Przemarsz manify najwyraźniej nawiązywał do Drogi Krzyżowej. Były stacje mąk kobiecych przed pomnikiem Leona Barciszewskiego, przy fontannie na Starym Rynku, przy Trzech Gracjach, przy Łuczniczce nieopodal Opery Nova oraz na kładce Jana Kiepury. Zatrzymując się przy tych stacjach liderki manify wyrażały swoje feministyczne żale: brak kobiet w polityce, mężczyźni nie płacący alimentów, przemoc wobec kobiet; ale było też, że kobiety potrafią współpracować ponad podziałami (zapewne dojdzie do współpracy kobiet z Rodzin Radia Maryja z feministkami), że związki partnerskie są cool.
Bydgoska manifa odbywała się pod hasłem ?Dziewczyny, potrzebne są czyny!?. I dziewczyny oraz całkiem dojrzałe panie, a i chłopcy, i mężczyźni zgromadzili się pod pomnikiem Leona Barciszewskiego. Nad głowami zgromadzonych pojawiły się transparenty z napisami: ?Mówię: nie, myślę: nie?, ?Feminizm jest zaraźliwy?, ?Mój brzuch, mój wybór?, ?Mam gender i nie zawaham się go użyć?. Głos jako pierwsza zabrała aktywistka feministyczna, Lidia Mokarska. Przedstawiła cele manify ? walka ze wszelaką dyskryminacją kobiet. Następnie liderka Nieformalnej Grupy Inicjatywnej, która była organizatorem manify, Anna Wróblewska?Zawadzka, powiedziała, że już dziesięć lat temu zaczęła marzyć o bydgoskiej manifie. Brała wówczas udział w manifie w Warszawie i zamarzyła o wspaniałej manifie w Bydgoszczy. I marzenie ciałem się stało. Kobiety z Partii Kobiet, Demokratyczna Unia Kobiet i wielu innych kobiecych organizacji występują dziś razem w obronie praw kobiet i równości obywatelskich. W naszym województwie organizowano już w przeszłości manify w Toruniu. I tam mamy wielki sukces gender. Najpierw istniało Studenckie Koło Gender, a dziś jest już na UMK całe studium gender. – Nie bójcie się marzyć, dziewczyny ? mówiła rozentuzjazmowana Wróblewska?Zawadzka. I dopowiadała, że marzenia spełniają się tym, którzy popierają je aktywnością.
Gwiazdą bydgoskiej manify była niewątpliwie Kazimiera Szczuka, feministka z Warszawy i niedawna kandydatka z naszego okręgu do Parlamentu Europejskiego. Pocieszała zebranych w liczbie około 30 osób manifestantów. Wspominała, że pierwsza, warszawska manifa liczyła 14 osób, a jutro, zapewniała, na ulicach Warszawy będzie 5 tysięcy manifowiczów. I zapowiedziała, że nie zaprzestanie protestowania dopóki z Polski nie zniknie dyskryminacja.
Pod pomnikiem Barciszewskeigo zjawili się też aktywiści i radna z Torunia, Joanna Scheuring?Wielgus, która bagatelizowała konflikty bydgosko?toruńskie. Wyraziła też ubolewanie z powodu tego, że żadna bydgoska radna nie jest przewodniczącą bądź wiceprzewodniczącą rady miasta Bydgoszczy.
Głos zabrała feministka zawołana, wiceprezydent Bydgoszczy. Anna Mackiewicz. Wypomniała prezydentowi, pod którego cokołem się znalazła, że za kadencji Barciszewskiego w radzie miasta była tylko jedna kobieta. Potem orzekła, że kobiety śmielej powinny sięgać po wszelka możliwą władzę: w radach osiedli, miast, w firmach.
Statecznym spacerem protestujący udali się w pobliże fontanny na Starym Rynku.
Łukasz Krupa nie jest zapewne feministką, ale jest posłem Twojego Ruchu, więc jego obecność na manifie nie powinna dziwić. Mówił, że mężczyźni uchylający się od płacenia alimentów okradają własne dzieci. I jest to moralnie naganne oraz podlega karze do lat dwóch. Mężczyźni, wiódł dalej swoje rozumowanie poseł Krupa, często oszukują, zaniżając swoje dochody, pracując na czarno i w ten sposób unikają płacenia alimentów. W Polsce jest dramatycznie niska ?ściągalność? świadczeń alimentacyjnych i wynosi 14 ? 20%, a w takiej Wielkiej Brytanii to jest 90%. Wystarczy, zdaniem posła, skopiować brytyjski system i ?ściągalność? w Polsce się poprawi. Poseł żalił się też na to, że od ośmiu lat świadczenie alimentacyjne jest niezmienne i wynosi 500 zł, i przysługuje jedynie tym rodzinom, w których dochód nie przekracza 725 zł na osobę. Poseł interpelował niedawno w tej sprawie i otrzymał odpowiedź, że rząd nie zajmuje się aktualnie tym problemem. Płatnicy alimentów są dziś winni już 8 mld zł, a w naszym województwie 550 mln zł. Rekordzista ze Świecia zalega 266 tys. zł.
Następna stacja, czyli Trzy Gracje poświęcona była przemocy wobec kobiet. Przejmującą osobistą wypowiedź miała tu kobieta, która sama boryka się z problemem przemocy. Mówiła o tym, że sama była ofiarą przemocy i że mówić o tym trudno i kobiety rzadko o przemocy otwarcie mówią. Apelowała o przełamanie strachu i ?milczenia owieczek?.
Jedna z liderek manify powiedziała, że Polska jest krajem gwałtów i przemocy seksualnej. – Która z nas nie była ich ofiarą? – pytała retorycznie. I odrobinę chyba zaskoczyła słuchaczy mówiąc, że policja w minionym roku prowadziła w naszym województwie 73 sprawy o gwałt. Lidia Mokarska stwierdziła, że jest olbrzymia liczba gwałtów nie zgłaszanych organom ścigania. Zmorą, jej zdaniem, są żarty seksistowskie i zachowania seksistowskie. W przekazanych dziennikarzom materiałach, czytamy, że organizacje pozarządowe szacują, że w Polsce przemocy doświadcza 700 tys., a może nawet milion kobiet.
Więcej zdjęć: TUTAJ
Manifistki zaapelowały pod Trzema Gracjami o podpisanie przez prezydenta ?Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej?.
Manifa dotarła następnie pod Operę Novą, gdzie stoi rzeźba ?Łuczniczki?. Tu oratorsko rozpędziła się Anna Wróblewska?Zawadzka. Mówiła, że Łuczniczka jest silną kobietą, która walczy z niesprawiedliwością. Wystrzeliła strzałę i owa strzała leci teraz do celu. A mamy czas walki o kobiece prawa, więc taka Łuczniczka jest w sam raz na te czasy. A przypomnieć pod Łuczniczką też wypadało, że Maria Skłodowska?Curie nie mogła studiować w Polsce, bo kobiet nie przyjmowano na uniwersytety, że pierwsze osobiste konto kobieta założyła w USA dopiero w 1950 roku.
I tu mała niespodzianka. Uczestnicy manify, szczególnie uczestniczki na kilka minut pogrążyły się w radosnym tańcu. Wiele pań całkiem zręcznie tańczy, między innymi Kazimiera Szczuka ma wyczucie rytmu i wie co robić z rękoma. (Mam nadzieję, że ta estetyczna uwaga nie wywoła oskarżeń o seksizm?)
No i dotarliśmy do ostatniej stacji ? kładki Jana Kiepury. To stacja poświęcona związkom partnerskim. Kazimiera Szczuka mówiła tu, że w Polsce jest fatalny stan tolerancji dla odmienności seksualnej. Geje i lesbijki wciąż boja się ujawniać, a Szczuka chciałaby, żeby: – Kroczyli dumnie w słońcu, bo miłość to miłość.