Trzeciakowski, Grzegorz Jerzy Grzmot-Bilski, Małgorzata Grajewska i wspomniany właśnie Marek Kazimierz Siwiec, a niezwykle ciekawą mowę pożegnalną wygłosił Jacek Soliński.
Chwilę potem wiersz Nasi bliscy zaprezentował wspomniany już wcześniej poeta z Nowaczkowa Jan Wach. Krystyna Wulert nazwała Franaszka „znakomitym jurorem”, mając zapewne na uwadze współpracę z Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury. Wspomniała jego rozpoznawalny uśmiech i pogodny charakter; przeczytała także wiersz Zapisane.
Publiczność żywo zareagowała na wystąpienie Jerzego Zegarlińskiego. Artysta mówił o „Fraszce dla Franaszka”, a później skojarzył aktora z... Grunwaldem. Przezabawny wierszyk zakończyła smutna refleksja o tym, że aktor spoczywa na cmentarzu przy ul. Grunwaldzkiej.
W tekście zatytułowanym W dwóch odsłonach Soliński napisał: „Łatwiej z pewnością wybić szybę niż hodować róże. Pierwsze działanie, szybkie i spektakularne, gwarantuje błyskawiczny efekt: hałas, zamieszanie i może w konsekwencji jakiś skandal? Wystarczy być tylko zręcznym chuliganem, by zwrócić na siebie uwagę. Drugie działanie wymaga więcej czasu, cierpliwości, zawodowego kunsztu i bez wątpienia uczucia, inaczej mówiąc, umiłowania zawodu. (…) Jestem przekonany, że w trudnych do przewidzenia sytuacjach, czy też w porywie emocji, gdyby zdarzyło się Mieczysławowi Franaszkowi wybić szybę, wstawiłby w to miejsce piękny witraż fascynujący bogactwem barw”.
Wydaje się, że ta myśl, wyprowadzona i zapisana przez przyjaciela aktora, jest strzałem w dziesiątkę.
Zawsze zastanawiało mnie, skąd w Mieczysławie Franaszku tyle jest życzliwości, spokoju, a także empatycznego wsłuchiwania się w bliźniego. Potrafił nie tylko pięknie mówić, ale i słuchać. Odpowiedź pada we wspomnianym przeze mnie wywiadzie. Na pytanie o dzieciństwo odpowiedział: „Urodziłem się w Krakowie, w podmiejskiej dzielnicy, więc niektórzy uważali, że to już prawie prowincja. Przed domem była łąka, ptaki śpiewały (…) Byłem ministrantem. Interesowałem się też sportem. Na tej łące dużo trenowałem”.
Paradoksalnie tego wieczora było dużo śmiechu. Też się śmiałem. Mamy w Bydgoszczy artystów, którzy gwarantują nam dobry humor i to oczywiście bardzo dobrze. Ale co jakiś czas docierało do mnie, że nigdy już nie usłyszę tego głębokiego, mocnego głosu, który przez ostatnie kilkanaście lat stał się znakiem rozpoznawczym Galerii Autorskiej. Bo ja właściwie nie znam innej Galerii, jak tylko tę, w której był obecny Mieczysław i zawsze tak pięknie czytał wiersze.
Bartłomiej Siwiec