Wieczór z kulturą Europy Środkowej zainaugurowany został spotkaniem autorskim Małgorzaty Lebdy i Macieja Meleckiego. Lebda odczytała garść ciekawych, egzystencjalno?obyczajowych tekstów. Były one silnie nasycone realiami życia wiejskiego, jak należy domniemywać, dobrze znanymi autorce. Dużo było w tych tekstach surowości, pospolitego obcowania ze zwykłością, ale także z przemijaniem i śmiercią.
Zaczęło się więc dobrze i interesująco.
Gorzej, znacznie gorzej zrobiło się, kiedy za prezentację własnej twórczości i poglądów na literaturę zabrał się Maciej Melecki. Odczytał garść tekstów, które zdaje się uważać jako autor za wiersze lub prozę poetycką. Następnie z dużą dezynwolturą stwierdził, że uważa poezję polityczną i zaangażowaną lat osiemdziesiątych za grafomańską. Pospieszyliśmy z pytaniem: – Czy rzeczywiście uważa pan takich poetów jak Zbigniew Herbert, Stanisław Barańczak, Antoni Pawlak czy Jan Polkowski za grafomanów? (A moglibyśmy przecież wymienić jeszcze kilku innych poetów drukujących w podziemiu i na powierzchni życia literackiego w latach osiemdziesiątych poezję polityczną, społeczną, moralizującą itd., którzy byli przednimi poetami). Melecki poszedł w zaparte i stwierdził, że to była poezja w większości grafomańska.
No, cóż, musimy chyba Meleckiego zapewnić, że niewątpliwie nie będzie nigdy pisał takich wierszy jak ?Raport z oblężonego miasta? Zbigniewa Herberta czy jak Stanisława Barańczaka ?Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu?. Nie napisze takich znakomitych wierszy, bowiem pisuje teksty takie:
Podnosi się rdzawa śluza, cisza jest porzuconym rzeszotem na dnie rzecznego mułu,
Zgiełk usterką bocznego lusterka. Płynna tego wymiana ulega zakrzepnięciu, w
Krze jest uwięzła Marzanna, uchyla rąbek pata, i wszystko zaczyna pylić, jakby
Innym pulsem, byśmy mogli być mniej widoczni dla ostrych poprzeczek przyszłych
Dni…
I Melecki tak potrafi przez kilka stron. Potok słów nie skrywający żadnego istotnego przeżycia, żadnej myśli. I ktoś taki mówi o grafomaństwie poetów lat osiemdziesiątych? Żałosne.
Znacznie ciekawiej zrobiło się podczas prezentacji prozy i poezji bułgarskiej. Tę część wieczoru zdominowało małżeństwo tłumaczy Doroty i Dimitra Dobrewów. Wydarzeniem rzeczywiście była prezentacja wierszy Dimitara Kenerowa z tomu ?Zwierzęta apokryficzne?. Opowieści o mitycznych zwierzętach zanurzone były zarówno w tradycji bajki oświeceniowej jak i przypowieści biblijnej. Udane były niewątpliwie wiersze: ?Tygrys ludojad? i ?Leksykografia świń?. Kenerow znakomicie operuje ironią, kontrastowaną lirycznością, a nawet pewną dawką moralizowania.
Niezwykle intrygujące wystąpienie miała Aneta Kamińska autorka antologii ?Wschód ? Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy?. Emocjonalnie opowiadała o swojej przygodzie z poezją ukraińską aktualnego czasu wojny i z Ukraińcami, którzy tej wojny doświadczają. Wybrane przez nią i odczytane wiersze były intrygujące. Czasem w bardzo ascetycznej formule opowiadały o elementarnych doświadczeniach wojennych, takich jak: strach, nadzieja, śmierć, rozpad. Tu, w przeciwieństwie do tekstów Meleckiego, wiersze były o konkretnych, często dla ludzi żyjących w bezpiecznych warunkach niedostępnych doznaniach. Najlepsze z tych wierszy, to zdaje się poezje ? Borysa Humeniuka.
Kamińska ciekawie opowiadała o swoich relacjach z Ukraińcami. Podobno dominującym na Ukrainie odczuciem jest dziś osamotnienie. Tu wojna, a tuż za miedzą syta i zadowolona z siebie Europa i Polska. Ukraińcy nieustannie ponoć dopytują: “Czy Polacy wiedzą, co się dzieje na wschodniej Ukrainie?”
I są pozytywnie zaskoczeni, kiedy dowiadują się od Kamińskiej, że wiadomości z Ukrainy stanowiły przez wiele miesięcy ?czołówki? polskich mediów. Działalność i praca Anety Kamińskiej ma też niewątpliwie i tę zaletę, że wpisuje się w poczynania Polaków będące wyrazem solidarności z Ukraińcami.
Trwające ponad trzy godziny spotkanie z kulturą środkowoeuropejską zwieńczyła promocja książki Aleksandra Kaczorowskiego ?Havel. Zemsta bezsilnych?. Spotkanie z autorem książki poprowadził Michał Tabaczyński, zarówno pracownik MCK, jak i członek zespołu redakcyjnego ?Poboczy?.
Aleksander Kaczorowski opowiadał o Havlu z dużym znawstwem. Uznał, że w biografii autora ?Mocy bezmocnych? w monolityczną całość zbiegły się dążenia artystyczne i polityczne. Havel, zdaniem Kaczorowskiego, łączył w sposób harmonijny i niekonfliktowy w swym życiu działania artystyczne i polityczne. Zrobiło się ciekawie, kiedy Kaczorowski zaczął dywagować na temat szczegółów postawy politycznej Havla. Otóż Havel, podobnie jak nasi opozycjoniści z lat jeszcze sześćdziesiątych, tacy jak Michnik i Kuroń, miał przekonania socjalistyczne. Był więc raczej reformatorem systemu niż jego likwidatorem. Prawdziwym dramatem Havla było to, że mając socjalistyczne przekonania, ze względów politycznych żyrował program liberalnych zmian zrazu w Czechosłowacji, a następnie w Czechach. Ten socjalista realizował program swego fundamentalnego adwersarza i imiennika Vaclava Klausa ? liberalnego, narodowego konserwatysty.
Zdaniem Kaczorowskiego w Czechach istnieje silny nurt, który określił jako austriacki. I Havel w opinii Kaczorowskiego mieści się w tym nurcie. Poza tym nurtem, bardziej ludowi i prześmiewczy są Hrabal, Haszek, Forman i zapewne też Skvorecki. Autor biografii Havla zwrócił też uwagę na wysoki poziom retoryki politycznej Havla i jego charyzmę ? pogodnego, życzliwego człowieka.
Po zakończeniu kariery politycznej Havel sporo podróżował. Otrzymał ponad sto doktoratów honoris causa. Jedna z niezweryfikowanych przez Kaczorowskiego plotek głosiła, że ?Havel spędził wakacje na Helu u Olka?. Idzie oczywiście o Aleksandra Kwaśniewskiego i jego helską, prezydencką rezydencję. No cóż, to kolejne podobieństwo Havla do takich polityków i inteligentów jak nasz Adam Michnik ? obu bliżej do ludzi dawnego reżimu, niż do środowisk narodowych czy konserwatywnych.