Ponad 150 osób wzięło udział w Bydgoszczy w "Marszu o Wolność", by zaprotestować przeciw rygorom zarządzonego stanu epidemii.
W kilkudziesięciu miastach w Polsce odbyły się dzisiaj Marsze o Wolność. To przeciwnicy zarządzonych w Polsce restrykcji stanu epidemii wyszli na ulice, by protestować przeciw obostrzeniom i ograniczeniom codziennego życia. W Bydgoszczy marsz rozpoczął się na placu przed pomnikiem Kazimierza Wielkiego. Manifestacja, w której udział wzięło ponad 150 osób, miała spokojny przebieg.
Organizator protestu, były poseł Kukiz' 15, Paweł Skutecki, powiedział, że przeciwnicy restrykcji i obostrzeń stanu epidemii spotykają się, by zaprotestować przeciw temu wszystkiemu, co obecnie dzieje się w kraju, a zwłaszcza z naszymi bliskimi w szpitalach. Odpowiedzialnością za to, że m.in. małe dzieci przebywające w szpitalach pozbawione są kontaktu z rodzicami, nie dopuszcza się bliskich ani spowiedników do ludzi umierających, obarczył głównego inspektora sanitarnego Jarosława Pinkasa.
- Chcemy, by w sejmie odbyła się dyskusja na temat pandemii, na temat tego, z czym mamy do czynienia na świecie. Są profesorowie i lekarze, którzy mówią, że nie ma żadnej pandemii. Koronawirus to jest wirus, który jest z nami od lat i będzie jeszcze z nami lata i nie ma powodu do zamykania Polski - mówił Skutecki i dodał, że czymś nienormalnym jest sytuacja, w której ludzie boją się iść do lekarza. Skutecki zaapelował, żeby kierować się rozumem i sumieniem. - Inaczej będziemy zwierzętami - powiedział Skutecki.
- Upominamy się o wolność, dlatego że wolność nam się zabiera przy pomocy kłamstw - powiedziała Krystyna Jarocka, liderka Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna w Bydgoszczy. - Nie ma jasnych przekazów w telewizji. Wypowiadają się celebryci i dziennikarze. Żarty sobie robią. Nawet Szumowski zachorował na jeden dzień - wskazywała paradoksy stanu epidemii Jarocka, dodając, że z choroby, na którą umiera niewielki odsetek spośród około 1110--1200 umierających dziennie Polaków, robi się szaleństwo i rozwala cały świat. Jarocka podważyła legalność ogłoszonego nakazu noszenia maseczek. Wskazała, że zgodnie z ustawą covidową tylko od osób chorych lub podejrzanych o chorobę taki nakaz można egzekwować, ale nie stosować wobec ludzi zdrowych, zwłaszcza na podstawie przepisów aktu niższego rzędu, zarządzenia ministerialnego. - Trudno o tym rozmawiać z policją. Główny cel pandemii to podzielić ludzi - wskazała Jarocka.
Przemawiający uczestnicy manifestacji apelowali o to, by nie obawiać się dyskusji na temat pandemii i przedstawiania różnych racji.
Paweł Skutecki zaapelował również o powołanie sejmowej komisji śledczej, która zajęłaby się nie tylko sprawami, kto ile zarobił na pandemii, ale również wysłuchaniem skrzywdzonych przez pandemię ludzi i ukaraniem winnych.
Po przemówieniach uczestnicy demonstracji pomaszerowali pod siedzibę Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Tam Paweł Skutecki zapalił dwa znicze ku upamiętnieniu "prawdziwych ofiar epidemii, tych, którzy nie dostali pomocy na czas i którzy w ogóle nie dostali pomocy" ze względu na ogłoszony lockdown. Manifestacja zakończyła się chwilą ciszy i modlitwy.
25 uczestników manifestacji w Bydgoszczy zostało wylegitymowanych przez policję.- Nałożone zostały 2 mandaty, w przypadku 18 osób sprawy będą kierowane do sądu - poinformowała po manifestacji Radio PiK mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.