W Bydgoszczy wybuchła afera po tym jak Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy opublikował nagranie z rozmowy między zastępcą dyrektora Szpitala Biziela Zbigniewem Sobocińskim i lekarzem rezydentem w tym szpitalu Bartoszem Fiałkiem.
Bydgoskie media od rana żyją dzisiaj "aferą", jaka wybuchła w Szpitalu Biziela po tym, jak Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy opublikował na stronie internetowej związku nagranie i stenogram "rozmowy" miedzy zastępcą dyrektora szpitala dr. Zbigniewem Sobocińskim a Bartoszem Fiałkiem, szefem oddziału terenowego OZZL w "Bizielu", Bartoszem Fiałkiem.
"Mając na względzie dobro działacza związkowego lek. Bartosza Fiałka, który wskutek pracy na rzecz Oddziału Terenowego OZZL spotkał się z groźbami oraz poniżaniem, publikujemy nagranie potwierdzające przebieg spotkania z Panem Dyrektorem ds. Lecznictwa, które odbyło się 21 stycznia br." - takim komentarzem opatruje redakcja związkowego portalu decyzję opublikowania rozmowy na dywaniku u dyrektora. Kto ciekawy może ze stenogramem rozmowy zapoznać się: TUTAJ.
Bartosz Fiałek, jak wynika z medialnych relacji, dość poważnie podszedł do wywiązywania się z roli związkowego działacza w państwowej służbie zdrowia. W czasie gorącej jesieni 2017 roku był liderem protestu lekarzy rezydentów i wzywał wówczas do podpisywania projektu ustawy o finansowaniu ochrony zdrowia ze środków publicznych, która zakładała osiągniecie progu finansowania polskiej służby zdrowia do poziomu 6,8% PKB w 2021 roku. Ostatnio natomiast jako związkowiec w Szpitalu Biziela wykazywał wadliwość prawną zarządzenia, na podstawie którego w okresie przejściowym lekarze z klinik mieli też zajmować się pacjentami z szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR). W związku z tym, że jego uwagi były przez zawiadujących szpitalem ignorowane sprawę zgłosił w inspekcji pracy, NFZ, urzędzie wojewódzkim i resorcie zdrowia.
Gdy Państwowa Inspekcja Pracy zarządziła kontrolę lekarz rezydent Bartosz Fiałek został wezwany na dywanik do gabinetu wicedyrektora Sobocińskiego.
Co usłyszał lekarz Bartosz Fiałek?
"Chce Pan się tu jeszcze uczyć, czy już pożegnamy się zaraz?" - usłyszał na początek, a dalej rozmowa na dywaniku u dyrektora Sobocińskiego potoczyła się według najwyższych standardów politycznych, które odkryte zostały lat temu prawie pięć, gdy to ówczesną polityczną elitę nagrali warszawscy kelnerzy. Nie wiem, czy dr Sobociński już jako były prominentny działacz Platformy Obywatelskiej spełnia swoimi wypowiedziami standardy zakreślone przez dawnych towarzyszy partyjnych i przenosi te zwyczaje na grunt lekarski w odpowiedniej dla tej grupy zawodowej formie, ale próbki, które ujawniło nagranie opublikowane przez portal OZZL, są obiecujące.
W każdym razie lekarz rezydent Bartosz Fiałek usłyszał dyspozycje jednoznaczne:
1. "Pan się wpierdala nie w to, co potrzeba"
2. "Ja Pana, Panu coś przedstawię. Ja Pana z paragrafu po prostu wyrzucę. Za dezorganizację pracy i próbę zaburzenia działalności szpitala, podważanie zarządzenia dyrektora, który ma tę moc"
3. "Czego się Pan tu wtrąca?"
4. "Dobra, wynoś się człowieku stąd. A ja się zastanowię, jak Cię zwolnić".
I dyspozycja dyrektora dr. Sobocińskiego na zakończenie rozmowy na dywaniku: "(Do sekretarki) Pani mi poprosi kadry... (niezrozumiałe).. z aktami doktora Fiałka.Nie będzie czegoś takiego. Pan się zapomniał, proszę Pana. A ja Panu pokażę, że specjalizację Pan będzie robił we Wrocławiu albo... czy gdzieś."
Po takiej rozmowie na dywaniku lekarz rezydent Bartosz Fiałek już powinien wiedzieć, gdzie pracuje. Czy powinien się przestraszyć zastępcy dyrektora szpitala Biziela? W żadnym wypadku! Przyszłość przed nim! Jakby coś się ziściło z zapowiedzi i gróźb dyrektora Sobocińskiego to przecież w Norwegii, Wielkiej Brytanii. Niemczech i wielu innych krajach na takich ludzi jak on czekają z otwartymi ramionami...