Rozbieżności między Bydgoszczą a Toruniem w sprawie określenia ustroju Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych w województwie kujawsko-pomorskim wydają się już nie do zasypania. Przypomnijmy, że władze Bydgoszczy domagają się, by podział pieniędzy na projekty w ramach ZIT-u dokonywał się proporcjonalnie do liczby mieszkańców, by decyzje zapadały w drodze konsensusu, a przy jego braku metodą tzw. podwójnej większości (większość gmin i większość mieszkańców), siedziba ZIT-u mieściła się w Bydgoszczy, a jego szefem był prezydent Bydgoszczy. Toruń z kolei dopuszcza proporcjonalny podział pieniędzy, ale tylko do połowy puli przyznanych środków, decyzje przy braku konsensusu miałyby zapadać podwójną większością, ale wymagana byłaby większość 2/3 mieszkańców, przewodnictwo ZIT-owi byłoby rotacyjne i tak samo zmieniałaby się siedziba ZIT-u.
Spotkanie ostatniej szansy na porozumienie prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego i prezydenta Torunia Michała Zaleskiego z udziałem marszałka województwa Piotra Całbeckiego 27 lutego w Toruniu zakończyło się fiaskiem.
Dzisiaj prezydent Rafał Bruski i przewodniczący rady Roman Jasiakiewicz zwołali kolejną konferencję prasową, na której zakomunikowali, że z Urzędu Marszałkowskiego uzyskali informację o tym, że marszałek województwa Piotr Całbecki nie wystąpił do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju z wnioskiem o wydzielenie w województwie kujawsko-pomorskim dwóch odrębnych ZIT-ów, co miało nastąpić w związku z trudnościami w dogadaniu się co do wspólnego, bydgosko-toruńskiego ZIT-u. Marszałek do wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej pismo wysłał, ale o dwóch ZIT-ach nie wspomniał, a zasugerował, że to samorząd wojewódzki może być koordynatorem ZIT-u, skoro Bydgoszcz z Toruniem nie mogą się porozumieć. Treści pisma jednak do tej pory nie ujawniono.
Na konferencji obaj bydgoscy samorządowcy podkreślali, że proces tworzenia ZIT-u w województwie kujawsko-pomorskim jest nietransparentny. – Mamy być partnerami, a o niczym nie wiemy. Nie znamy treści korespondencji marszałka Całbeckiego z wicepremier Bieńkowską – powiedział Jasiakiewicz. – Przecież są to dokumenty urzędowe i powinny być one dla wszystkich jawne – dziwił się Bruski.
Przewodniczący rady Roman Jasiakiewicz powiedział, że samorządowcy, z którymi rozmawiał, krytycznie ocenili przebieg spotkania 27 lutego w Toruniu – Po pierwsze odnieśli wrażenie, że spotkanie było ukartowane. Po drugie, wskazali na jednoznaczne klakierstwo pod adresem marszałka. Wielu miało refleksje, czy w takiej przyszłości – nakreślonej przez to spotkanie – warto uczestniczyć, ponieważ wielu z nich doszło do wniosku, że dotychczasowe zasady byle do Wisły, a poza Wisłą – obojętnie co – nadal w mentalności marszałkowsko-toruńskiej funkcjonuje – powiedział Jasiakiewicz.
- Podmiotem, któremu najmniej zależy na powstaniu ZIT-u w województwie kujawsko-pomorskim, jest zarząd województwa i pan marszałek. Graniczy to moje twierdzenie z pewnością, ponieważ to pan marszałek chce w ramach puli 2 miliardów dodać jeszcze 154 mln euro i mieć wszystko, i być panem życia i śmierci i po prawej stronie Wisły i po lewej stronie Wisły. To do niego będą wszyscy, niektórzy wręcz na kolanach, podążali, aby zachciał łaskawie przekazać jakieś pieniądze. Tak ukształtowana polityka nie może przecież w demokratycznym państwie nadal mieć miejsce. To jest więcej jak skandal – grzmiał przewodniczący.
Roman Jasiakiewicz poinformował też, że do parlamentarzystów, którzy do tej pory nie podpisali się pod listem do wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, popierającym stanowisko Rady Miasta Bydgoszczy w sprawie ZIT-u, skierował pismo z prośbą o wyrażenie dla niego poparcia. Przypomnijmy, że dotąd podpisali się tylko niektórzy członkowie Parlamentarnego Zespołu Miłośników Ziemi Bydgoskiej: Tomasz Latos, Łukasz Krupa, Anna Bańkowska, Teresa Piotrowska i Kosma Złotowski.