Małgorzata Mówińska-Zyśk nazywa siebie bądź skrzypaczką piszącą wiersze, bądź poetką grającą na skrzypcach. Od trzech lat maluje obrazy, więc można ją także nazywać malarką piszącą wiersze i grającą na skrzypcach.

Ponieważ początkująca malarka jest żoną Waldemara Zyśka, bydgoskiego malarza, powstaje domniemanie, że to mąż ją zainspirował. Okazało się, że zachęcona została do malowania podczas odbywania rehabilitacji w Dąbku pod Mławą, ale małżonek też miał swój udział w tym, że skrzypaczka wiedziała, jak się do tego zabrać.
- Jesteśmy od 32 lat małżeństwem i przez te lata to ja się tak napatrzyłam, że po prostu wszystko wiem. Ale moja wiedza jest tylko z patrzenia – wyjaśnia ze śmiechem artystka.

Małgorzata Mówińska-Zyśk potrafi też uzasadnić, dlaczego pisze wiersze. W dzisiejszym zabieganiu nikt nie ma czasu na przedzieranie się przez wielostronicowe dzieła. – Czasami w małym wierszu mieści się tyle treści co w dużej książce – uważa autorka dwóch tomików poetyckich.

W jej książkach znajduje się wiele wierszy o treści religijnej. Oto wiersz pt. ?Pewien wolumen?:

Tej księgi nie da się połknąć, jak połyka
się romanse,
kryminały czy relacje z podróży?
ale codziennie można pogładzić okładkę,
otworzyć gdzie bądź i spożyć kawałek.
A potem przetrawiać długo, długo?

Ołówek – mój pomocnik – zakreśla wersy.
Będą kiedyś potrzebne,
gdy głód słowa będzie silniejszy
niż głód ciała.

Na pustej półce
zostawię ten jeden wolumen?

- Gdyby nie Bóg, gdyby nie wiara, nie przeszłabym zwycięsko przez wszystkie etapy mojego życia – wyznaje poetka. – Wiara mi stale towarzyszy, a ponieważ od najmłodszych lat lubię przelewać wszystko na papier, jest też w moich wierszach.

Małgorzata Mówińska-Zyśk jest bardzo bezpośrednia i nie dorabia teorii do praktyki. Zapytana przez Jarosława Jackiewicza, dlaczego wiele jej utworów kończy się wielokropkami, odpowiedziała szczerze: – Nie wiem. To chyba jakaś maniera. Pruss mi na to zwrócił uwagę.

Jako autorka wierszy miłosnych nie należy poetka do artystek opisujących ciągle nowe uniesienia i fascynacje. Jest zdania, że można, mimo upływu lat, ciągle kochać jednego mężczyznę – swojego męża. Wiersz jemu dedykowany zatytułowała ?Nie dla mnie?:

Może to przyjemnie rozkochać mężczyznę
i przeżyć parę dni szaleństwa?
Może to sztuka – zauroczyć, owinąć wokół
palca?.
Lub stworzyć kolekcję miłosnych przygód?
Nie dla mnie.
Co roku kocham bardziej?
tego samego
już po raz trzydziesty?

Jeszcze dokładniej opisała to dojrzewające wraz z latami uczucie w wierszu ?Kiedy jesteś?:

Kiedy jesteś daleko,
lubię cię najbardziej.
Twój obraz, otulony tęsknotą
snuję w wyobraźni,
wyidealizowany,
obdarty z wad.
Masz 30 lat mniej,
ciemne włosy i jasne spojrzenie.
Trzymamy się za ręce i idziemy
brzegiem morza.

Gdy przyjedziesz, polubię na nowo
twoje siwe włosy
i uświadomię sobie,
że dotyk rąk jest przecież ten sam
i ciepły oddech na mojej szyi,
a uśmiech po latach jeszcze bardziej
słoneczny.

Podczas spotkania w artGallery artystka czytała swoje wiersze, grała na skrzypcach i pokazała kilka namalowanych przez nią obrazów.