Z posłem Tomaszem Latosem, szefem struktur okręgowych Prawa i Sprawiedliwości, kandydatem na prezydenta Bydgoszczy rozmawia Ewa Starosta.

- Z różnych publikacji  wynika, że listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości w naszym okręgu mają zadowolić wszystkich, zarówno zwolenników lewicy, prawicy, jak i centrum.

-  Wprawdzie  w odróżnieniu od Rafała Bruskiego chcę być prezydentem wszystkich bydgoszczan, ale w tych dywagacjach internetowych jest tylko ziarnko prawdy.

- Konstanty Dombrowicz na liście PiS do sejmiku?

- Było dla mnie jasne, że należy z nim rozmawiać. Stoi za nim spora grupa mieszkańców, choć, jak się okazało w ostatnich i przedostatnich wyborach, mniejszościowa.

- Z Romanem Jasiakiewiczem też były prowadzone rozmowy?

- Rozmawiałem z nim wyłącznie telefonicznie. Zapytałem, czy jest gotowy do rozmowy na temat przyszłości Bydgoszczy i szeroko rozumianej współpracy, również wyborczej. (Nie było mowy ani o pierwszym miejscu, ani o sejmiku.) Odpowiedział, że jest gotów rozmawiać, jak wróci z urlopu. Po powrocie z urlopu powiedział, że tak dalece różnimy się światopoglądowo, że nie mamy o czym rozmawiać, a ja to przyjąłem do wiadomości.

- Może nie chciał podpaść środowisku prawniczemu. W minionych latach Roman Jasiakiewicz startował w wyborach  z poparciem albo SLD, albo  PSL, albo PO, więc jest w stanie zaakceptować „różnice światopoglądowe”.

- Prowadzę rozmowy z ludźmi reprezentującymi różne poglądy, głównie po to, żeby zorientować się, gdzie przebiegają granice zadowolenia oraz  niezadowolenia  z prezydentury Rafała Bruskiego i w różnych środowiskach słyszę, że obecny prezydent dał wiele powodów do niezadowolenia.

- Jakich środowiskach?

- Bardzo różnych, także wśród zwolenników  Platformy  i Lewicy, która go popiera. W każdej formacji politycznej są ludzie, którzy widzą, że Rafał Bruski nie jest prezydentem na miarę ósmego co do wielkości miasta w Polsce. On sam zresztą kiedyś szczerze przyznał: „robię na tu i teraz ”.

- O przyszłości miasta też myśli. Odbył ostatnio sześć spotkań z mieszkańcami, żeby konsultować z nimi aktualizację strategii rozwoju Bydgoszczy do 2030 roku.

- Celem tych spotkań nie były konsultacje. Chodziło  wyłącznie o autopromocję. Ale to nie pomoże w ukryciu smutnej prawdy, że Rafałowi Bruskiemu brakuje wizji i woli budowania prestiżu miasta. Dobrym tego przykładem jest wybudowanie trybun na 300 osób na Torbydzie, gdzie  w związku z tym nie będzie można organizować żadnych liczących się imprez. A jeżeli  miała to być tylko ślizgawka za 24 mln zł, to za te pieniądze mógł wybudować pewnie ze trzy ślizgawki w różnych dzielnicach Bydgoszczy.   

- To główny zarzut, jaki można postawić obecnie urzędującemu prezydentowi?

- Skądże! Jeden w wielu. Z „Astorią” jest przecież to samo. Co do Młynów Rothera i Hali Targowej, to najpierw  nastąpił zakup, a dopiero potem zaczęło się myślenie, co właściwie z tym zakupem począć. Dodać trzeba skandal z gruntówkami. Bruski na wiele lat zaniechał budowy dróg osiedlowych, bo nie chciał kontynuować programu poprzednika. Poza tym aż się prosiło, żeby zbudować dwupoziomowe skrzyżowanie Trasy Uniwersyteckiej z ulicą Wojska Polskiego.  I jeszcze  park Witosa. Bruskiego zaskoczyły  odkrycia archeologów! To on nie wiedział, co kiedyś było w tym miejscu?! Przez kilka lat trwały dyskusje na temat przebudowy płyty Starego Rynku. Kiedy został przegłosowany projekt i zaczęły się prace budowlane, prezydent postanowił nagle przenieść na Stary Rynek pomnik Kazimierza Wielkiego. Przykłady można mnożyć. Wszędzie obserwujemy to samo: permanentny chaos i brak wizji.

- Tak brzmi podsumowanie kadencji obecnego prezydenta?

- Rafał Bruski pokazuje, jak można być nieudolnym w każdej dziedzinie, za którą się weźmie. Wydawało się początkowo, że ma serce przynajmniej dla sportu. Przypomnę, że osiem lat temu wygrał wybory, obiecując m.in. sprowadzenie Tomasza Golloba do Bydgoszczy. Tymczasem przez osiem minionych lat sportowa Bydgoszcz zwinęła się w sposób nieprawdopodobny.

- Wróćmy do list wyborczych. Czy są już skompletowane?

- Listy do sejmiku poza trzema miejscami są gotowe. Jeżeli chodzi o listy do rady miasta, są też prawie gotowe, poza ustaleniem kolejności.

- Będą niespodzianki na listach?

- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Poza tym gdybym coś zdradził, nie byłoby niespodzianki. Nie będzie zaskoczeń co do lokomotyw do sejmiku. Pierwsze miejsca na listach otrzymają na pewno Michał Krzemkowski z Bydgoszczy oraz Marek Witkowski z okręgu północnego i najprawdopodobniej Jerzy Gawęda lub Anna Maćkowska z okręgu południowego.

- A co z czołowymi radnymi Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy - Mirosławem Jamrożym i Tomaszem Regą - oraz radnym sejmikowym Andrzejem Walkowiakiem? Zrezygnują z wysoko płatnej pracy w firmach państwowych, żeby kandydować?

- Nie mogą kandydować. Decyduje o tym PIT za ubiegły rok.

- Kiedy poznamy wszystkie nazwiska?

- To kwestia najbliższych kilku, może kilkunastu dni.