Banerów, bilbordów, plakatów z jego podobizną jest zatrzęsienie. Można by pomyśleć, że to Łukasz Schreiber jest liderem listy Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem jego nazwisko znajduje się dopiero na siódmym miejscu. Ale mierzy wysoko. Chce udowodnić swoją wartość, zdobywając więcej głosów niż partyjni koledzy i koleżanka z wyższych miejsc. Przy takiej kasie włożoną w kampanię to się może udać.
Z powodów pokoleniowych kibicuję temu politykowi. Jako radny wypowiada się sensowniej od kolegów klubowych ze znacznie większym stażem partyjnym. Kiedy czytam sprawozdania z jego konferencji prasowych, widzę, że mają one ręce i nogi, a także wstęp, rozwinięcie i pointę. To polityk nowej generacji.
Jednak zadziwił mnie swoim zachowaniem, podczas konferencji prasowej z okazji przyjazdu Ewy Kopacz i rządu do Bydgoszczy. Siedział osowiały, trochę nieobecny, może nawet przygnębiony. Czy dlatego, że nie był najważniejszą osobą tego spotkania z dziennikarzami?
Kiedy on organizuje konferencje, siedzi w centralnym miejscu, do niego należy ostatnie słowo. Jest pełen życia. Można być pewnym, że będzie autorem kilku błyskotliwych stwierdzeń. W czasie ostatniej konferencji pośrodku siedział Latos, po jego bokach panie, dopiero przy końcu stołu Schreiber. Całkiem zgaszony. Jako polityk powinien nauczyć się uśmiechać wtedy, gdy wcale mu do śmiechu nie jest. Na gwiazdorzenie przyjdzie jeszcze czas.