? Dwa stowarzyszenia, dwie antologie. Naprawdę tak bardzo różnią się te dwa środowiska, że ich poezje nie mogłyby ze sobą sąsiadować w jednej książce?
? Zanim jeszcze ci odpowiem na to pytanie, to wyjaśnię, że jestem tylko operatorem próśb i oczekiwań tych środowisk. To, że należę do jednego z tych związków, trochę może przeszkadza, ale staram się być sprawiedliwy ? obydwu związkom twórczym pomagam w tym samym stopniu, staram się o nie dbać tak samo. Co nie znaczy, oczywiście, i tu przechodzę do odpowiedzi na twoje pytanie, że to wpływa na moje krytycznoliterackie sądy, one pozostają niezależne od związkowych przynależności. Jeżeli pytasz, czy te środowiska się tak różnią, to powiem, owszem, różnią się fundamentalnie. Zastrzegam, mówimy o masie, o całości, nie o poszczególnych pisarzach ? o konkretnych pisarzach możemy też oczywiście za chwilę porozmawiać, nie migam się. Choćby dlatego się różnią, że inne są kryteria przyjmowania do obu tych stowarzyszeń. Inna jest oczywiście historia tych stowarzyszeń. Inny też ? i to bardzo ważne ? tryb teraźniejszego działania.
Na początku byłem zdania, że powinna być jedna antologia, bydgoska, tym bardziej, że to pierwsza taka publikacja od, popraw mnie w razie czego, 1994 roku, kiedy to ukazał się ?Pegaz bydgoski?. Ale teraz, kiedy już się książki ukazały, właściwie popieram tę decyzję o rozdzieleniu publikacji.
? Wciąż nie mogę zrozumieć, co różni oba stowarzyszenia. Ideologia? Szkoła poetycka? Tradycja literacka?
? Różni je historia, to oczywiste. Związek Literatów Polskich był spadkobiercą przedwojennego Związku Zawodowego Literatów Polskich. Istniał do stanu wojennego, gdzieś do roku 1983, kiedy to go rozwiązano i niedługo potem ponownie powołano ? wtedy większość poważnych pisarzy odmówiła przystąpienia do tej organizacji, uznając ją, jak najsłuszniej, za proreżimową, usłużną i podporządkowaną władzy. Po to władze przeprowadziły zresztą ten manewr z rozwiązaniem i ponownym powołaniem organizacji do życia. W roku 1989 ci, którzy nie przystąpili do ZLP, utworzyli Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. A ZLP istniał nadal. I mimo że próbuję pomagać obu tym związkom i traktuję to jako swój zawodowy obowiązek, to nie mogę zaakceptować zdania, że są one równoważne. Otóż nie są. To wśród członków SPP byli Miłosz i Szymborska, są wszyscy najważniejsi współcześni polscy pisarze ? Barańczak, Odojewski, Tokarczuk, Orłoś, Zagajewski, Świetlicki, podaję przypadkowo, no nie chcę wymieniać więcej, lista zapełniłaby ci cały numer. Nie o to zresztą chodzi. Widzisz więc, że różnica w historii ? i po to o tym wspominam ? przekłada się na współczesność.
Przekłada się w ten sposób, że ta mniejsza ogólnopolska sława, tak to ujmijmy, członków ZLP sprawia, że inaczej prowadzą oni bieżące życie literackie. Związek Literatów Polskich jest organizacją, która (zastrzegam: mówię o całości) wytworzyła sobie jakiś dziwny alternatywny świat literatury, alternatywny i równoległy świat literackich wartościowań, ma własne instytucje życia literackiego, prowadzi taki dziwny, utajony żywot, poza głównym nurtem czasopism
i wydawnictw. Zresztą, na poziomie lokalnym niektórzy członkowie SPP też żyją w takim równoległym świecie literackim.
Mimo to uważam, że całe, podkreślam: całe, lokalne środowisko literackie, niezależne od merytorycznych czy organizacyjnych słabości związków czy poszczególnych autorów ma do spełnienia ważną rolę. Powinno promować literaturę, powinno spełniać misję edukacyjną. Dlatego właśnie uważam, że trzeba o nie dbać, zasługuje ono na pomoc ? w tym wypadku pomoc miejskiej instytucji kultury.
I dlatego cieszę się, że te antologie powstały, że do ich powstania mogłem się przyczynić. Cieszę się, że mogłem wypełnić tę lukę we współczesnym lokalnym życiu literackim, jaką stwarza niedobór pracy dokumentacyjnej.
Cała rozmowa: w najbliższym numerze Ilustrowanego Kuriera Polskiego