"W ciągu kilku lat liczba dzikich wysypisk w Bydgoszczy wzrosła niemal dwukrotnie!" - ogłosił dwa dni temu Urząd Miasta Bydgoszczy. Ten sam urząd kilka lat temu twierdził, że tzw. rewolucja śmieciowa, która wprowadzona została w Polsce w 2013 roku zlikwiduje ten problem.

W 2012 roku sejm uchwalił nową ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Nowe prawo niosło ze sobą radykalne zmiany w zagospodarowywaniu śmieci i narzucało gminom nowe rozwiązania.

Do 2012 roku gospodarowanie śmieciami, co może dzisiaj budzić zdziwienie, podlegało prawom wolnego rynku. O odbieranie śmieci od ich wytwórców zabiegały prywatne firmy, których po 1990 roku powstawało coraz więcej. Każdy wytwórca śmieci był zobligowany uchwałami gmin do zawarcia umowy na wywóz śmieci z działającymi na rynku firmami. Gospodarstwa domowe mogły wybierać firmę, która - jak to na wolnym rynku - konkurowała o klienta z innymi.

W 2013 roku zmieniło się wszystko. Śmieci zostały skomunalizowane - stały się własnością miasta, a ich wytwórcy stali się trybikiem w urzędowej machinie. Co najbardziej istotne dla wytwórców śmieci, muszą oni teraz pod przymusem wykonywać zalecenia władz gmin dotyczące  zagospodarowania śmieci, które są własnością gmin na swój koszt! Taki sposób utylizacji śmieci nazwany został słusznie "rewolucją śmieciową", który twórcy ustawy określili również jako europejski standard zagospodarowania odpadów komunalnych. Dodajmy, że mieszkańcy miast i gmin przekonywani do tego systemu byli argumentem, że w końcu zostanie zlikwidowany problem dzikich wysypisk. Rządzący w latach 20012-2013 argumentowali, że dzięki śmieciowej rewolucji gminy będą mogły stworzyć system, który wykluczy możliwość powstawania tego rodzaju zjawiska.

W Bydgoszczy okazało się jednak, że problem dzikich wysypisk narasta. "W ciągu kilku lat liczba dzikich wysypisk w Bydgoszczy wzrosła niemal dwukrotnie!" - zaalarmował dwa dni temu w opublikowanym komunikacie Urząd Miasta Bydgoszczy, przestrzegając, że "dzikie wysypiska śmieci to duże zagrożenie dla środowiska, w tym także dla człowieka". Bydgoski urząd przyznał również, że "pomimo prowadzonych kampanii edukacyjnych w zeszłym roku miasto zlikwidowało niemal 300 nielegalnych składowisk". A koszty ich usuwania są znaczne. W ciągu ostatnich pięciu lat miasto poniosło koszty usunięcia nielegalnych składowisk w wysokości ponad 780 tys. zł!

Jaki miasto ma w tej sytuacji pomysł, by występowanie dzikich wysypisk ograniczyć? Przecież nie tylko nowy system miał wykluczyć ich powstawanie. W Straży Miejskiej kilka lat temu wydzielony został  oddział strażników, który dzień i noc miał czuwać, by dzikie wysypiska się nie tworzyły!

"Apelujemy o zgłaszanie przypadków podrzucania odpadów w miejscach do tego celu nieprzeznaczonych" - zaapelował Urząd Miasta Bydgoszczy do mieszkańców Bydgoszczy i wskazał procedurę takiego obywatelskiego działania.

"Jeśli znasz miejsce nielegalnego wyrzucania czy gromadzenia odpadów zgłoś to za pośrednictwem specjalnego formularza na stronie internetowej www.czystabydgoszcz.pllub na adres odpady@um.bydgoszcz.pl. Możesz także zadzwonić do straży miejskiej i poinformować o problemie" - wskazali miejscy urzędnicy.

Co można powiedzieć siedem lat po wprowadzeniu w życie rewolucji śmieciowej? Nic nowego, oprócz jednego: socjalizm jest nieskuteczny i drogi. Ceny za wywóz śmieci rosną i będą rosły, a czyściej wcale nie będzie. Wręcz przeciwnie.