Z Maciejem Puto, dyrektorem Filharmonii Pomorskiej, rozmawia Ewa Starosta.
- Nasza filharmonia nie przestanie słynąć ze świetnej akustyki, kiedy ją pan rozbuduje?
- Przestanie, jeżeli nie rozbudujemy jej i nie wyremontujemy, bo się nam ten gmach po prostu rozsypie.
- Przy wejściu do gmachu znajdują się dwie rzeźby zielone od mchu. To chyba znak, w jakiej kondycji jest ten obiekt.
- Ma swoje lata. Za chwileczkę - pod koniec listopada 2018 roku - będziemy obchodzić 60. rocznicę pierwszego koncertu w gmachu Filharmonii Pomorskiej.
- Co do akustyki, to ona już się chyba pogorszyła po wymianie foteli.
- Nawet się odrobinę poprawiła. Ciągle należy do najlepszych w Europie. Pani dyrektor Harendarska dołożyła wszelkich starań, żeby nie doszło do „zepsucia” akustyki. Najpierw stare fotele zostały zbadane w komorze akustycznej. Następnie dobrano materiały do wykonania nowych foteli, tak by miały podobne właściwości akustyczne.
- Akustyka ulegnie zmianie, gdy nastąpi powiększenie sali koncertowej.
- Mowy nie ma o powiększeniu sali! Wszystkim naszym przedsięwzięciom związanym z remontem i rozbudową towarzyszyć będzie hasło: „Filharmonia Pomorska - Andrzej Szwalbe - nowe pokolenia”. Nie budujemy od początku czegoś. My, tak jak filharmonia w Hamburgu…
- Co?! Wysoka nadbudowa będzie?
- Nie! Nie! To nie jest nawiązanie w sensie bezpośrednim. Chodzi o to, że tak jak uczyniono w Hamburgu, bazujemy na czymś, co już jest. Obecnie zlecamy przygotowanie inwentaryzacji akustycznej. Wszystko wskazuje na to, że trzon zespołu, który ją przeprowadzi, będą stanowić uczniowie prof. Straszewicza, posiadający ogromne doświadczenie i tytuły profesorskie.
- W sali koncertowej nic nie ulegnie zmianie?
- Nic nie zmieniamy! Nie powiększamy estrady, nie cofamy organów, bo to by mogło zachwiać akustykę. Nie chcę, żeby mnie dyrektor Szwalbe straszył po nocach!
- To co się zmieni?
- Potrzebujemy parkingów podziemnych, zaplecza dla artystów, czyli sal prób, sal ćwiczeń, garderób, kantyny. Potrzebna jest też technika estradowa, w tej chwili nie mamy żadnej, poza zacinającą się zapadnią.
- Sądząc po rozbudowie WOKiS-u przy pl. Kościeleckim, która miała miejsce, gdy pan nim kierował, możemy być spokojni, że rozbudowa filharmonii nie zakłóci ładu przestrzennego.
- Nie tylko ja będę o to zabiegał. Nad tym czuwa ogromna rzesza urzędników.
- Urzędnicy wydają zgody na wykonanie prac budowlanych.
- Przygotowują też projekty uchwał rady miasta. Pani dyrektor Harendarska zablokowała w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, i chwała jej za to, możliwość wybudowania czegokolwiek wokół filharmonii. Teraz musimy to odkręcić, żeby cokolwiek zrobić.
- Od radnych zależy, czy zostaną uchwalone zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
- Jeżeli się nie rozbudujemy, to od strony artystycznej będziemy się powolutku zwijać. Z coraz większym wstydem zaczynam zapraszać wielkie sławy. Garderoba jest elegancka, z pięknymi mebelkami. Ale co to za garderoba, która nie ma pionu kanalizacyjnego, nie ma umywalki ani toalety?! Backstage jest tak ciasny, że kiedy potrzebny jest duży aparat wykonawczy, to część orkiestry i chóru przed wejściem na estradę stoi na klatce schodowej. Jeżeli nie ulegnie zasadniczej poprawie funkcjonalność, trzeba będzie zmienić szyld na gmachu filharmonii na „mauzoleum”.
- Andrzej Szwalbe nie będzie się w grobie przewracał?
- Andrzej Szwalbe był człowiekiem niezwykle odważnym i wizjonerskim. (Nie wszyscy wiedzą, że chciał, aby gmach filharmonii wieńczyła kopuła ze względu na bliskość bazyliki, ale ze względów oszczędnościowych od tego odstąpiono.) Nie mam zamiaru przyrównywać się do niego. Tęsknię za normalnością, a normalność zostanie przywrócona, kiedy się rozbudujemy.
- Czy część rozbudowana będzie nawiązywać stylistycznie do istniejącego gmachu?
- Nie wiadomo jeszcze, jaki kształt przyjmie. Ufam, że wyłoniona pracownia architektoniczna zaproponuje coś wyjątkowego i pięknego. Byliśmy kiedyś nazywani „klein Berlin”, a tam stare obiekty są obecnie w sposób rewelacyjny dopełniane czymś ultranowoczesnym. Mam nadzieję, że nie powstanie w tym miejscu nic szokującego architektonicznie, nie chciałbym, żeby to był taki architektoniczny performance jak filharmonia w Szczecinie.
- Co będzie się mieściło w gmachu przy Libelta, który ma zostać zakupiony dla Filharmonii Pomorskiej?
- To zależy, jakie środki uda się pozyskać. Chciałbym, żeby w tym miejscu był hotel, z którego siłowni i gabinetów masażu mogliby po kosztach korzystać głównie muzycy. Gdyby jednak w grę wchodziły środki unijne, to będą obowiązywać pewne ograniczenia. Wtedy w dawnym akademiku przy Libelta powstanie Centrum Edukacyjne i przeniesiony zostanie z głównego gmachu dział kontaktów z melomanami. Od lat 50. filharmonia prowadzi szeroką działalność edukacyjną. Obecnie jest to 1300 audycji umuzykalniających rocznie, dla dzieci, młodzieży i osób starszych, a w ramach projektu „Od brzuszka do uszka maluszka” również dla dzieci w okresie prenatalnym i ich rodziców. Koncerty dla seniorów odbywają się raz w miesiącu i zawsze jest komplet w sali kameralnej.
- Coś jest nie tak z tą mniejszą salą.
- Ma złą akustykę, bo jest za niska. Chcielibyśmy w trakcie remontu ją pogłębić, żeby była miniaturą sali koncertowej. Są prowadzone badania, czy przypadkiem sala kameralna nie jest komorą wybrzmiewania dla sali dużej. Pierwsze badania tego nie wykazały, zobaczymy, co rozszerzone badania wykażą.
- Co będzie się mieściło w dobudowanym gmachu?
- Ideą moją jest to, żeby filharmonia po rozbudowie na dłużej zatrzymywała melomanów niż tylko na dwie godziny koncertu. Musi mieścić się w niej duży przestronny salon wydawniczy, w którym będą przede wszystkim muzykalia, ale też „inne sztuki piękne”. To Andrzej Szwalbe myślał o integracji sztuk: muzyki, plastyki, literatury.
- W czasie przerw by się tam chodziło?
- Dlaczego w czasie przerw? Filharmonia powinna być cały dzień, do późnego wieczora otwarta. Salon wydawniczy ma żyć swoim życiem, ma przyciągać ludzi. Musi być do tego odpowiednia kawiarnia i (dlaczego po koncertach mam oddawać klientów - naszych melomanów - okolicznym restauratorom?) bardzo porządna restauracja z menu niespotykanym nigdzie indziej w Bydgoszczy. Atmosferę artystyczną tworzą również takie miejsca, starczy przypomnieć Węgliszka, za którym tęsknię. Rozbudowa gmachu ma służyć zarówno wymagającym melomanom, jak i muzykom, którzy mają większe potrzeby niż w połowie XX wieku.
- Czy znane już są jakieś terminy?
- Terminy już płyną. Rok temu Urząd Marszałkowski przyznał środki na przygotowania programu funkcjonalno-użytkowego. Pod koniec grudnia minionego roku zarząd województwa ten program przyjął. Następnym naszym krokiem było złożenie wniosku o zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Chyba na najbliższym posiedzeniu rada miasta będzie nad tą sprawą dyskutować. Jeżeli radni wyrażą na to zgodę, rozpocznie się przygotowywanie nowego planu, co potrwa mniej więcej rok albo dłużej. Do czasu jego uchwalenia nic nie możemy zrobić.
- W tej sytuacji wypada życzyć, żeby wszystkie decyzje umożliwiające rozpoczęcie remontu i rozbudowy zapadały bez zbędnej zwłoki, a efekt finalny był takim architektonicznym hitem, jak nowe spichrze nad Brdą. Życzyny też radosnych Świąt Wielkiej Nocy wszystkim pracownikom Filharmonii Pomorskiej.