- Jestem magistrem inżynierem i jestem z tego dumny, bo to taki męski zawód! Wybrałem wydział budownictwa, bo elektryczny lub mechaniczny uważałem, że są za trudne, a włókiennictwo dla kobiet. Bycie radiowcem wymyśliłem sobie już w przedszkolu. Wygrałem konkurs na spikera radiowego i zacząłem pracę w łódzkim radiu. W Trójce chciałem pracować od zawsze – powiedział na początku Marek Niedźwiecki.
- Pracuje w Trójce z małym desantem do ?złotych beretów?, ale teraz już chyba na dobre w Trójce. Nie podobała mi się ówczesna sytuacja w Trójce. Nie organizowano decyzją ówczesnego dyrektora na przykład dwudziestopięciolecia listy przebojów przez kolizję z rocznicą ze stanem wojennym.
- Ogromnie stresują mnie wystąpienia publiczne w przypadku dużych imprez, festiwali. Nie inaczej było na Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy na Smooth Festivalu. Ale jak już wyjdę na scenę od razu jest wszystko w porządku. Nie boję się estrady. Jak się przewrócę to nic. Wstanę i najwyżej wszyscy to zapamiętają.
- Nie mam zamiaru wydawać książki o ulubionych wykonawcach, muzykach. Za jakie grzechy. Google ma większą wiedzę ode mnie. Nie mam takiej potrzeby. Nie jestem pisarzem i nie mam na to czasu. Nawet na youtube nie zaglądam zbyt często. Natomiast jestem fanem czytania książek. Są większym teatrem wyobraźni od radia. Uwielbiam się w nie zatapiać. Lubię powtarzalność dnia codziennego i tęsknie za normalnym życiem. Nie lubię zmian. To widać na przykładzie podróży. Latam do Australii i na Korsykę. Jestem rozpoznawalny za granicą przez Polonię, również na antypodach. Nie mam planów, marzeń podróżniczych. Daje się ponieść fali. Mam tęsknoty do zapachów, smaków. To mnie mobilizuje do podróży.
- Najciekawszy wywiad jaki przeprowadziłem, to rozmowa z Madonną, w Paryżu. Od tej pory zostałem jej wielkim fanem. Na pamiątkę podarowałem jej wódkę Chopin, podwójnie po polsku ? opowiadał zebranym Marek Niedźwiecki.
Barwnym opowieściom towarzyszył pokaz zdjęć z przeszłości niedawnej i dawniejszej, z pracy i podróży.
Sala w miejskiej bibliotece nie pomieściła wszystkich chętnych, a duża grupa fanów Marka Niedźwieckiego nasłuchiwała odgłosów spotkania za drzwiami. Po jego zakończeniu mogli podejść do radiowca, do którego ustawiła się kilkudziesięcioosobowa kolejka po autograf.