- Kodeks wyborczy ma bardzo restrykcyjne przepisy m.in. nakładające na każdy komitet wyborczy limity wydatków – powiedział dzisiaj na konferencji prasowej Marcin Sypniewski. Lider listy partii KORWiN wyliczył, że w okręgu bydgoskim komitet wyborczy, który zgłosił do wyborów pełną listę kandydatów do sejmu i komplet kandydatów do senatu może wydać na jednego mieszkańca okręgu wyborczego 94 grosze. Oznacza to, że maksymalny limit wydatków na wszystkich kandydatów wynosi około 770 tys. zł.
- Obserwując to, co się dzieje na ulicach, gdzie ronda zostały zmienione w miasteczka banerowe, trudno nie zauważyć, że te koszty wydatkowane na kampanię są dużo wyższe – stwierdził Sypniewski i skupił się na dwóch komitetach: PO i PiS. Zarówno jedna, jak i druga partia prowadzi bardzo widoczną i agresywną ogólnopolską kampanię wyborczą w telewizji, która dużo kosztuje i z tego powodu, dowodził Sypniewski, ten limit 770 tys. zł na okręg wyborczy należałoby jeszcze znacznie obniżyć. – W ten sposób nasuwa się pytanie, w jaki sposób jest to finansowane i rozliczane. Jak kilkunastu kandydatów z obu partii, prowadząc agresywną kampanię wyborczą, kandydując z dalszych miejsc, mieści się w narzuconych limitach. To jest niemożliwe, żeby ten limit nie został przekroczony – stwierdził Sypniewski i dodał: – Uczciwe byłoby, aby zarówno PiS jak i PO ujawniły limity wydatków dla poszczególnych kandydatów. Stwierdził, że reklamy wielkoformatowe to koszt rzędu kilkunastu tysięcy złotych, a mniejszych banerów w samej Bydgoszczy są setki.
Marcin Sypniewski dowodził, że nie mogło nie nastąpić w wielu przypadkach przekroczenie limitu. – Przepisy Kodeksu wyborczego są martwe, bo nikt drobiazgowo nie bada wydatków. Będziemy sprawdzać sprawozdania finansowe z tym, co widzimy na ulicach. Czy koszty będą zgodne z rzeczywistością – zapowiedział Sypniewski.
Cyprian Sajna, kandydat do senatu dodał, że na olbrzymią skalę prowadzona kampania wyborcza łamie również ustawę przyjętą przez sejm z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego o ochronie krajobrazu. Duch tej ustawy był taki, że miał chronić przestrzeń publiczną przed wielkimi reklamami zasłaniającymi kamienice. – Posłowie, którzy głosowali za tą ustawą się do niej nie stosują. Polityka powinna mieć swoje ograniczenia. Wszyscy powinni się nad tym zastanowić – powiedział Sajna.